Artykuły

Szewcy w Kaliszu

XI Kaliskie Spotkanie Tea­tralne rozpoczęła się w tym roku od premiery "Szewców" Stanisława Ignacego Witkiewi­cza, zaprezentowanej przez teatr gospodarzy i od razu sta­ło się jasne, że jest to wyda­rzenie artystyczne o randze fe­stiwalowej. Nareszcie mamy prawdziwego Witkacego, reali­zację bliską założeniom ideo­wo-artystycznym jego drama­turgii i jego teatru. I to reali­zację jednej z jego najważniej­szych sztuk.

Reżyser kaliskiego przedsta­wienia Maciej Prus zrozumiał, że specyfika twórczości Witka­cego polega na owej przedziw­nej syntezie konkretu i meta­fory. Bez konkretu nie ma Witkacego, podobnie jak bez ogólnoludzkich treści, które z tego konkretu wynikają i bez starannie przemyślanej formy, do której autor "Szewców" przywiązywał tak wielką wa­gę.

Widziałem przedstawienia sztuk Witkacego przechylone bądź w stronę prawdy obycza­jowej i portretu epoki, bądź w kierunku abstrakcji i "czy­stej formy". Tu uderzające by­ło znalezienie równowagi po­między obu elementami dzieła tego pisarza. Stąd wyszła tak jasno i klarownie w kaliskim przedstawieniu treść intelek­tualna, sens "Szewców". Na scenie leżą całe stosy praw dziwnych autentycznych bu­tów. Szewcy stukają prawdzi­wymi, autentycznymi młotka­mi, posługują się kopytem i innymi akcesoriami tej pracy. Ich ruchy są sprawne. Nie ma tu żadnego markowania, żad­nego udawania i dopiero z te­go autentyku wyrasta wielka problematyka naszych czasów, rola pracy w życiu człowieka bunt ludzi pracy przeciw nie­sprawiedliwości społecznej prześladowanie rewolucjoni­stów, ich zwycięstwo i nowe problemy, związane z formo­waniem się nowej władzy, jej kłopoty jej technika, jej per­spektywy. Intuicja Witkacego była genialna. Szczególnie hi­storia Gnębona Puczymordy wywiera wstrząsające wraże­nie. I nie należy tu mówić o żadnych proroctwach: po pro­stu Witkacy umiał precyzyj­niej myśleć, lepiej przewidy­wać od wielu jemu współczes­nych, znał lepiej nasz kraj i ludzi. Bezbłędna jest jego ana­liza genezy faszyzmu jego źró­deł społecznych i psychologicz­nych, oraz jego wszelkich kon­sekwencji.

Przedstawienie Prusa ma wiele zalet. Pięknie wydoby­wa powiązania Witkacego z Wyspiańskim, uwypuklając ca­łą dialektykę tego procesu: na­wiązanie do Wyspiańskiego jak również przezwyciężanie jego wpływu przez Witkacego, jego ironiczny stosunek do solidarystycznych elementów twórczości autora "Wesela", a szczególnie do jego chłopoma­nii. Mocno zaakcentowany zo­stał także krytyczny stosunek Witkacego do tych, którzy chcieli wykorzystać twórczość Wyspiańskiego dla celów nacjonalistycznych. Jeden z chło­pów mówi: "my tu przyszli z chochołem samego pana Wys­piańskiego, z którego idei na­wet faszyści chcieli zrobić pod­stawę metafizyczno - narodo­wą ich radosnej wiedzy o użyciu państwa dla celów sa­moobrony międzynarodowe; koncentracji kapitału" A Sajetan stwierdza kategorycznie "Dość mi z tymi (...) z powyspiańskich gmachów nędznych jego epigonów". Słowa te od­nosić się miały zapewne do Karola Huberta -Rostworow­skiego, najbardziej "powyspiańskiego" pisarza i sztanda­rowego twórcy endecji.

Trafnie uchwycił także Prus panerotyzm Witkacego, uoso­biony w postaci księżnej Iriny Wsiewołodownej, przedmiotu pożądania wszystkich nieledwie postaci sztuki. Erotyzm ten jest ostry, pełen seksu, ale nie ma w nim ani pornografii, czy obleśnego ślinienia się.

Najlepiej udało się Prusowi zakończenie drugiego aktu. Wielka scena, w której dziar­scy chłopcy Gnębona Puczy­mordy "uszewczają się", ogarnięci powszechnym prag­nieniem pracy, wywiera ogromne wrażenie. Oto wspa­niałe zwycięstwo rewolucji: nie tylko poprzez walkę i siłę, lecz także poprzez pracę, poję­tą jako najgłębsza potrzeba i twórcza radość człowieka.

Do sukcesu kaliskiego przed­stawienia "Szewców" przyczy­niła się bardzo prosta i przej­rzysta, choć do głębi przemyś­lana forma spektaklu. Tak jakby Prus posłuszny był sło­wom Sajetana: "Na miłość boską, tylko nie róbcie tych sztuczek z tak zwanego "no­wego teatru", bo się tu oto przed wami na te dywany wy­rzygam". Intencje reżysera zrozumiał doskonale scenograf Łukasz Burnat, który już w inscenizacji "Wścieklicy" do­wiódł, jak dobrze wyczuwa styl Witkacego.

Poziom aktorski przedstawienia jest nierówny Bardzo dobra jest EWA MILDE jako księżna Irina Wsiewołdowna. Dzielnie radzi so­nie z bardzo trudną rolą Sajetana JANUSZ MICHAŁOWSKI. Wyrazi­stym Kmieciem jest CEZARIUSZ CHRAPKIEWICZ, dobre momenty ma w roli czeladnika II HENRYK TALAR. Naromiast zawiodły wy­raźnie dwie ważne role: prokuratora Scurvyu i Gnębona Puczymordy. ZBIGNIEW BEBAK test w roli prokuratora zbyt zewnętrzny, zbyt powierzchowny. A test to postać niezwykle bogata i skomplikowa­na. Nietrudno się domyślić kogo miał tu na myśli Witkacy, pisząc "Szewców" To przecież konter­fekt sympatyzującego z faszysta­mi ministra Grabowskiego, który był prokuratorem w procesie brze­skim, a potem został ministrem sprawiedliwości, wsławiwszy się prześladowaniem komunistów. Peł­ne odczytanie tej ważnej postaci dodałoby przedstawieniu ostrości politycznej. To samo dotyczy wo­dza faszystów Gnębona Puczymor­dy. ZBIGNIEW LESIEŃ pozwala zaledwie domyślić się możliwości jakie kryją się w tej roli. Nato­miast dobrze zarysowali charakte­rystyczne sylwetki Hiper-Robociarza i lokaja Fierdusieńki WOJ­CIECH NOWICKI i WOJCIECH STANDEŁŁO.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji