Artykuły

Mamcia to nie ja

W ubiegły poniedziałek i wtorek Grażyna Barszczewską czytała w Polskim Radiu PiK powieść autorki z regionu, Ewy Grętkiewicz pt. "Już zamknięte drzwi", której akcja rozgrywa się w Świeciu nad Wisłą. Z aktorka rozmawia Magdalena Bobkowska.

- Ze strachu, że nie będę miała pracy, zdobyłam uprawnienia ogrodnicze

- To nie pierwsza pani wizyta w Bydgoszczy. W "Solo na dwa głosy" zagrała pani z nieodżałowanym Henrykiem Machallcą. Z czym kojarzy się pani nasze miasto?

- Z krewnymi. Mieszkają tu moi kuzyni, Heliodor Kasprzak, wybitny neurochirurg z rodziną. Bywam tu więc prywatnie. Z drugiej strony, jeśli teatr działa tak prężnie jak ten w Bydgoszczy, zaprasza zespoły z interesującymi spektaklami, wtedy, oczywiście, się zjawiam. Teraz przyjechałam na zaproszenie Polskiego Radia PiK. Czytam słuchaczom fragmenty książki pani Ewy Grętkiewicz. Jestem z tego samego pokolenia i sprawy przez nią opisywane są mi bliskie. Powieść jest zapisem atmosfery lat pięćdziesiątych, mówi o dorastaniu, o tym, co dzieciństwo i wczesna młodość w nas zostawiają. Okazuje się, że bardzo wiele.

- Jak pracuje się w radiu, mając do dyspozycji tylko głos, ale bez tak ważnego dla aktora Instrumentu, Jakim Jest ciało?

- Trzeba się skupić na mikrofonie. To bardzo wrażliwy i wymagający partner. Obnaża braki warsztatowe i jednocześnie uwypukla wrażliwość. Tadeusz Łomnicki mówił, że jeśli aktor potrafi dobrze zagrać rolę w teatrze radiowym, to równie dobrze zagra ją na deskach scenicznych. To ważny miernik kondycji zawodowej.

- Jak wygląda przygotowanie do takiej pracy?

- Przede wszystkim czytam tekst i robię przy nim tajemne zna: ki, które tylko ja potrafię odczytać. Ważne jest, żeby mieć swój stosunek do tego, co się będzie czytać, ale jednocześnie być wiernym autorowi. Mimo iż jest to powieść, którą autorka traktuje szalenie osobiście, to jednak ja, jako inter-pretator, wnoszę coś od siebie. Tak jest w przypadku każdej roli, czy to scenicznej, czy ekranowej. Jeśli zagra ją pięciu aktorów, będzie to pięć różnych postaci.

- Co pani lubi grywać, w Jakie postacie się wcielać?

- Ostatnio, nad czym wcale nie ubolewam, stałam się aktorką komediową. Gram gościnnie w teatrze "Kwadrat", który jest typowo komediowy, a w swoim macierzystym teatrze wcielałam się w Pod-stolinę z "Zemsty". Nie znaczy to, że stronie od ról dramatycznych czy tragicznych. Wydaje mi się, że taki płodozmian - czyli granie na przemian ról komediowych, dramatycznych i tych o zabarwieniu refleksyjnym - jest dla aktora bardzo istotny. Poszerzamy własne emploi. Sama jestem aktorką śpiewającą, wydałam kilka płyt, występowałam w kabarecie "Dudek", brałam udział w telewizyjnych programach muzycznych... Ta suma składa się na to, jak aktor może być obsadzony. Na szczęście mnie nie udało się wrzucić do żadnej szufladki. Chociaż przez szeroką publiczność jestem pewnie postrzegana jako aktorka grająca postacie z popularnych seriali, jak "Kariera Nikodema Dyzmy", "Trzecia granica", "Znaki szczególne", "S.O.S" czy "Dyrektorzy"...

- ...albo ostatnio "Plebania".

- Albo "Plebania".

- W serialu gra pani Mamcie, postać pełną ciepła l matczynej troskliwości, z którą Jednak w wielu przypadkach, trudno się zgodzić.

- O, ja też się z nią czasem nie zgadzam!

- Ile wniosła pani od siebie do Je] wizerunku?

- To postać charakterystyczna, a takie chętnie grywam. Są dla aktora interesującym materiałem, z którego łatwiej coś utkać. Jednak ze mnie prywatnie ma ona niewiele. Często, kiedy myślę o jej zachowaniu i o tym, co prezentuje, myślę sobie: "Boże, uchowaj mnie od takiej Mamci!" Ale to bohaterka, która ma w sobie również, jak pani zauważyła, wiele ciepła. Bywa też nieznośna, zabawna, czasem wzruszająca, a nawet śmieszna. Nie utożsamiam się z tą postacią, ale na pewno w jakiś sposób swoje rysy jej przekazuję.

- Grywała pani w wielu filmach. Jednym z nich był amerykański film ekranowy "Jakub Kłamca" z Roblnem Williamsem...

- To był dla mnie ważny film, a Robin to wspaniały kolega, ciepły, życzliwy człowiek i znakomity aktor. Był bardzo sympatyczny wobec wszystkich na planie, obojętnie, czy ktoś był znanym aktorem czy jednym z wielu statystów.

- Nie miał manier wielkiej gwiazdy?

- Absolutnie. Ludzie, którzy są prawdziwymi artystami, nie muszą grać gwiazd. Są mądrzy, fajni w środku, więc po co mieliby udawać na zewnątrz.

- Co zapamiętała pani z sytuacji na planie filmowym czy teatralnych deskach?

- Opowiem o jednej. W pewnym filmie jeździłam konno. Wsiadłam na trzyletniego, pełnego werwy ogiera. Ten spłoszył się i popędził przed siebie. Zbiegł z góry po polanie, a moim oczom ukazała się ściana lasu. Jazda w lesie jest bardzo niebezpieczna, bo koń nie zwraca uwagi na głowę czy nogi dżokeja i można stracić życie. Postanowiłam jak najszybciej ewakuować się z "pojazdu". Więc w pełnym galopie wyskoczyłam i upadłam na ziemię. Na planie była karetka, więc sanitariusze już do mnie spieszyli. Podczas upadku sztuczne rzęsy odkleiły się -grałam amantkę! - a ja przypomniałam sobie, że jeszcze dziś mam w nich zagrać następną scenę. Leżąc na ziemi szukałam ich w trawie. Kiedy podbiegli sanitariusze z noszami podałam im rzęsy, każąc zanieść szybko charak-teryzatorce. Byli w takim szoku, że rzucili nosze i faktycznie pobiegli z tymi rzęsami. Po drodze spotkał ich producent i przerażony zapytał "Co z Barszczewską?! Żyje?! Co tam niesiecie?" - "Rzęsy" -odparli rozbrajająco. Tego samego wieczoru grałam jeszcze Klarę w "Ślubach panieńskich" w teatrze "Ateneum". Byłam potłuczona, miałam wielką śliwę nad okiem i spuchniętą całą twarz. Mimo to, na dożylnych lekach przeciwbólowych, zagrałam w przedstawieniu.

- Praca aktora, Jak widać, Jest pełna niebezpieczeństw... A Jaka jest Grażyna Barszczewską w domu? Lubi Jakieś domowe zajęcia, może gotowanie...

- Z potrawami to raczej proszę do mojego męża. Ja wolę ogród -sadzę, przycinam, zmieniam kwiaty. Jeszcze w stanie wojennym, ze strachu, że nie będę miała pracy, bo teatry były nieczynne, zdobyłam uprawnienia ogrodnicze. Chodziłam na kurs i zdałam egzamin. Jestem więc wykwalifikowanym ogrodnikiem. Na szczęście nie przydało mi się to na stałe. Ale wiadomości zostały. Lubię rośliny tak, jak one lubią mnie. Jest jednak wyjątek - passiflora. Nie chce ze mną współpracować. Może dlatego, że to męczennica...

- Co Jeszcze, oprócz prac w ogrodzie, lubi pani robić w wolnym czasie?

- Jeśli mam kilka letnich tygodni wybieram się nad jakieś ciepłe morze, żeby ponurkować. Te chwile, kiedy jestem pod wodą, i oglądam podwodny świat, są wspaniałe.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji