Artykuły

Przeżuwanie Boga

Szekspir przestrzega: należy obawiać się tych wszystkich "grzeszników usprawiedliwionych przez wiarę" - dla których własna dziejowa doniosłość jest funkcją cudzego upadku - pisze ks. Andrzej Luter.

"Usta pełne Boga,

Jakbym przeżuwał tylko jego imię"

(William Szekspir, "Miarka za miarkę"

tłum. Piotr Kamiński)

W roku 1616, czterysta lat temu, jednego dnia zmarli William Szekspir i Miguel de Cervantes. Nie ulega wątpliwości, że należą oni do ekskluzywnego grona najważniejszych w historii artystów i myślicieli; a może nade wszystko myślicieli, którzy potrafili swoją myśl przełożyć na arcydzieła sztuki.

Łączyła ich nadzwyczajna odwaga i wnikliwość w tropieniu i drążeniu najbardziej skrywanych zakątków ludzkiej natury. Człowiek w ich dziełach jest zdezorientowany, nierzadko zagubiony, bezradny wobec samego siebie i rzeczywistości, w której przychodzi mu istnieć. Odeszli razem, w tej samie dobie. Zrewolucjonizowali sztukę. Nieśmiertelni.

W Teatrze Dramatycznym odbyła się premiera "Miarki za miarkę" Szekspira w reżyserii Oskarasa Koršunovasa z Litwy. "To opowieść o władzy, jej dramacie i absurdach. Szekspir pyta, czy rządzący mogą być sprawiedliwi i moralni, czy też wykorzystują moralność, by zdobyć i sprawować władzę" - mówi reżyser. I o tym jest ta przewrotna sztuka: okrutna i brutalna, ale okraszona czarnym humorem, ironią, ludzką śmiesznością. Rządzący swoim skrajnym radykalizmem legitymizują wobec otoczenia swoją "nieskalaną moralność", potępiając wszelkie możliwe "zgorszenia". Uwaga ta dotyczy i władców politycznych, i tych kościelnych, religijnych. Z jednej strony - maska, zakłamanie wewnętrzne rodzące hipokryzję, a z drugiej - wzmożona ortodoksja, pobożność i pryncypialne moralizatorstwo. Łatwiej uchodzić wtedy na zewnątrz za "bezgrzesznego", można też bezkarnie rzucać anatemami. Pryncypializm ma uwiarygodnić moralnego uzurpatora w oczach innych. Dotyczy to nie tylko Angela, ale właściwie wszystkich postaci tego dramatu. Dotyczy nas, tu i teraz. Aktualność Szekspira jest piorunująca. Niektórzy zarzucają Koršunovasowi zbytnią nachalność w aktualizacji przesłania sztuki. Osobiście też nie lubię jak coś jest mi podawane "na tacy", natrętnie uwspółcześniane. Szekspir takich zabiegów nie potrzebuje. Muszę jednak przyznać, że ani przez moment w ciągu ponad trzech godzin spektaklu nie miałem wrażenia indoktrynacji. Owszem, rzecz dzieje się w scenografii odtwarzającej "jeden do jednego" prezydium polskiego sejmu, ale reżyser nie gubi z pola widzenia uniwersalizmu Szekspira.

"Miarka za miarkę" to rzecz o politologii pokusy. W Biblii pokusa towarzyszy już pierwszym ludziom, szczególnie przy drzewie poznania dobra i zła. A potem ten motyw powtarza się nieustannie. "Rzekł diabeł do Niego: Tobie dam potęgę i wspaniałość tego wszystkiego, bo mnie są poddane i mogę je odstąpić, komu chcę. Jeśli upadniesz i oddasz mi pokłon" (Łk 4, 7)

Arcybiskup Józef Życiński, nieżyjący już niestety, dostrzegamy coraz mocniej jego nieobecność, analizując ten fragment ewangelii według świętego Łukasza, zauważył, że złożona oferta wydawała się atrakcyjna pragmatycznie. Ostatecznie tyle razy każdy z nas musi się kłaniać różnym bałwanom. Jeden ukłon więcej nie stanowi dramatu. Uwolnienie wielkiej dziedziny zdarzeń spod mocy zła stanowi wszak ważne osiągnięcie. Coś za coś. Nie należy się gorszyć ani umiejętnością mocnych kompromisów, ani też koalicjami, które mimo wszystko mogą okazać się skuteczne. Trzeba wyzwolić się z naiwnych tęsknot za prostym światem i nauczyć trudnego realizmu.

Tą samą metodą można by usprawiedliwić pozostałe pokusy. Cóż złego jest ostatecznie w przemianie kamieni w chleb (Łk, 4,3), skoro przemiana wody w wino w Kanie ma do dziś tak dobrą prasę? Także efektowny skok z narożnika świątyni może przynieść wiele następstw pozytywnych (Łk 4,9); zainteresowani pielgrzymi będą komentować i chwalić Boga.

Przy podobnym stylu można reaktywować nowe formy bałwochwalstwa, w którym decydującą rolę będzie odgrywał sukces, spektakl, korzyść, sojusz polityczny, kompleksy osób spragnionych publicznego pokłonu, a tak naprawdę chodzi o władzę, a nie o prawo, nie o wolność, i nie o sprawiedliwość.

Fragment dialogu Angela i Eskalusa z "Miarki":

ANGELO

Prawo nie może być jak strach na wróble:

Stać w polu, płosząc drapieżne ptaszyska,

Aż doń przywykną i niepomne trwogi,

Grzędę zeń zrobią.

ESKALUS

Racja, tnijmy ostro,

Ale roztropnie, miast rąbać toporem

Na śmierć (...)

Czy byś choć raz nie zbłądził, na wzór tego,

Którego dzisiaj tak surowo karzesz,

I przeciw sobie prawa nie obrócił?

ANGELO

To jedno - czuć pokusę, Eskalusie,

Co innego jej ulec. Nie zaprzeczam,

Że wśród dwunastu przysięgłych, co mogą

Skazać więźnia na śmierć, bywa złoczyńca

Gorszy od niego. Sprawiedliwość chwyta

To, co wypatrzy. Cóż prawo obchodzi,

Że złodziej sądzi złodzieja? Kto znajdzie

Klejnot na drodze, schyli się, podniesie,

Jeśli go ujrzy; jeśli nie - przydepnie

I pójdzie dalej, ani myśląc o nim.

Jego występku nie umniejszysz, mówiąc,

Że ja nie jestem bez winy; mów raczej,

Że gdy ja, sędzia, splamię się czymś takim,

To śmierć mnie spotka, z własnego wyroku,

Bez żadnych względów. Musi umrzeć, panie.

(tłum. Piotr Kamiński)

Bożek władzy niszczy człowieka. Niestety, czasami w Kościele pojawiali się i pojawiają wciąż, entuzjaści podobnych bożków. Kiedy we Francji Charles Maurras propagował idee narodowego katolicyzmu, niektóre środowiska przyjmowały go entuzjastycznie, bo w prawicowych sloganach Akcji Francuskiej widziały możliwość przeciwdziałania laickim, antyklerykalnym hasłom. Tymczasem Kościół nie rozwija się w zderzeniu politycznych haseł, lecz w samotnej modlitwie Chrystusa na pustyni. Po dwudziestu latach Kościół francuski odciął się od Maurrasa, uznając, że kierowana przez niego Akcja Francuska traktowała religię instrumentalnie, stawiając wyrachowanie nad wiarę w łaskę Chrystusa. Maurras ogłosił się wtedy agnostykiem. Ten zabójczy styk polityki i religii widzimy dzisiaj w Polsce. Żyjemy w czasach wielkiego przeżuwania Boga.

ANGELO

(...) Usta pełne Boga,

Jakbym przeżuwał tylko jego imię,

Gdy w sercu wzbiera zło, wielkie, potężne,

Ze mnie poczęte. Państwo, które zgłębiam,

Jak dobra książka zbyt często czytana,

Zda mi się suche i nudne. Powagę,

Którą - zatkajcie uszy - tak się szczycę,

Sprzedam za pawie piórko, niech na wietrze

Powiewa sobie. O dumny urzędzie!

Jak często strojem, zewnętrzną powłoką,

Głupców tumanisz; nawet mędrca duszę

Opętasz czczym pozorem. Krew nie woda.

Dajcie szyld "anioł" nad diabelskim rogiem,

A będzie diabeł, jak był. Kto tam idzie?

(tłum. Piotr Kamiński)

Szekspir przestrzega: należy obawiać się tych wszystkich "grzeszników usprawiedliwionych przez wiarę" - dla których własna dziejowa doniosłość jest funkcją cudzego upadku. Im brzydszy jest świat, tym jestem piękniejszy - szczególnie wówczas, gdy pięknym słowem ów świat piętnuję; albo przez ślepotę, albo przez pychę, albo przez cynizm - utrwalam tym samym jego brzydotę. Tym jestem czystszy im inni bardziej są zbrukani - a więc staję się bez żadnego wysiłku pół-aniołem, może pół - Bogiem, a w końcu Bogiem. Jest w tym niemoralność, skrywana za wzniosłymi słowami!

Bohaterowie "Miarki za miarkę": Książę, Angelo, Eskalus, Izabela, Pompej, Lucjo, Klaudio, Piana, Łokieć, dozorca więzienny, Marianna - oni wszyscy są egzemplifikacją owej "niemoralności". I tylko Barnardyn jest sobą: siedzi w więzieniu i upija się do nieprzytomności, nic od świata nie oczekując, chce jeszcze tylko trochę pożyć, bo nie jest gotowy na śmierć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji