Artykuły

Wiedeński Burg o sprawie polskiej

Już w metrze rzucili mi się w oczy. Nie, nadzwyczajnego nic w sobie nie mieli. Ale od lat znam tę babkę i tego faceta z widzenia, głównie z widowni Burgu. Pewnie też się wybierają do teatru. Też na "Jeszcze Polska nie zginęła"? - pisze Jan Niedziela.

Chyba raczej nie, bo w życiu nie widziałem ich na żadnej imprezie związanej z naszą ojczyzną. Aha, też wysiadają na stacji Karlsplatz, więc może jednak? Ale równie dobrze ich celem może być przecież pobliska Opera na przykład.

Dochodzę do Placu Schwarzenberga, do Kasyna - trzeciej sceny Burgu. To tu, w tym historycznym budynku dziesięć lat temu Grzegorz Jarzyna zrealizował swoją uwspółcześnioną wersję mitu o Medei. Odbieram bilet, wchodzę na widownię, a serce rośnie. Za zaaranżowanie takiej scenerii Burg powinien dostać co najmniej wyróżnienie Instytutu Pamięci Narodowej: z frontowej ściany, spomiędzy dwóch (historycznych) płaskorzeźbionych filarów wpada w oczy wyciągnięta biało-czerwona dłoń. Tło rzuconego z projektora na ścianę zdjęcia jest co prawda rozmyte, ale nietrudno rozpoznać postacie demonstrantów. Maksymalne wyostrzenie dłoni ubranej w biało-czerwoną rękawiczkę, palce ułożone w znak zwycięstwa dają piorunujący widok. Ten znak, ten skrót jest naprawdę powalający - zapowiada się mocny wieczór.

W Burgtheater regularnie odbywają się spotkania "na temat demokracji w Europie", jak je nazywa Rita Czapka z działu literackiego (Dramaturgie) tego teatru. Od dwóch lat pieczę nad organizacją cyklu, przez który w międzyczasie przewinęło się wielu czołowych europejskich intelektualistów i artystów, sprawuje pisarz austriacki Martin Pollack, a że ten wszem i wobec wielokrotnie ogłasza, że Polska to jego druga ojczyzna, naturalną koleją rzeczy było, że w końcu przyszła kolej na sprawę polską. Jest wtorek, 15 marca, a afisz przed Kasynem Burgu z przekonaniem i dumą głosi: "Jeszcze Polska nie zginęła".

Na widowni, tu i tam, rozpoznaję rozproszone twarze znajomych rodaków, ale też osobistości znane z telewizji austriackiej. Miłą niespodziankę sprawia mi obecność starszej pani, którą niemal codziennie widuję, ponieważ rano przychodzi z psem do tego samego parku, który i ja odwiedzam z moją sunią. Wiem, że to Austriaczka, bo kilka razy gadaliśmy przez chwilę, ale nie miałem pojęcia, że ważna jest dla niej sprawa polska. Jest tu jeszcze jeden stały bywalec naszego parku: pierwszy raz widzę go w garniturze, bo rano naturalnie w innej garderobie uprawia jogging. To akurat Polak - nigdy z nim nie rozmawiałem, ale strasznie głośno gada przez komórkę. A teraz wchodzi Chorwatka, która mieszkała dawno temu w tym samym akademiku, co ja. No i okazuje się, że ta dwójka z metra z obfitej oferty teatralnej Wiednia wybrała jednak "Jeszcze Polska..."! Na widowni wytworzyła się taka mała wieża Babel: słychać nienaganną polszczyznę i wypięlęgnowaną niemczyznę, tu i tam dochodzi do mnie język austriacki z polskim akcentem, a intonacja młodej dziewczyny siedzącej obok mnie zdradza, że polski nie jest jej językiem na co dzień, choć ma naprawdę bogate słownictwo i świetnie sobie radzi z gramatyką polską. Publiczność - tak różna pod względem narodowym - sprawia wrażenie bardzo homogenicznej, spokojnej, w powietrzu wisi jakaś taka oczywistość, że dziś wieczorem trzeba być właśnie tu.

Wieczór rozpocznie się dość zabawnie, bo od przywołania dwóch takich, co ukradli księżyc. Dwoje znanych aktorów Burgu Sabine Haupt (swego czasu Minna von Barnhelm w inscenizacji Andrei Breth) i Philipp Hauß (Don Carlos u tej samej reżyserki) zaprezentują w krótkim eseju biografie Jarosława i Lecha Kaczyńskich, od ekranizacji powieści Makuszyńskiego poprzez kolejne stacje kariery politycznej aż do uzyskania władzy w latach 2005-2006. Tekst jest esejem niemieckiego historyka Petera Olivera Loewa opublkiowanym w roku 2007 w leksykonie "Alphabet der polnischen Wunder" (Alfabet cudów polskich) jako ostatnie hasło "Zwillinge" (bliźniaki). Kończy go metaforyczne zdanie, które już w chwili wejścia publikacji do księgarń nie było aktualne, że bliźniacza dusza zatriumfowała po latach, bo w końcu dostali księżyc. W wersji Burgu zabraknie dzisiaj tej puenty.

Potem przyjdzie kolej na "Głosy z Polski" - aktorzy odczytają statementy Niemców pracujących i studiujących w Polsce, publikowane pierwotnie w "Spieglu" w styczniu bieżącego roku. I choć wszyscy krytycznie opisują obecną sytuację w Polsce, nie da się zarzucić ani "Spieglowi" ani Burgtheater jakiejkolwiek stronniczości. Jeden ze studentów nie ukrywa na przykład, że większość jego polskich przyjaciół jest wyborcami PiS-u. A nota bene autor eseju o bliźniakach podaje, że pod koniec lat 80-tych bracia Kaczyńscy mieli swój udział w pokojowym pertraktowaniu demokracji.

Decyzję o włączeniu fragmentów powieści Joanny Bator do programu Rita Czapka uzasadnia tak: Autorka "Ciemność, prawie noc" dyskretnie, a jednocześnie bardzo wnikliwie obserwuje społeczeństwo polskie, które straciło wspólny język. Co ciekawe, kiedy przyjdzie pora na rozmowę z gośćmi, obecną sytuację nad Wisłą komentował będzie właściwie tylko Basil Kerski, dyrektor Centrum Solidarności w Gdańsku. Bator ta funkcja widocznie miała zostać zaoszczędzona: Pollack jeszcze przed sformułowaniem pierwszego pytania dla polskiej powieściopisarki poniekąd zakwestionuje nawet sens pytania pisarzy o politykę. Ale kilkakrotnie podkreśli aktualność tematów poruszanych przez Bator w obecnym, podzielonym polskim społeczeństwie. On sam był bardzo dumny z "succes story" Polski. Obecny kryzys podzielonego społeczeństwa bardzo go niepokoi.

Cykl, w ramach którego odbywała się impreza, nie przewiduje udziału publiczności w dyskusji. Jest już grubo po dwudziestej drugiej, kiedy wieczór dobiega końca. Zatem co pozostanie po takim spotkaniu, pytam aktora Philippa Haußa. Od razu widać, że jest pod mocnym wrażeniem słów Basila Kerskiego, bo własnymi słowami tak reasumuje wystąpienie gdańskiego historyka: Nie wolno ani przegadać osiągnięć europejskiego projektu dla pokoju i wolności, ani ofiarować go fascynacji przemocą, nie można się chować w prywatnym gniazdku szczęścia i nie wolno rezygnować ze sfery publicznej.

***

Na zdjęciu: Joanna Ziemska (tlumaczka), Joanns Bator, Martin Pollack, Basil Kerski.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji