Artykuły

Trzeci wymiar teatru

"Piotruś Pan" Jeremiego Przybory i Janusza Stokłosy w reż. Janusza Józefowicza w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Katarzyna Fryc w Gazecie Wyborczej Trójmiasto.

Teatr Muzyczny w Gdyni ma kolejny murowany hit. "Piotruś Pan" w trójwymiarze to imponujące widowisko, jakiego Trójmiasto jeszcze nie widziało. Do końca tego sezonu wszystkie bilety zostały już wyprzedane.

W ostatni czwartek, zaledwie dwa dni przed sobotnią premierą, wiele scen było jeszcze w proszku, a atmosfera w teatrze, zwłaszcza za kulisami, była naprawdę gorąca. Oświetlenie niedopracowane, rekwizyty niedostarczane na czas, reżyser miał jeszcze wiele uwag do pracy aktorów - tych profesjonalnych i dziecięcych. Na dopracowanie szczegółów mogło zabraknąć czasu.

Ale się udało! Profesjonalizm, adrenalina i mobilizacja zrobiły swoje - premiera wypadła świetnie.

Bajkowa sceneria w 3D

To trzecia teatralna produkcja w Polsce przygotowana w 3D, którą widzowie oglądają w specjalnych okularach.

Pomysł Janusza Józefowicza - autora inscenizacji, choreografii i reżysera, na co dzień szefa warszawskiego teatru Studio Buffo - by opowieść o przygodach Piotrusia Pana zainscenizować w trójwymiarze, okazał się strzałem w dziesiątkę. Po pierwsze, dlatego że jest adresowana do całych rodzin, głównie do dzieci, które uwielbiają takie dynamizujące akcję nowinki. Po drugie, bajkowy charakter tej opowieści, jej egzotyczna sceneria jako tło dziecięcych przygód dają wyobraźni inscenizatorów ogromne pole do popisu i aż proszą się o dodatkowe środki wyrazu.

Technologia stereoskopowa 3D, wykonana przez warszawską firmę Platige Image, okazała się największą ozdobą tego przedsięwzięcia - bez konieczności częstej zmiany dekoracji zabiera widza w kolejne baśniowe krainy, w dodatku oferując oglądanie świata z różnej perspektywy: z lotu ptaka, z poziomu morskiej głębiny czy miejsc ukrytych pod ziemią.

Po latach pewnie będziemy pamiętać "Piotrusia Pana" jako debiut tej technologii w trójmiejskim teatrze, a także narodziny dwóch aktorskich talentów - Julii Totoszko i Piotra Zamudia. Zwłaszcza 10-letnia Julia (córka Marty Smuk, aktorki Muzycznego, i wokalisty Mariusza Totoszki) w roli Wendy Darling zaprezentowała się jako wschodząca gwiazda sceny. W jej wykonaniu usłyszeliśmy parę świetnie zaśpiewanych lirycznych piosenek, którymi podbiła publiczność. Natomiast 12-letni Piotr w tytułowej roli to chłopiec pełen werwy, świetny tancerz, który ma w sobie naturalną łatwość pracy na scenie i potrafi przykuć wzrok. Zresztą cała grupa aktorów dziecięcych zaprezentowała się nad wyraz dobrze.

Dwie żony pana Darling

Z zespołu aktorskiego najlepiej (bo też najwięcej miał do zagrania) wypadł Rafał Ostrowski jako pan Darling, a zwłaszcza jako kapitan Hak, przebiegły dowódca okrętu "Wesoły Roger" z bandą nierozgarniętych piratów na pokładzie. W scenach rozgrywających się w domu państwa Darling jako jego żona partneruje mu w pierwszym akcie Katarzyna Kurdej, a w drugim... Anna Urbanowska.

- Pan Darling wcale nie zmienił żony. To ja nie mogłem oprzeć się pokusie zaprezentowania dziś wieczorem obu pań. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tę artystyczną niekonsekwencję - mówił po premierze Janusz Józefowicz.

Poza tym reżyser jest konsekwentny - przez dwie godziny prowadzi widzów przez imponująco zainscenizowany rozrywkowy spektakl z prostym przesłaniem, że w każdym z nas tkwi dziecko, które nie chce dojrzeć. Ogrzewa pochodniami, pryska wodą, zachwyca trójwymiarowym obrazem - przez te dwie godziny w Muzycznym wszyscy jesteśmy jak dzieci.

Józefowiczowi i jego ekipie udało się ograć całą przestrzeń Teatru Muzycznego - oprócz sceny miejscem akcji jest także proscenium (skąd wyłania się krokodyl, który kapitana Haka pozbawił ręki), rozgwieżdżony sufit (stąd zlatuje Piotruś Pan), widownia (gdzie docierają Indianie), a nawet ściana za plecami publiczności, bo tam rozgościły się morskie syreny. Jest też dron ryba (taka sama, jak w "Czyż nie dobija się koni?" w gdańskim Teatrze Wybrzeże), są lalki, nawet żywy pies.

Na tym teatralne czary się nie kończą. Realizatorom udało się nie tylko wykreować wirtualną rzeczywistość w trójwymiarze, lecz także wskrzesić artystów, których od lat już z nami nie ma. Jak to się dzieje, że historię państwa Darling i ich dzieci puentuje sam Jeremi Przybora, autor libretta, warto przekonać się samemu.

Kto jeszcze nie kupił biletu, niech żałuje - wszystkie do końca tego sezonu już wyprzedane.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji