Artykuły

Tancerze Polskiego Baletu Narodowego mówią o swoich pasjach

- Każdy oczekuje czegoś innego od tancerza. Kanon klasyczny uwzględnia dane, z którego tworzy się hierarchia stanowisk, aczkolwiek to też jest obecnie ruchome. Są czynniki takie jak technika, wygląd i aparycja, aktorstwo i warunki fizyczne. Dodałbym jeszcze energię, którą najtrudniej wycenić i wymierzyć - mówią Paulina Jurkowska i Kurusz Wojeński, tancerze Polskiego Baletu Narodowego, w rozmowie z Wojciechem Giczkowskim w portalu Teatr dla Was.

W roku 2014 swoje nowe miniatury choreograficzne pokazało aż dziesięcioro artystów Polskiego Baletu Narodowego: Eduard Bablidze, Viktor Banka, Robert Bondara, Michał Chróścielewski, Joanna Drabik, Tomasz Fabiański, Anna Hop, Paulina Jurkowska, Lachlan Phillips i Kurusz Wojeński. W roku 2015 miniatury choreograficzne przygotowało dziewięcioro tancerzy: Eduard Bablidze, Robert Bondara, Michał Chróścielewski, Tomasz Fabiański, Paulina Jurkowska, Adam Kozal, Lachlan Phillips, Kristóf Szabó i Kurusz Wojeński. W 2016 roku zobaczymy także kompozycje m.in. Pauliny Jurkowskiej, Lachlana Phillipsa, Viktora Banki i Kurusza Wojeńskiego oraz tegorocznych debiutantów: Lorenza Albertiego, Łukasza Tużnika i Bartosza Zyśka. Państwo nie jesteście debiutantami. Chętnie przygotowujecie nowe choreografie. Skąd bierzecie pomysły? Czy z literatury fachowej lub z internetu, czy podglądacie mentorów?

Paulina Jurkowska - Już drugi raz mam specjalnie skomponowaną muzykę, także przez Mateusza Krautwursta. Powstał na tę okazję nowy utwór instrumentalny. W mojej pracy inspiruję się dźwiękami: na bazie muzyki wymyślam konkretny temat i buduję wokół niego ruch sceniczny. Tegoroczne założenie to hipnoza, ale nie tylko jako stan umysłu. Przełożyłam ją na codzienność. Ludzie często wpadają w wir pracy, w trans, zapominając o rzeczywistości i o bliskich. Może to brzmi banalnie, ale żyją jak zahipnotyzowani, szczególnie ci pracujący w korporacjach.

Kurusz Wojeński - Kreacje to są warsztaty i pamiętając o tym, próbuję nowych rzeczy po to, aby się rozwinąć. W tym roku chciałbym trochę inaczej wykorzystać styl tańca z moimi tancerzami. Używamy w tańcu contact improvisation, ale tak, żeby zbudować spektakl, który będzie miał sens i logikę. Opisujemy w nim codzienność i to, jak nagle może się ona zmienić, jak ironiczny potrafi być dla nas los. Często rzeczy, które dla niektórych są destruktywne, czyli na przykład jakiś rozpad, dla innych są okazją do tworzenia czegoś nowego. Relacje i uczucia zapętlają się, psują i rozpadają, w ich miejsce powstaje jednak coś nowego. Proces jest destrukcyjny i równocześnie konstruktywny. Z tego, co upadło, powstanie coś zupełnie nowego.

Na zamku w Szczecinie zdobyła Pani, razem z Patrykiem Walczakiem, Złote pointy 2010. Krytyk napisał o Pani "Na mnie największe wrażenie zrobiła Paulina Jurkowska w choreografii Komassy >>November<<. Jej taniec był niesamowicie dojrzały jak na tak młody wiek". Czy o choreografii myśli pani od zawsze? Czy jest to przypadkowy impuls do tworzenia?

PJ - Do tworzenia układów choreograficznych namówił mnie mój narzeczony. Zmotywował mnie, abym wzięła udział w Kreacjach, bo bardzo się wstydziłam. Nie ukrywam, że za każdym razem, kiedy pokazujemy coś od siebie, narażamy się krytykę. Bałam się takich opinii, bo przecież nie każdemu musi się mój pomysł spodobać. Bałam się otworzyć i pokazać wymyślony przez mnie ruch. Na co dzień jestem tancerką, mam do czynienia z różnymi choreografami i naszym zadaniem jest odtworzenie ruchu. W pewnym sensie mamy zaburzoną kreatywność. W takiej sytuacji kreatywność schodzi na drugi plan, zostaje przytłumiona. Tworzenie zaś wymaga, aby na podstawie własnego doświadczenia móc wypracować swój własny ruch i jego autorskie elementy. Czułam się w tym bardzo ograniczona, ale mimo tego uważam, że warsztaty są wspaniałe, bo motywują nas do odnajdywania siebie - nie tylko jako tancerza, ale także jako choreografa.

Debiutował Pan w "Stabat Mater" w 2007 roku. Czy obecna rola koryfeja w balecie to dziś nie jest coś więcej? Czy nie tak określa się wybitnych artystów w waszej gałęzi sztuki? Podobną rolę w zespole PBN spełnia Viktor Banka, Robert Bondara i inni pańscy koledzy, którzy poza tańcem interesują się także tworzeniem choreografii.

KW - W moim przypadku pełniona aktualnie przeze mnie rola nie miała wpływu na to, aby komponować coś nowego. Staram się tworzyć w pełni własną choreografię, aby pokazać wymyślony przeze mnie ruch. Choć, jak wcześniej wspomniała koleżanka, pracujemy z wieloma różnymi choreografami, w wyniku czego to wszystko, co oni nam przekazują, przechodzi przez nasze ciało. Ciężko się oderwać od repertuaru, który mamy w głowie. Obecnie czuję, że tworzenie nowych układów jest mi potrzebne, bo wtedy czuję się spełniony. Chcę się w tym sprawdzić i w tym kierunku dalej rozwijać. Wydaje mi się, że w ten sposób weryfikuję swój rozwój artystyczny.

W warsztatach "Kreacje" uczestniczą ochotnicy z PBN, którzy nie tylko tworzą choreografie lub w nich występują, lecz także koordynują rozmaite kwestie techniczne związane z przygotowaniem spektaklu. W ubiegłym roku w projekcie Kurusza Wojeńskiego za światła odpowiadał inny tancerz - Carlos Marin Perez. Niektórzy już odnajdują się w roli choreografów: Robert Bondara, Jacek Tyski czy Anna Hop zrealizowali w ostatnim okresie większe prace w Teatrze Wielkim, a Marta Fiedler sprawdza się jako projektantka kostiumów. Świadczy to dobrze o atmosferze w zespole oraz jej kreatywnym wydźwięku. Czy trudno namówić kogoś do grania w kompozycji stworzonej tylko dla Kreacji? Pani namawia tylko same panie?

PJ - Gdyby w moich kompozycjach, jak dotychczas, występowały same kobiety, byłoby bardzo ciekawie. Mogłoby to być jakimś wyznacznikiem, "znakiem firmowym". Tym razem jednak mam jednego mężczyznę. Nie jest trudno tancerzy namówić do występu, ponieważ każdy chce być na scenie. Kreacje to dodatkowa okazja, aby móc się pokazać nie tylko w zespole. W regulaminie mamy zastrzeżenie, że na scenie może występować maksymalnie sześcioro tancerzy. Tutaj nie tańczy się w zespole w ostatniej linii, ale można pokazać się solistycznie. Każdy jest więc chętny, aby zaprezentować swoje umiejętności i talent. Na warsztatach wszystko robimy sami. My mamy pomysł na to, jaką wybrać muzykę, jak powinny wyglądać kostiumy i jakie mają być światła na scenie, rekwizyty czy scenografia.

Jesteście już doświadczonymi uczestnikami Warsztatów w Operze Narodowej. Co one Wam dają? Czy poza satysfakcją z występów, Wasza praca przekłada się na konkretne propozycje współpracy od innych teatrów czy grup baletowych? Jak odbierają Wasze działania koledzy z zespołu?

KW - Czekamy (śmieje się). Co do zespołu - to na pewno jesteśmy oceniani.

PJ - Mnie zawsze bardzo stresuje, gdy podlegam ocenie. Dlatego bałam się wziąć udział w warsztatach. Wszyscy jednak możemy być choreografami i to jest wspaniałe w tym projekcie. Mamy wpływ na każdy detal, możemy tworzyć kostiumy, konkretne osoby są odpowiedzialne za zorganizowanie funduszy na bankiet, etc. Wzmaga to również świadomość, że każdy spektakl w Teatrze Wielkim jest wielkim przedsięwzięciem.

Macie szerokie horyzonty myślowe. Proszę powiedzieć - jaki powinien być tancerz idealny? Czy to chodzi tylko o wzrost i wyszkolenie, czy także o jakieś inne walory?

KW - Jest wiele czynników oceny. Każdy oczekuje czegoś innego od tancerza. Kanon klasyczny uwzględnia dane, z którego tworzy się hierarchia stanowisk, aczkolwiek to też jest obecnie ruchome. Są czynniki takie jak technika, wygląd i aparycja, aktorstwo i warunki fizyczne. Dodałbym jeszcze energię, którą najtrudniej wycenić i wymierzyć. Artysta, który ją posiada, wchodzi na scenę i pochłania widownię.

Ubiegłoroczny "ParaDuet" Kurusza Wojeńskiego spodobał się wszystkim. Pokazał pan stan zmienności, jakim jest kaprys, i jego oddziaływanie na otoczenie. Występujący w tej miniaturze tancerze - Adam Myśliński i Bartosz Zyśk - wychodzili spoza kurtyny, na której były wyświetlane hologramy z ich udziałem i poprzez ruch ukazywali, jak świadomie jednostka wykorzystuje chwilowe zauroczenia. Młodzi artyści tańczyli do granej na żywo muzyki S. Rachmaninowa opartej na "Kaprysie" N. Paganiniego i także dzięki temu zabiegowi efekt artystyczny tego przedsięwzięcia został pogłębiony. Czy można już uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, co chce Pan pokazać w tym roku?

KW - Tegoroczna kompozycja nosi tytuł "feelings recycling". Podjąłem współpracę z Damianem Orłowskim i do jego specjalnie napisanej muzyki w pierwszej części tańczy zespół. W drugiej części do muzyki Ludovico Einaudi tańczy tylko trio tancerzy. Ja w tym roku także nie tańczę. Bardzo trudno jest tańczyć i jednocześnie korygować wszystko to, co się dzieje na scenie.

Paulina Jurkowska w roku ubiegłym przedstawiła balet wyłącznie kobiecy. Z pięciu tancerek stworzyła grupę, która wciąż się łączy i rozpada, prezentując tańce solowe, by na koniec zjednoczyć się w tańcu idealnie zsynchronizowanym. Połączyła Pani taniec współczesny z elementami klasyki w interesującą całość. Nowoczesny utwór Mateusza Krautwursta był zdecydowanie inspirujący i z koleżankami z PBN pokazała pani huśtawkę emocji wpływających na nasze nastroje i rzeczywistość, w której żyjemy. Co dalej? Co zobaczymy w tym roku?

PJ - Tegoroczna choreografia nosi tytuł "Trans". Wyzwaniem było wspomniane włączenie w ruch mężczyzny. Jak Pan wspomniał, wcześniej moje kompozycje wykonywały same panie. Tym razem pragnęłam stworzyć duet, co okazało się nie być łatwym zadaniem. Zaczęłam po raz pierwszy myśleć o ruchu męskim. W jaki sposób mężczyzna poprowadzi swoją partnerkę i jak pokaże swoje uczucia. Efekt - zobaczymy. A muzyka? W tym roku także jest wspaniała!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji