Artykuły

Czarna Maska - Triumf teatru

1.

Pociemniałe, zasobne wnętrze miesz­czańskiego domu, za oknami werandy stoi wysoka postać, pada śnieg - ta­kim, pozostającym w pamięci obrazem rozpoczyna się poznańska wersja sław­nej już dziś w świecie "Czarnej maski" Krzysztofa Pendereckiego.

Wszystko, co zdarzy się w tym domu między przyjściem Lowela Perla a fi­nałowym tańcem śmierci trwa 1 godzi­nę 40 minut i komponuje się w spektakl o rzadko spotykanym napięciu i poczu­ciu tragiczności. Jest rok 1662, zima, przed 14 laty skończyła się wojna trzy­dziestoletnia (1618-1648), jesteśmy w ślą­skim Bolkenhainie (dzisiaj Bolesławiec). Na zewnątrz domu burmistrza szaleje zaraza i przeciąga karnawałowy orszak. Wewnątrz, przy elegancko nakrytym stole, w towarzystwie dam spotykają się katolicki opat i protestancki pastor, żydowski kupiec, hugenot, jansenista... Niedawne wojny religijne prowokują temat tolerancji, który jest jednym z naczelnych wątków opery. Mówi o tym sam Penderecki: "W tym czasie, po za­kończeniu wojen religijnych, tolerancja była najbardziej aktualnym tematem. Jest ona również jednym z podstawowych problemów w tej operze, dlatego ten utwór tak mnie zainteresował."

Libretto, oparte na jednoaktówce Gerharta Hauptmanna, pełne niedomówień i zgoła kryminalnych nawrotów intrygi, jest skomplikowane i niejednoznaczne. W swych odwołaniach do Szekspira przypomina nie tylko "Kupca Wenec­kiego" i "Otella", ale jedną z "naj­ciemniejszych" jego tragedii - "Ty­tusa Andronikusa", tak jest mro­czne i pełne piętrzących się nie­szczęść i zbrodni. Po prapremie­rze w Salzburgu (15 VIII 1986) gdzie odbyły się trzy spektakle "Czarnej mas­ki", ta jej inscenizacja została przenie­siona do Wiednia i szybko okrzyknięta arcydziełem współczesnego teatru mu­zycznego (choć nie brakowało i kąśli­wych uwag w recenzjach, dotyczących zwłaszcza samej muzyki Pendereckiego). Teraz - 25 października 1987 roku - Teatr Wielki w Poznaniu przedstawił ją publiczności polskiej.

2.

Krzysztof Penderecki o "Czarnej mas­ce": "Ważna jest każda postać w operze. Poza centralną postacią Benigny, domi­nującą w arii-spowiedzi (ok. 20 min.), wszystkie osoby dramatu są przeze mnie traktowane równorzędnie; bardziej niż u Hauptmanna, gdzie niektóre postaci są jedynie zarysowane. Opera oparta jest na ansamblach (do 13 głosów) - ich komponowanie było dla mnie dużą kom­pozytorską satysfakcją. Fascynował mnie również stosunek Hauptmanna do cytatu. Jedna z postaci (Jedidja) mówi przeważnie słowami Starego Testamen­tu lub cytuje psalmy - tutaj pojawia­ją się w tekście sztuki cytaty chora­łów ewangelickich, musiałem je odszu­kać. Oprócz "De profundis" jest w mo­jej partyturze kilka cytatów chorało­wych; stosuję też autocytaty: trzy tak­ty "Te Deum" i w samym finale dwu­krotnie "Dies Irae" z "Requiem".

"Jak zacząłem pisać ten utwór? Odna­lazłem cytaty występujące w tekście Hauptmanna i najpierw pisałem sobie kontrapunkty do tych cytatów-tematów: następnie zacząłem charakteryzować po­szczególne postaci dramatu. Potem na­pisałem kilka scen ansamblowych. Mu­siałem też wypracować język, było to bardzo trudne zadanie, gdyż "Czarną maskę" pisałem jak gdyby przeciw swo­im ostatnim utworom. Powiedziałem sobie, że zamykam okres fascynacji późnym romantyzmem. Oczywiście w kilku momentach pojawiają się echa poprzedniego okresu, lecz harmonicznie jest to utwór oparty na zupełnie innych zasadach. Cały jest zbudowany na dwóch kołach kwintowych: szereg kwint, prze­suniętych o sekundę - w ten sposób konstruowane są akordy."

3.

Ta muzyka jest bardzo pociągająca dla wszystkich teorii analiz. Niewąt­pliwie rzucą się na nią muzykolodzy. Jednocześnie jest to muzyka podporząd­kowana jak rzadko funkcji dramatur­gicznej, teatrowi. Wszystkie środki są usprawiedliwione by zbudować dramat sceniczny: mówienie tekstu i recytatywy, Sprechgesang i bel canto, sceny ze­społowe - cytaty i autocytaty, wreszcie język brzmieniowy, najbliższy chyba "Pasji" - wszystko by oddać atmosferę lub przybliżyć charakterystykę poszcze­gólnych postaci!

Forma "Czarnej maski" kształtowana jest przez rytm i motorykę. Sam kom­pozytor twierdzi, że "Rytm pełni tu funkcję nie tylko formotwórczą, lecz staje się jakby leitmotivem. Charak­terystyka postaci odbywa się nie tylko przez harmonikę, czy melodykę, która jest tu dość ograniczona, ale i przez rytm. To chyba pierwszy mój utwór w którym rytm odgrywa tak ważną rolę. Bardzo rozbudowana jest perkusja. W raczej niedużej orkiestrze znajduje się ośmiu, dziesięciu perkusistów, tak że grupa tych instrumentów trochę dominuje."

Ta muzyka od pierwszego taktu je złowieszcza, sucha i kostyczna. Tym większe wrażenie wywierają fragmenty liryczne o miękkiej kantylenie. "Czan maska" to kolejny krok w budowanym przez Pendereckiego w jego utworach swoistym "teatrze śmierci" (pisałem o tym z okazji "Polskiego Requiem" jeszcze bardziej są tu widoczne fascynacja i by tak powiedzieć "ideowe" wpływy "Messa da Requiem" Verdiego - z tym większym zainteresowaniem będziemy czekać na marcowy koncert w Filharmonii Krakowskiej, gdzie jej nowy szef artystyczny - Krzysztof Penderecki poprowadzi właśnie "Reqiem" Verdiego...

Muzyka "Czarnej maski" pełna swoistych bruityzmów, "szeptów" i zgrzytów bardzo podoba się publiczności (w Poznaniu blisko 20 minutowa owacji na stojąco!). Myślę, że wiem dlaczego muzyka Pendereckiego tak bardzo po­doba się słuchaczom (choć krytycy po­krzywiają się i warczą). Zbliża się ona jakoś do dźwięków towarzyszących na­szym czasom - hałasowi i syntezato­rom, potrafi też przełożyć "trudności" słuchania muzyki współczesnej na eks­presję trafiającą do odbiorców i co tu kryć, zachwyca.

4.

"Czarna maska" piętrzy przed kolej­nymi realizatorami karkołomne trud­ności. Chór i Orkiestra Teatru Wielkie­go w Poznaniu prowadzone przez Mie­czysława Dondajewskiego pokonały je non plus ultra! O solistach za chwilę. Przed inscenizatorem stawia "Czarna maska" nie lada zadania: konflikty jed­nostki rzucone na obraz końca świata, mieszczaństwo zderzone z apokalipsą, karnawał w taniec śmierci zamieniony... I ta swoista atmosfera horroru z Cze­chowem połączonego... Ryszard Peryt, reżyser poznańskiego spektaklu, wyznał w jednym z wywiadów, że chciałby, re­alizując operę Pendereckiego, być Hitch­cockiem i Bergmanem jednocześnie. To się udało! Reżyseria, trochę nawet jak­by muzyce na przekór, jest niezwykle skupiona i z pozoru nieefektowna, pointująca przecież bez pudła wszelkie za­kręty sensacyjnej intrygi. Peryt oka­zał się też świetnym choreografem (wspaniałe pierwsze wejście tancerza, który odtwarza śmierć!). A zupełnie niezwykły sukces odniósł Peryt w pro­wadzeniu aktorskim śpiewaków. Takiej gry scenicznej nie powstydziłby się bar­dzo dobry teatr dramatyczny - i to jest największy komplement, jaki mogę re­żyserowi i zespołowi jego solistów po­wiedzieć. Wymieniam ich według ko­lejności w programie: Józef Kolesiński, Urszula Jankowiak, Piotr Liszkowski, Wiesława Piwarska, Radosław Żukow­ski, Janusz Temnicki, Marian Kępczyń­ski, Tomasz Zagórski, Jerzy Kulczycki, Jolanta Podlewska, Michał Marzec, Wiesław Bednarek, Jerzy Fechner, Ja­cek Szczytowski (tancerz), Wacława Górny-Rann. I wreszcie trzy wielkie kreacje aktorsko-wokalne: Benigna - Ewa Werka, Arabella - Joanna Kubaszewska, Jedidja - Aleksander Burandt. Walnie wspomagała reżysera znako­mita scenografia Ewy Starowieyskiej. Niby realistyczna z "odrobionym" jak żywym wnętrzem domu Burmistrza w Bolkenhain, a jednocześnie wnosząca obraz grozy i napięcia. Peryt i Staro­wieyska znakomicie się uzupełniali. To­też ich sukces był doprawdy triumfalny!

5.

25 października zjechała do Poznania - bez przesady - cała Polska. Także prawie 40 impresariów i dyrektorów muzycznych zza granicy. Następnego dnia Krzysztof Penderecki odbierał swój ósmy (a pierwszy w Polsce - przyzna­ny mu przez Uniwersytet im. A. Mic­kiewicza w Poznaniu, obok Marii Curie--Skłodowskiej, marszałka Focha, Roma­na Dmowskiego, Józefa Piłsudskiego, Ignacego Paderewskiego i Kazimiery Iłłakowiczówny.) doktorat honoris cau­sa. Prowadził też swe wielkie dzieło - "Polskie Requiem".

Powtarzam: nawet największych opo­zycjonistów muzyki Pendereckiego mu­siał uwieść triumf teatru, który w Poz­naniu oglądaliśmy. A ten teatr wyewokowany został przecież przez jego "Czarną maskę" i temu absolutnie za­przeczyć się nie da. W październikowy wieczór w poznańskim Teatrze Wielkim zdarzyło się coś dla światowego teatru muzycznego niezmiernie ważnego, i is­totnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji