Artykuły

"Księgi Jakubowe" w teatrze. Pierwsza taka recenzja

"Księgi Jakubowe" Olgi Tokarczuk w reż. Eweliny Marciniak w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Rafał Hetman na blogu CzytamRecenzuje.pl.

Kiedy usłyszałem, że "Księgi Jakubowe" zostaną przeniesione na deski teatru, od razu zacząłem się zastanawiać, jak ponad tysiąc stron książki uda się sensownie zaadaptować na scenie i zmieścić w trzygodzinnym przedstawieniu? Wizyta w teatrze pokazała, że się nie da.

Nie da się, bo spektakl na podstawie książki Olgi Tokarczuk w Teatrze Powszechnym trwa aż 4,5 godziny, więc grubo ponad standard. Ale warto poświęcić pół dnia, żeby zobaczyć, jak wygląda adaptacja "Ksiąg" w reżyserii Eweliny Marciniak, bo przedstawienie robi wrażenie.

Patrzę na ten spektakl przede wszystkim jako czytelnik, bo znawcą teatru niestety nie jestem. I jako czytelnik jestem wdzięczny, że "Księgi Jakubowe" w wersji teatralnej wnoszą do dzieła Olgi Tokarczuk dodatkowe możliwości interpretacji, a także inaczej rozkładają akcenty całej powieści.

Ewelina Marciniak zrobiła z "Ksiąg" opowieść o przenikaniu się żarliwego mistycyzmu z groteską oraz ślepej religijności z erotyzmem. W książce Olgi Tokarczuk te wątki się pojawiają, ale nie są tak wyraźne jak w przedstawieniu przygotowanym w Teatrze Powszechnym.

Reżyserka nie skupiła się na opowiadaniu całej historii przedstawionej w książce (bo technicznie byłoby to nie do zrobienia). Nie nazwałbym nawet przedstawienia adaptacją, ale raczej impresją na temat "Ksiąg Jakubowych". Bo właściwie oglądamy tutaj ciąg scen, które łączy tylko cienka fabularna nić (może za mało wyraźna dla tych, którzy książki nie czytali).

Ale to się wcale nie liczy, bo przedstawienie w Powszechnym broni się samo zwłaszcza formą. Na scenie oglądamy kilka zupełnie różnych światów (świetna scenografia, gra świateł i dźwięków) zanurzonych w piachu, mgle i oparach kadzidła. Mamy zabawę konwencją i trochę zabawy treścią książki, bo Ewelina Marciniak pozwoliła sobie nie tylko na adaptacyjną modyfikację treści, ale także na dopisanie kilku epizodów, których w książce nie ma. Dzięki tym zabiegom przedstawienie "Księgi Jakubowe" świetnie dopełnia książkę "Księgi Jakubowe".

Na wpół realne, wpół magiczne światy, które oglądamy na scenie intrygują, niepokoją, ale i zachwycają. Książkowy świat fascynował i niemal prosił, by go odkryć. Ten teatralny odkrywa się sam, uwodzi, a później nie daje o sobie zapoimnieć, choć nie zawsze w pełni go rozumiemy (taki też był Jakub Frank dla wielu swoich wyznawców). Niech najlepszą rekomendacją będzie fakt, że po dwudziestu czterech godzinach od spektaklu nadal przed oczami pojawiają mi się obrazy, które oglądałem w teatrze.

Jak przyznaje reżyserka, spektakl powstał z myślą o tych, którzy książki nie czytali. Ale wydaje mi się, że ci którzy mają za sobą lekturę "Ksiąg Jakubowych" i pójdą do Teatru Powszechnego, będą bawili się o wiele lepiej niż ci, którzy książki Tokarczuk nie przeczytali. I stwierdzenie "bawili się" jest tutaj jak najbardziej na miejscu, bo wizytę w teatrze potraktowałem jak zabawę z Jakubem Frankiem - bohatera książki umieściłem w zupełnie innym kontekście, w innej, bo teatralnej rzeczywistości, i obserwowałem, jak sobie poradzi. No i poradził sobie, nie tak, jak się spodziewałem, ale dał radę. Z resztą nie tylko on. Jenta, Chana, Nachman i Gitla też. Gitla też.

Spieszcie się oglądać ten spektakl, bo jak się minister kultury dowie, co się w Powszechnym na scenie wyprawia, ile gołych tyłków pokazuje i cycków "jędrnych i dużych", jak się żydostwo z katolicyzmem miesza, że nie wiadomo, kto jest kto, to zamknie ten teatr na cztery spusty.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji