Artykuły

Powrót do "Elektry"

Zgadzam się z M. Fik (POLITYKA 1) że "Elektra" w Teatrze Dramatycz­nym nie jest spektaklem w pełni udanym, wydaje mi się jednak, ta recenzentka "Polityki" (podobnie zresz­tą jak inni krytycy, piszący o tym spektaklu) nie wniknęła w istotne przyczyny częściowej porażki, ani też nie wysnuła wniosków z dwu ról, powszechnie uznanych za kreacje. Mam, oczywiście, na myśli Elektrę Jankowskiej i Żebraka Holoubka.

Giraudoux napisał "Elektrę" bez mała 40 lat temu, jako pisarz "awan­gardowy" i modny. Gdy moda mi­nęła, uznano go za klasyka, który nie wytrzymał próby czasu. Czy jednak tekst pisarza naprawdę anachronicz­nego mógłby dostarczyć materiału tło dwu kreacji tak znakomitych i współ­czesnych jak wyżej wymienione? W moim przekonaniu "Elektra" Giraudoux wbrew opinii krytyków dopiero teraz nabrała zaskakującej wręcz aktualności. W "Elektrze" autor podjął prekursorsko dwa problemy, które właśnie dziś znalazły się w centrum uwagi cywilizowanego świata: bunt kobiet i kontestację młodzieży Giraudoux - podobnie jak Czechow - pisał jednak dla zespołu, który był naprawdę zespołem, nie zaś konglomeratem heterogenicznych osobowości aktorskich. W teatrach warszawskich prawdziwym zespołem od dawna dysponuje właściwie tylko Teatr Współczesny. Warunkiem powstania zespołu - poza indywidualnością kierownika - jest bowiem ciągłość kierownictwa trwająca przez dłuższy czas. Historia teatru dostarcza na to aż nadto dowodów. Teatr Dramatyczny po różnych, nieustannie u nas dokonywanych "tasowaniach kart" - w chwili obecnej po prostu nie ma zespołu, który umożliwiłby naprawdę nowatorską in­scenizację "Elektry". Przedsmak tego, czym mogłaby być taka inscenizacja, daje duet Jankowska-Holoubek. Bo wbrew twierdzeniu M. Fik obie te role znakomicie się dopełniają. Sa­motność Elektry to organiczny ele­ment postaci, której tragedią jest wła­śnie osamotnienie. Rozpaczliwe osa­motnienie istoty młodej, wrażliwej i kruchej w świecie, w którym zabrak­ło dorosłych, zabrakło "opiekunów". A Żebrak w interpretacji Holoubka nie jest "bogiem", lecz demonem, któ­ry ujawnianymi prawdami do białości rozżarza destrukcyjne uczucia, tra­wiące Elektrę.

W tym samym numerze "Polityki" czytaliśmy obszerny artykuł na temat tzw. "gitowców". Czyż Elektra, wsku­tek niezawinionych przez siebie oko­liczność, zdolna jedynie do nienawi­ści i niszczenia - nie jest jakimś metaforycznym uogólnieniem postaw, które w rzeczywistości społecznej wy­rażają się m.in poczynaniami "gitowców" oraz innych grup młodzie­ży, dotkniętej ciężkimi zaburzeniami osobowości? I czy niedoskonały, w ja­kimś sensie kaleki spektakl w Teatrze Dramatycznym nie jest przypadkiem jeszcze jednym sygnałem ostrzegaw­czym, który powinien dać do myśle­nia psychologom, pedagogom, socjo­logom i w ogóle wszystkim, poczu­wającym się do odpowiedzialności za młode pokolenie, za jego sytuację psychiczną, za układy kulturowe, które tę sytuację powodują?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji