Artykuły

Lupa - uwodziciel aktorów

Dzisiejszą premierą sztuki Thomasa {#au#255}Bernharda{/#}, "Immanuel Kant", przygotowaną na Scenie na Świebodzkim, wrocławski Teatr Polski inauguruje swe drugie półwiecze. Ta niejako "historyczna" okoliczność nie jest jedynym powodem, dla którego premiera jest oczekiwana ze szczególnym zainteresowaniem. Oto kilka dalszych:

1) Bernhard to jeden z najoryginalniejszych i najbardziej błyskotliwych dramaturgów końca XX wieku. W "Kancie" ironicznie i niebanalnie rejestruje, a poniekąd też diagnozuje stan umysłów, mentalność i kulturę kolejnego europejskiego fin de siecle'u.

2) Przedstawienie reżyseruje Krystian Lupa. Związany w młodości z teatrem jeleniogórskim, we Wrocławiu przygotowuje przedstawienie po raz pierwszy. Jest artystą rangi europejskiej. Na dodatek - zafascynowanym właśnie Bernhardem.

3) Kolejnemu egzaminowi zostaje poddana Scena na Świebodzkim, której unikatowe zalety podnoszą twórcy teatralni i krytycy, ale ostateczną weryfikacją dla tej przestrzeni mogą być tylko konkretne dzieła sceniczne.

Nic dziwnego, że wielu dziennikarzy i krytyków od dawna kręci się wokół Świebo-dzkiego, zawraca głowę Lupie i stara się go podejrzeć w jego pracy. Nie inaczej było i ze mną, choć starałem się być podglądaczem możliwie dyskretnym. Mniemam, że nie nadużyję zaufania, jeśli przed premierą podzielę się następującymi spostrzeżeniami.

Gdybym miał jednym słowem zdefiniować Lupę jako reżysera, nie określałbym go -jak jest w zwyczaju - mianem konstruktora czy architekta spektaklu, ale sięgnąłbym do dziedziny muzyki. Praca Lupy nasuwa mi skojarzenia z komponowaniem i dyrygenturą. Lupa swe przedstawienie tworzy najpierw tak, jak kompozytor (wedle mojej ubogiej wyobraźni) "układa" symfonię. Ogromną rolę odgrywają tu rytmy, współbrzmienia, harmonia. Różnica między kompozytorem symfonii a kompozytorem przedstawienia jest m.in. ta, że Lupa zapisuje partyturę nie nutami, ale żywymi aktorami. Żywymi, a więc nie będącymi uległym tworzywem do dowolnego formowania. Wymaga to odpowiedniego rozpoznania i wykorzystania ich indywidualności, dyspozycji. "Strojenie" tych "instrumentów" wymaga też daleko idącego wzajemnego zaufania i współpracy. Otóż Lupa posiada wspaniałą właściwość. Po kilku próbach potrafi "uwieść" aktorów. Po prostu w nim się zakochują. Reakcje aktorów na reżyserów bywają różne, od lekceważenia po pełen respektu szacunek. A Lupę po prostu kochają. Dlaczego? Mam tylko jedną odpowiedź. Odwzajemniają uczucia, którymi Lupa darzy aktorów.

W zaawansowanej fazie próby Lupy przypominają już koncerty, na których kompozytor dyryguje prawykonaniami utworu. Czasami bywa tak dosłownie, gdy zrywa się od stolika, biegnie ku proscenium, wybija rytmy, tańczy, intonuje, całym sobą wyraża coś, co jest ukrytą "muzyką" przedstawienia. Nieraz w czasie prób posługiwał się instrumentem perkusyjnym; to jego sposób na pozawerbalny kontakt z aktorem, umożliwiający natychmiastowe, nieraz intuicyjne reakcje na jego działania

Lupa jest jeden i niepowtarzalny, a jego prace odbiegają od teatralnych standardów. Nie wszyscy mają jednakowy słuch na jego dzieła sceniczne. Nie umiem zawczasu powiedzieć jakie powodzenie będzie mieć "Kant". Mogę tylko wyznać, że kilka ze scen, jakie zobaczyłem, zafascynowało mnie. Resztę znajdziecie w recenzji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji