Artykuły

Tę mądrą książkę po prostu chce się czytać

Książka Kazimierza Brauna "Pamięć. Wspomnienia" na pewno czytelnika nie rozczaruje. Braun napisał ją, jak sam zaznacza, w roku 2014, kiedy kończył lat 78. Otrzymujemy ją więc niemal dokładnie w osiemdziesiątą rocznicę jego urodzin. Mija trzydzieści lat od chwili, gdy wyjechał do Stanów Zjednoczonych i tam postanowił zamieszkać. Dlaczego tak się stało? Na to pytanie odpowiedzią jest właśnie książka "Pamięć. Wspomnienia". Ma ona jednak inne jeszcze wymiary. Przede wszystkim jest świadectwem godnej i niezłomnej postawy polskiego inteligenta - pisze Piotr Załuski w Odrze.

Zdawałoby się, że literatura wspomnieniowa, pamiętniki lub dzienniki autorstwa ludzi wybitnych i ciekawych, jakby w sposób oczywisty muszą być jeśli nie wybitne, to na pewno interesujące. Po lekturze dzienników Sławomira Mrożka stwierdziłem jednak, że nie ma automatycznego związku między osobowością autora i gwarancją dobrej książki - jego dziennikami byłem rozczarowany. Jeszcze bardziej zawiódł mnie Teodor Parnicki swoimi codziennymi zapiskami, składającymi się niemal wyłącznie z wyliczanki liczby napisanych stron i wypitych szklaneczek whisky. Takie przypadki są frapujące przede wszystkim dla naukowców, stanowiąc ważkie przyczynki faktograficzne. Pośród prawdziwej obfitości wydawnictw memuarystycznych wskazane tu przykłady stanowią wyjątki, czego w ostatnich latach dowodzą choćby wspaniałe dzienniki Jarosława Iwaszkiewicza, Anny Kowalskiej, Jana Józefa Szczepańskiego.

W tym też nurcie mieści się w pewien sposób książka Kazimierza Brauna "Pamięć. Wspomnienia", która na pewno czytelnika nie rozczaruje. Braun napisał ją, jak sam zaznacza, w roku 2014, kiedy kończył lat 78. Otrzymujemy ją więc niemal dokładnie w osiemdziesiątą rocznicę jego urodzin.

Kim jest i był Kazimierz Braun nawet nie wypada w tym miejscu wspominać, bo przecież nie raz jeden albo sam, albo z Tadeuszem Różewiczem gościł na łamach "Odry". Znają go ludzie chodzący do teatru, wielu z nich pamięta jego dokonania inscenizatorskie z Warszawy, Torunia, Gdańska, Lublina, z telewizji, no i oczywiście z Wrocławia, gdzie kierował przez dekadę Teatrem Współczesnym (w latach 1975-1985).

Mija trzydzieści lat od chwili, gdy wyjechał do Stanów Zjednoczonych i tam postanowił zamieszkać. Dlaczego tak się stało? Na to pytanie odpowiedzią jest właśnie książka "Pamięć. Wspomnienia". Ma ona jednak inne jeszcze wymiary.

Przede wszystkim jest świadectwem godnej i niezłomnej postawy polskiego inteligenta. Najpierw jej kształtowania się w epoce hitlerowskiej opresji, a później rozwijania się w erze opresji komunistycznej, w czasach bezwzględnego poniżania i łamania ludzkich charakterów, w okresie doktrynalnego unicestwiania dekalogowych wartości i wszelkiej nadziei na poprawę losu, w latach dosłownego ograbiania przez władzę ludzi z ich własnego dorobku i tradycji. I jest też opisem tragicznej ceny, jaką przychodziło niejednokrotnie za to płacić.

Kazimierz Braun nie koncentruje się na sobie. Pisze o wydziedziczonych z własnych gospodarstw rodzicach - swoich i żony. Pisze o więziennych losach stryja - Jerzego Brauna, poety i działacza politycznego, ostatniego przedstawiciela rządu londyńskiego na kraj. Kreśli sylwetkę swojego ojca, dwukrotnie osadzanego w więzieniu przez okupantów hitlerowskich, a po wojnie skazanego na wieloletnie więzienie przez komunistów. Wspomina też okres stanu wojennego, kiedy internowano jego brata Juliusza, i czasy niemal współczesne, gdy zamknięto jego syna - Grzegorza, znanego dokumentalistę. Otrzymujemy obraz wielopokoleniowej rodziny, której naturalnym przeznaczeniem jest obrona wiary i godności, własnej pracy i szczerego patriotyzmu, gdzie nie ma mowy o kompromisie z oprawcami. Takie bowiem były i są w tej rodzinie obyczaje.

Sam autor uniknął w swoim życiu więzienia, ale jego droga zawodowa obfituje w dramaty zwolnień z pracy, a właściwie wyrzucania z dnia na dzień na ulicę, w zmagania z cenzurą polityczną, która niejednokrotnie kiereszowała opracowywane inscenizacje lub je po prostu zdejmowała z afisza w końcowej fazie realizacji. Nie kryjąc swojego przywiązania do wiary katolickiej i do rodzinnych tradycji, niosąc na sobie dumnie piętno niepoprawnego pochodzenia, Braun wciąż podejmował nowe próby zaistnienia w społecznym kręgu kultury teatralnej i literackiej, co zaowocowało wieloma wybitnymi dokonaniami. Zwłaszcza we Wrocławiu.

Miał w tym postępowaniu jakąś dziwną cierpliwość, można rzec - franciszkańską, i upór osadzony na przekonaniu o własnej racji, o prawdzie, która w formach artystycznych może i musi sprzeciwiać się wszechobecnemu kłamstwu. Teatr Współczesny pod jego artystycznym kierownictwem uplasował się w czołówce polskich teatrów, odnosił również sukcesy europejskie. W roku 1985 Kazimierza Brauna zwolniono za trwanie przy swoich zasadach ideowych (nigdy nie wstąpił do PZPR, mimo kuszenia i gróźb), za nieustępliwość repertuarową, za brak w placówce podstawowej organizacji partyjnej. Miał za sobą wsparcie zespołu teatralnego oraz wrocławskich intelektualistów, ale to nie wystarczyło w tamtym czasie. Zapadł wyrok skazujący artystę na banicję. W tym samym czasie - wbrew intencjom rektora i grona profesorskiego - stracił on swoje miejsce na Uniwersytecie Wrocławskim.

Wyjeżdżał do Stanów Zjednoczonych, nie wiedząc, czy zostanie tam na zawsze, zwłaszcza że w kraju zostawiał żonę (opisywaną z wielkim uczuciem) i troje dzieci. A jednak tak się losy potoczyły, że już na zawsze pozostał za granicą. Ta sytuacja egzystencjalna, sytuacja emigranta w pierwszym momencie napawa smutkiem, ale ten po pewnym czasie mija. Po latach, stwierdza autor, pojawia się coś innego - gorycz odczuwana przez człowieka bez rodzinnej ziemi i nie do końca zakorzenionego za oceanem. Zdaje sobie on sprawę, że to uczucie nigdy nie przeminie.

Kazimierz Braun zwiedził cały świat, odnosił sukcesy na wielu scenach zagranicznych, pracował w bibliotekach, teatrach i w salach wykładowych, został profesorem amerykańskiej uczelni, a bibliografia jego prac naukowo-literackich w języku polskim i angielskim liczy ponad tysiąc pozycji - mógłby więc czuć się człowiekiem spełnionym. A jednak wciąż czuje się człowiekiem wyrzuconym bezpowrotnie z kraju, chociaż bywa nad Wisłą i Odrą (ostatnio ciekawie mówił o swoich Dziadach z lat 1978-1982 podczas sesji w Ossolineum). Nie może jednak wyzbyć się urazy. Poczucie krzywdy wyrządzonej jemu i rodzinie z czasem łagodnieje, ale nie przeminie nigdy. Tak jak gorycz emigranta.

We wspomnieniach tych nie brak jednak uśmiechu dobrego człowieka patrzącego z wyrozumiałością na ludzkie dole i niedole, znaleźć tu można wiele liryzmu zwłaszcza w opisach przyrody rodzinnych stron świętokrzyskich, oraz spory zasób szkiców i portretów ludzi mu bliskich, ludzi znanych, mnóstwo także nieznanych zdarzeń i faktów z życia prywatnego i publicznego...

Jego pamięć, mimo obciążenia krzywdami, nie jest mściwa, Braun nie przybiera postawy prokuratora i kata jednocześnie, gromadzi tylko fakty, opisuje je i oddaje pod osąd czytelnikowi. Tę mądrą książkę po prostu chce się czytać i zachłannie zgarniać wspomnienia dla wcale niebanalnych refleksji na użytek własny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji