Artykuły

Spotkanie z bohaterami "Zemsty" gdy nie zamienili jeszcze swetrów na kontusze. "Express" na próbie w Teatrze Dramatycznym

PIERWSZY przyszedł Cześnik (Jan Świderski) z fajka w zę­bach, w tweedowej marynarce. Potem weszła Podstolina (Kata­rzyna Łaniewska) w spodnium, z filiżanka kawy w ręce. Dyndalski (Czesław Kalinowski) ukazał się w chwile później, choć prze­cież do niego kieruje Cześnik pierw­sze słowa "Zemsty", które każdy zna lub powinien znać na pamięć:

Piękne dobra w każdym względzie - Lasy - gleba wyśmienita - Dobra żona pewnie będzie - Co za czynsze! - To kobieta!...

Rejent (Gustaw Holoubek) miał na sobie pulower i palił papierosa, po­tem wzorem Cześnika przerzucił się na fajkę.

Klara (Małgorzata Niemirska) i Wacław (Olgierd Łukaszewicz) we­szli razem i usiedli obok siebie. Gdy wszyscy byli już na miejscach, wbiegł Papkin (Wiesław Gołas). Już od wejścia zrobił ważną minę wzbu­dzając ogólny śmiech. Usiedli więc, gdzie kto mógł i po paru anegdotach, dotyczących na­szych wielkich aktorów z przeszło­ści, a opowiedzianych przez naszych wielkich aktorów z teraźniejszości - Świderskiego i Holoubka, zaczęła się próba.

- No to lecimy - powiedział reży­ser (Gustaw Holoubek), ale właśnie w tym momencie wszedł scenograf Andrzej Cybulski, żeby uzgodnić szczegóły kostiumów.

- Chciałbym poruszyć sprawę szlafroka - odezwał się Cześnik - wolałbym nosić co innego. Szlafrok od razu mi się kojarzy z Geldhabem...

- Jaki kostium pani sobie życzy - pytanie skierowane do Podstoliny - bo my proponujemy bardzo wycięty, prawie topless?...

Podstolina szerzej otworzyła oczy, nic nie mówiąc. Ale już wtrącił się Papkin:

- Gitara, pistolet, jeden czy dwa, szpada, peruka, kapelusz, tylko bar­dzo bym prosił - nie za dużo dodat­ków, wolałbym nie wyglądać jak choinka.

Jeszcze chwile trwa omawianie szczegółów i zaczynamy.

- Proszę, scena trzecia z I aktu. Powtórzmy tylko ostatnia kwestie przed wejściem Cześnika. Janku, po­zwól tutaj.

- Zanim zaczniesz swój monolog. Wiesiu - zwraca się do Gołasa reży­ser - pamiętaj o jednej rzeczy: Cze­śnika bawi zachowanie Papkina i to co on mówi, choć oczywiście nic a nic Papkinowi nie wierzy. Natomiast publiczność musisz traktować jako powiernika. No, zaczynaj. Żadnych pauz, bo już się robi inna sztuka.

- Cześnik wulkan - aż niemiło. Gdybym krótko go nie trzymał. Nie wiem co by z światem było...

Płynie monolog, a za chwile pio­senka: Oj, kot, pani matko. kot, kot, narobił mi w pokoiku łoskot...

- Z której strony wejdzie Podsto­lina? Musze ją sobie gdzieś umiejscowić - pyta Papkin.

- Po tych schodach z prawej stro­ny - informuje reżyser wskazując na fotel.

Salka, gdzie odbywa się próba "Zemsty" jest niewielka. Ot, po pro­stu duży pokój. Dwa fotele, sześć krzeseł, stolik okrągły i drugi - prostokątny. I jeszcze kanapa, ale nie prawdziwa - zestawione razem trzy krzesła. Będzie potrzebna do sceny dziewiątej z II aktu, do roz­mowy Cześnika z Papkinem.

- Wtedy ona, mocium panie. Zawołała: "Stój Macieju" - mówi

Cześnik i wstaje z kanapy, na której siedział obok Papkina, opowiadając mu przebieg oświadczyn.

- Wolałbym, żebyś jeszcze nie wstawał - to głos reżysera.

- Wykluczone, na pewno nie usie­dzę. Musze się podnieść przy tych sło­wach...

Pozornie jeszcze nic się nie dzieje. Powtarza się tekst, dyskutuje posz­czególne fragmenty; markuje sytua­cje, które dopiero po wejściu na sce­nę nabiorą realnych wymiarów, sto­sownie do przestrzeni scenicznej i jej zabudowy. Teatr Dramatyczny przywiązuje wielką wagę do tego spektaklu nie tylko ze względu na jubileuszową okazję. Ta najwspanialsza z polskich komedii, tak nasycona polskością, tradycją, obyczajem, powinna być właściwie stale w repertuarze na stołecznych scenach. Tak, jak Molier ma swoje miejsce stale w Comedie Francaise.

Premiera planowana jest na listopad. Choć jeszcze dużo czasu, już dziś pragniemy zapowiedzieć to wy­darzenie. A przy okazji warto może przypomnieć kilka szczegółów ze scenicznych dziejów naszego arcydzieła (za książką St. Dąbrowskiego i R. Górskiego "Fredro na scenie").

Prapremiera odbyła się 17 lutego 1834 roku we Lwowie. Na lwowską scenę Fredro swą komedię przezna­czył. "Kurier Warszawski" napisał wtedy "Teatr był osobami różnego stanu niezmiernie napełniony, co jest dowodem smaku publiczności naszej i jej zamiłowania w utworach oryginalnych", Warszawa pierwszy raz "Zemstę" zobaczyła dopiero w 1845 roku i to z pewnymi zastrzeżeniami cenzury: nazwisko Papkina polecono zmienić na Papkę, do tytułu dodać "za mur graniczny,skreślić cały ustęp dotyczący "Pani Barskiej" czyli szabli Cześnika. "Zemsta" na polskich scenach ma niezwykle bogatą i chlubną historię. Występowali w niej wszyscy niemal najwięksi nasi aktorzy, a wielu przez całe lata nie rozstawało się ze swymi rolami: Józef Rychter grał Cześnika przez 39 lat, Wincenty Rapacki Re­jenta - przez 50 lat. Ta piękna tra­dycja fredrowska trochę zanikła. Z nazwiskami współczesnych aktorów nie są już tak zrośnięte postaci z "Zemsty". Niemniej wielu do niej wraca. Choćby Jan Świderski. Gra w tej komedii po raz czwarty, trze­cią z kolei role- zaczynał od Wacła­wa w roku 1946 w Lodzi, w Teatrze TV ukazał się jako Cześnik, przed kilkoma laty zagrał na gościnnych występach w Sosnowcu Rejenta, te­raz będzie Cześnikiem.

Kto wie, może fredrowskie role staną się znowu dumą warszawskich aktorów, może uda się wskrzesić piękną tradycję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji