Artykuły

"Wrocław jest zarówno dla cyklistów, jak i kibiców Śląska" - "dobra zmiana" czeka Wrocław

Wystąpienie Jarosława Obremskiego, senatora popieranego przez PiS, sformatowało debatę o strategii wrocławskiej kultury. I nie można oprzeć się wrażeniu, że właśnie dotyka jej "dobra zmiana" - pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.

Prelekcja Obremskiego otworzyła Wrocławskie Forum Kultury, poświęcone tworzeniu strategii dla kultury w naszym mieście.

Dziwne to było spotkanie - na widowni mnóstwo wolnych krzeseł, na sali żadnych - poza Jarosławem Fretem, reżyserem, szefem Instytutu Grotowskiego, kuratorem ESK - artystów. Garstka organizatorów życia kulturalnego, kilku dyrektorów i pracowników wrocławskich instytucji, niewielkie grono przedstawicieli organizacji pozarządowych. Wśród prelegentów, poza senatorem Obremskim, Mirosław Spychalski, nowo mianowany dyrektor TVP Wrocław (podkreślał, że jego wystąpienie ma prywatny charakter), Grzegorz Roman, pełnomocnik prezydenta Wrocławia do spraw transportu aglomeracyjnego, szef rady artystycznej ESK, Dominika Kawalerowicz i Marek Sztark z ESK, a spoza urzędniczo-politycznego grona - kulturoznawca Tadeusz Mincer i wyżej podpisana.

Nikłe zainteresowanie, z jakim spotkała się debata, tłumaczy brak odpowiedzi na kontrowersyjne tezy wygłoszone przez senatora PiS, o którym prezydent Rafał Dutkiewicz mówi, że jest prawdziwym ojcem sukcesu wrocławskich starań o stolicę kultury.

Wielokulturowość jest antropologicznym błędem

"Odwaga" - to słowo powtarzało się w wypowiedzi Obremskiego kilkakrotnie. Ale była to odwaga wilka, który podczas spotkania ze stadem owiec nie obawia się ogłosić: "nie jestem wegetarianinem".

Obremski zaczął łagodnie - od platońskiej triady dobra, piękna i prawdy, której odrzucenie ma być początkiem cywilizacyjnej agonii. Mówił o tym, że potęga smaku została unieważniona, zastąpiona parcianą retoryką, która sprawia, że reagujemy tylko na machanie bejsbolową pałką. Jako przykład podał scenę z legnickiego spektaklu "Hymn narodowy", którego nie oglądał, ale słyszał, że aktor grający Macierewicza onanizuje się przy nagraniach z kokpitu tupolewa. - Nie oceniam - zaznaczał. - Ale czy jest tu jeszcze przestrzeń na subtelność?

Mówił o upadku autorytetów, o medialnej detonacji, która zakłóca przestrzeń odbioru sztuki (a propos "Śmierci i dziewczyny", głośnego spektaklu w Teatrze Polskim), o mediach goniących za hałasem. - Piotr I mówił, że wygrywa ten, kto pierwszy złamie zasady. Czy tego chcemy? Błogosławieni cisi, w niebiosach to oni dostąpią królestwa niebieskiego. Miejmy odwagę wspierać to, co piękne, dobre i prawdziwe, a nie głośne i wyzywające.

Ubolewał, że teatr nie gra klasyki - w tym samym czasie dwieście metrów dalej trwał drugi maraton "Dziadów" Mickiewicza w reżyserii Michała Zadary, z Juliuszem Braunem, Grzegorzem Gaudenem, Bartłomiejem Sienkiewiczem na wypełnionej szczelnie widowni.

Pytał, czy sztuka musi być zaangażowana. Czy artyści nie wchodzą w próżnię zostawioną przez dziennikarzy. - Żurnaliści nie służą prawdzie - mówił. - Kultura i sztuka w polityce miejskiej nie może być podporządkowana budowaniu obywatelskości. Grozi prostacką budową kapitału społecznego. Takie myślenie jest myśleniem bolszewickim!

Niektóre tezy brzmiały wręcz niebezpiecznie i trudno w nich było nie odnaleźć niepokojących ech zbrodniczych ideologii XX wieku - niezależny senator popierany przez PiS w swoim wystąpieniu mierzył się z mitem równości kultur, prowadzącym - jego zdaniem - do "przymusu prostackiej tolerancji": - Wielokulturowość jest antropologicznym błędem, a jej budowanie polega na zredukowaniu naszej kultury. Miejmy odwagę, hierarchizujmy kultury, uwierzmy, że są kultury barbarzyńskie. Oceniajmy, mówmy: moje, wrocławskie - obce.

"Wrocław jest zarówno dla cyklistów, jak i kibiców Śląska"

Apelował, żeby we wrocławskiej strategii znaleźć miejsce dla religijnych i duchowych poszukiwań wrocławian i nie powielać błędów Zachodu.

Grzmiał o upadku krytyki artystycznej, o tym, że otwierając "Gazetę" ma wrażenie, że każdy event na milę ociekający szmirą znajdzie swojego adoratora, bo nie jakość jest ważna, lecz to, z jakich pozycji wypowiada się artysta. - A jeśli - dodawał - dodatkowo jest z grupy wykluczonych, to wara od krytyki, bo ważna jest sprawa.

Zachęcał do zasypywania podziałów w kulturze, bo przecież "Wrocław jest zarówno dla cyklistów, jak i kibiców Śląska".

Na koniec kilkakrotnie podkreślał, że głosi swoje prywatne poglądy, do których - jako polityk i urzędnik - ma prawo. A jako obywatel - odwagę, która pozwala je wypowiedzieć. Do poglądów ma faktycznie prawo, jak każdy z nas. Jednak wypowiadanie takich tez na publicznym forum przez prominentnego przedstawiciela władzy podczas debaty poświęconej kształtowaniu polityki kulturalnej daje - niezależnie od woli organizatorów - czytelny komunikat: kultura będzie poddawana politycznej presji, a margines wolności niebezpiecznie się kurczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji