Artykuły

Dlaczego TVP nie pokazała "Pegaza"?

W środę, 6 kwietnia, jednym z tematów telewizyjnego "Pegaza" miał być "Hymn narodowy", spektakl legnickiego Teatru Modrzejewskiej. Jednak widzowie, którzy usiedli przed telewizorami o 22.45, zamiast "Pegaza" zobaczyli dyskusję o imigrantach.

Widzowie TVP 1 nie obejrzeli debaty o przedstawieniu Przemysława Wojcieszka, ani o innych tematach tego zarejestrowanego w poniedziałek w telewizyjnym studio programu (książce Michała Łuczewskiego "Odwieczny naród. Polak i katolik z Żmiącej" czy spektaklu "Ojczyzna" Justyny Sobczyk) - tego wieczoru "Pegaz" prowadzony przez Agnieszkę Szydłowską i Marka Horodniczego w ogóle się nie pojawił na antenie. Rano nieaktywny był także profil programu na Facebooku.

TVP: Zdecydowały kwestie techniczne

O komentarz poprosiliśmy Aleksandrę Gieros-Brzezińską, rzeczniczkę prasową TVP. Po kilku godzinach dostaliśmy maila z jednozdaniowym komunikatem: "Odcinek nie został wyemitowany z przyczyn technicznych". Tym samym rzeczniczka potwierdziła wcześniejsze informacje, które przekazała nam redakcja TVP Kultura. Nikt jednak nie był w stanie powiedzieć, dlaczego profil "Pegaz TVP" zniknął z Facebooka. W redakcji TVP Kultura dowiedzieliśmy się, że i w tym przypadku zadecydowały "przyczyny techniczne". Po naszej rozmowie profil został ponownie opublikowany. Nie znajdziemy na nim jednak żadnych informacji dotyczących przyczyn braku emisji wczorajszego programu.

- Nie ma mowy o żadnej cenzurze. Potwierdzam, że zdecydowały przyczyny techniczne, nie mogę ujawnić jakie konkretnie, nie jestem ich wszystkich pewien - powiedział "Wyborczej" Mateusz Matyszkowicz, dyrektor TVP Kultura. Jego stacja odpowiada za produkcję emitowanego w TVP1 "Pegaza". - Dowodem na to, że nie ma u nas tematów tabu niech będzie to, że w poniedziałek w "Tanich draniach" naszym gościem będzie Lech Raczak, kontrowersyjny twórca teatralny. Nie mogę powiedzieć, czy wczorajszy program będzie jeszcze wyemitowany, nie znam wszystkich technicznych uwarunkowań - tłumaczy Matyszkowicz.

Czy program jest zagrożony? - "Pegaz" jak najbardziej zostaje na antenie, kolejna emisja w przyszłą środę - uspokaja dyrektor TVP Kultura. I dodaje: - Nasze dotychczasowe programy pokazały, że jedynymi granicami, których nie przekraczamy są granice prawa i dobrych obyczajów. Nie mogliśmy poinformować widzów o zmianach, bo proces produkcyjny "Pegaza" jest bardzo krótki. Mam nadzieję, że damy widzom satysfakcję kolejnym programem.

"Zaiste dobra zmiana"

Jednak ani twórcy "Hymnu narodowego", ani dyrektor legnickiego Teatru Modrzejewskiej Jacek Głomb nie mają wątpliwości: temat przedstawienia okazał się zbyt kontrowersyjny jak na potrzeby telewizji prezesa Jacka Kurskiego. "Hymn" to przedstawienie w reż. Przemysława Wojcieszka - opowieść o Polsce podzielonej między KOD-owców a PIS-owców, w której straszą polityczne demony - m.in. Krystyna (Pawłowicz), z obsesją na punkcie homoseksualnego spisku niszczącego Polskę, czy Jarosław (Kaczyński), karmiący się nienawiścią swoich rodaków. Twórcy spektaklu nie opowiadają się po żadnej ze stron budowanej w poprzek Polski barykady, dostaje się w nim także opozycji.

Jacek Głomb: - "Hymn" to nie manifestacja, agitka, czy plakat polityczny, ale spektakl teatralny, mocna wypowiedź o współczesnej, podzielonej Polsce.

Na Facebooku pisze: "W poniedziałek reżyser i dwoje aktorów pojechali do Warszawy i odbyli kulturalne spotkanie, bo przecież nowa telewizja jest bardzo otwarta na kulturę. A potem przyszli komisarze TVPiS i wyrzucili CAŁY odcinek "Pegaza". To nie nożyce cenzora, ale wyrzucenie w kosmos CAŁEGO programu. Zaiste, dobra to zmiana".

Rozmowa o Polsce? "To nie przejdzie"

To redakcja "Pegaza" zabiegała o wizytę twórców spektaklu w studiu. Na prośbę TVP Kultura sporządzono zapis wideo "Hymnu" - zarejestrowano go z dwóch kamer i zmontowano po niedzielnej premierze. Do Warszawy pojechali reżyser i dwójka odtwórców głównych ról - Bogdan Grzeszczak (gra Zbigniewa, legendę opozycji, o którego zabiegają dwie strony politycznej barykady) i Emilia Piech (współautorka tekstu "Hymnu", grająca Alicję, przedstawicielkę KOD-u, która próbuje uwieść Zbigniewa "dla sprawy").

Na prośbę twórców programu aktorzy mieli zaimprowizować krótką scenkę na motywach przedstawienia. Najpierw zaczęli rozmawiać o współczesnej Polsce - tu zareagowała redaktorka wydania, tłumacząc, że to nie przejdzie. W zamian odpowiadali na zadane pytanie: jakie były ich odczucia, kiedy Wojcieszek zaproponował im współpracę. Powiedzieli, że na początku tekst wydał im się zbyt jednowymiarowy, ale w miarę pracy zawarte w nim tematy uległy pogłębieniu.

Potem nastąpiła debata z udziałem gości. - Było bez żadnych napastliwych pytań, tym bardziej dziwi mnie, że program spadł - mówi Wojcieszek. - O spektaklu mówiłem ogólnie, więcej o wyimaginowanym strachu dyrektorów teatrów przed podejmowaniem podobnych, trudnych tematów. Mam wrażenie, że niczego kontrowersyjnego nie powiedziałem. Jeżeli taki rodzaj debaty nie przechodzi w publicznej telewizji, jest to dowód jej skrajnego upolitycznienia. Generalnie, smutne to było - wszyscy w studio spięci, jakby bali się wychylić i mieli poczucie, że stali się twarzami czegoś, czego kształt kompletnie od nich nie zależy. A "przyczyny techniczne"? To kłamstwo, można między bajki włożyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji