Artykuły

"NA CZWORAKACH"

Ma się już ku końcowi se­zonu teatralnego. Oczeki­waliśmy w Warszawie, że sezon ten przyniesie ja­kieś wydarzenia teatral­ne. Oczekiwania te nie spełniły się, choć można wymienić intere­sujące przedstawienia. Było tro­chę klasyki, jak "Trzy siostry", idzie aktualnie bulwarowy samo­graj Pintera w teatrze Współcze­snym. Pomijam tu "Akty", przed­stawienie w Państwowej Szkole Teatralnej przeznaczone w istocie dla kręgu fachowców. Teatr Dramatyczny dał 25 mar­ca premierę nowej sztuki Różewicza "Na czworakach". Wypoży­czył on w tym celu poza warsza­wskiego reżysera Jerzego Jaroc­kiego i scenografa Kazimierza Wiśniaka. I tak to dzięki Różewi­czowi, a wespół z utalentowany­mi aktorami warszawskimi, z zachwycającymi Ryszardą Hanin i Zbigniewem Zapasiewiczem na czele, powstało przedstawienie, które chyba stanowi wydarzenie teatralne. W związku z tym war­to poruszyć kilka spraw. Czym jest nowa sztuka na tle dotychczasowej twórczości dra­maturgicznej autora? W swej twórczości Różewicz dla podjęcia tematów nasuwanych mu przez życie społeczne poszukiwał zupeł­nie nowej formy wypowiedzi dra­maturgicznej. Takie utwory jak "Mała stabilizacja", czy "Wyszedł z domu", słusznie odczytywane jako sądy o naszej współczesno­ści, stanowiły równocześnie mani­fest rewolucyjny w dziedzinie formy dramaturgicznej. Pod tym kątem na rzecz patrząc, określić można tę twórczość jako destru­kcję formy tradycjonalnej. "Na czworakach" przynosi rozszerze­nie zakresu obrachunków litera­ckich, na to co wszelką literatu­rę - prozę, dramat czy poezję - otacza. Mamy tu więc krytykę, publiczność, muzeum narodowych pamiątek. Różewicz ukazuje mi­tologie, wśród których twórczość funkcjonuje społecznie. Na na­szych oczach produkują je: młoda dziennikarka, człowiek, który do­maga się czegoś od pisarza w imię zdradzonych ideałów młodo­ści, przewodniczka oprowadzają­ca wycieczki po mieszkaniu pi­sarza przemienionym w muzeum i inni. Te mitologie oplatają, uciskają, przesłaniają to, czym jest w isto­cie owa twórczość i czym jest żywy człowiek, który za nią stoi. On właśnie jest bohaterem tej sztuki, a jej intrygą główną wal­ka, jaką wydał rozmaitym sko­rupom, w których jest zamykany. Tutaj ujawnia się potężna inspi­racja, jaką dla Różewicza stanowi Gombrowicz. Kto pamięta Profesora Pimkę z "Ferdydurke" i jego "za co mamy kochać Słowackie­go" rozpozna ten sam mechanizm przemieniania literatury we fra­zes, który jest obsesją Różewicza w "Na czworakach". W sztuce Różewicza obrona jest też gombrowiczowska. Absurdalne gesty - chodzenie na czworakach - psują grę wszystkim frazesowiczom od krytyki, od muzeum i tym podobnym. Jest to gombrowiczowski gest odrzucania "Gę­by". Różewicz nazwał swój utwór tragikomedią. Tragiczna w jego wizji jest samotność pisarza, ośmieszające zaś wszystkie rzeko­me spotkania jego sztuki z ludź­mi. Jest to bardzo prawdopodobne (nie próbowałem tego), że tekst "Na czworakach" okazałby się nie­zbyt czytelny, na scenie powstała zaś z tego rzecz świetna. Jerzy Jarocki wypełnił różewiczowski zamysł mnóstwem pomysłów in­scenizacyjnych. Współpraca tych dwóch autorów zastanawia od da­wna krytyków i różne były w tej sprawie rozpoznania. Nie ule­ga wątpliwości, że inscenizacje Jarockiego ożywiają różewiczowskie teksty, podczas gdy inne przedstawienia wypadły blado. Udział więc Jarockiego w "Tea­trze Różewicza" jest ogromny. Może można powiedzieć, że istnie­je "Teatr Jarockiego", w którym zapisy Różewicza zyskują porzą­dek, dopełniają się obrazem, sta­ją się dramaturgią?

O tym, że Ryszarda Hanin jest znakomita, wiedzieliśmy już od dawna. Widowisko to przyniosło natomiast rewelację w postaci gry Zbigniewa Zapasiewicza, a właściwie dopełniło objawienia się tego dojrzewającego aktorst­wa, które ostatnio zabłysło w wie­lu widowiskach scenicznych i fil­mach. Miałem możność obejrzeć w jednym tygodniu Zapasiewicza obsadzonego w dwu rolach tak odmiennych jak tylko można so­bie wyobrazić odmienność. W obu wypadkach dźwigał on na so­bie główny ciężar interpretacji utworu. Nim zobaczyłem go jako pisarza w sztuce Różewicza, śle­dziłem jego grę w filmie "Ocale­nie". Jego ujęcia z tego filmu re­produkowała już prasa. Zdolność wcielania się z jednej strony w rolę tak umowną jak u Różewi­cza, wejścia zaś z drugiej w reali­styczne sytuacje filmu, świadczy o tym, że dojrzał niepospolity ta­lent i wielkie doświadczenie aktorskie, składające się na nie­pospolitą skalę możliwości.

"Na czworakach" nazwałem wydarzeniem teatralnym. Jest nim ono dzięki klasie intelektual­nej i artystycznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji