Artykuły

Lament w czerwonej tubie

"Trojanki" wg Eurypidesa w reż. Kamili Michalak w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Stefan Drajewski w Polsce Głosie Wielkopolskim.

"Trojanki" w Polskim to wysmakowany obraz plastyczno-muzyczny

Dramat jest do bólu aktualny a zatem bardzo atrakcyjny. Tymczasem, kiedy przyjdzie pora, by zaktualizować go na scenie..., nastręcza reżyserom wiele problemów. Dotyczy to również Kamili Michalak, reżyserki "Trojanek" w Teatrze Polskim w Poznaniu.

Spektakl rozpoczyna spotkanie Posejdona stylizowanego na Putina (Wojciech Kalwat) i Ateny a la Angela Merkel (Małgorzata Peczyńska), którzy wymieniają uwagi na temat właśnie zakończonej wojny trojańskiej i jej konsekwencji, czyli kobiet, które dostały się w ręce Greków.

Kiedy podnosi się kurtyna, widok zapiera dech w piersi: widzimy wnętrze blaszanej czerwonej tuby. Hekabe i Kasandra leżą pod ścianą. Inne kobiety zawodzą męczliwym tonem. Widać tylko ich głowy. Scena pod względem plastycznym robi wielkie wrażenie. Podobnie muzyka, dojmująca, dochodząca do trzewi... Kobiety są świadome swojego losu, wiedzą, że nic nie mogą. Zostaje im tylko lament.

Spektakl kończy scena balkonowa: ponownie spotykają się Atena z Posejdonem, tym razem w loży, jakby po operze, i konstatują, że na każdej wojnie ujawniają się trzy grypy ludzi - silna - zwycięzcy, słaba - przegrani i obserwatorzy, których to zamieszanie zdaje się nie dotyczyć.

Specjalnie użyłem określenia, że bogowie spotykają się jakby po operze, bo "Trojanki" z muzyką Marty Śniady to miniopera. I jak w operze przydałaby się tablica, na której wyświetlano by tekst. Nie wiem, co się stało, ale w szóstym rzędzie nie słyszałem ani monologu Kasandry (Olga Rusin), ani monologu Andromachy (Marcela Stańko) o Taltybiosie (Michał Kaleta) nie wspomnę. Jedynie Teresa Kwiatkowska (Hekabe) była zrozumiała i dopracowana aktorsko w każdym calu. Poza tym, kto nie zna "Trojanek" Eurypidesa, po obejrzeniu spektaklu w Teatrze Polskim nadal będzie żył w niewiedzy, z dwóch powodów: wspomnianej dykcji oraz... nożyczek reżyserki i dramaturżki.

Jakiś czas temu w jednym z wywiadów Maciej Nowak, dyrektor artystyczny Teatru Polskiego w Poznaniu powiedział, że "Extravaganza jest (...) przystawką". W dalszej części mówił o zasadniczych premierach na dużej scenie i w Malarni. Idąc tym tropem zaryzykuję stwierdzenie, że przystawka jest najpyszniejsza, po trochę mętnej zupie ("Krakowiacy i Górale") oraz wysmakowanym, ale pozbawionym głębszych treści drugim daniu ("Trojanki").

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji