Artykuły

O ile uboższy byłby polski teatr lalek bez Jana Dormana?

Czasem wydaje się, że podporządkował sobie nie tylko przestrzeń, ale i czas. Wydaje się bowiem oczywiste, że artysta taki jak on żyje poza czasem rzeczywistym, że żyje czasem sztuki. A jego czas trwa tak długo jak długo trwa jego sztuka - pisał Henryk Jurkowski o Janie Dormanie w 1982 roku.

21 lutego minęła 30 rocznica śmierci Jana Dormana - reżysera, aktora, pedagoga, pisarza, plastyka i wieloletniego dyrektora Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie. W październiku 2015 roku Instytut Teatralny im. Zbigniewa Raszewskiego otrzymał bezcenne archiwum artysty, którego część jest obecnie opracowywana i wkrótce zostanie udostępniona. Publikujemy fragment korespondencji Jana Dormana z Henrykiem Jurkowskim, zmarłym niedawno krytykiem, teoretykiem i historykiem teatru, wraz z tekstem poświęconym Janowi Dormanowi.

***

List odręczny H. Jurkowskiego Warszawa 30.03.1982

Drogi Mój Cierpliwy Janie Dormanie

Przesyłam Panu tekst do almanachu, bez nadziei, że Pan włączy. Raczej na dowód. Po moich chorobach trudno mi wrócić do siebie i maszyny. Więc długo się przemagałem. Jeśli chodzi o wybór artykułów oczywiście zgoda. Proszę tylko skontaktować mnie z wydawcą. Wiem, że "Harnasie" pokazuje Pan w Bielsku. Bardzo się cieszę. Czekam na okazję by Pana zobaczyć.

Ściskam dłoń.

***

Maszynopis tekstu H. Jurkowskiego

O ile uboższy byłby polski teatr lalek, gdybyśmy nie mieli Jana Dormana? A o ile bogatszy? O ile bardziej "lalkowy" - spyta ktoś inny. Któż to wie... Jedno jest pewne, że Dorman jest artystą w niezwykłego formatu. Teatrowi lalek "towarzyszy" tylko, bo w gruncie rzeczy obojętne mu są podziały gatunkowe, a to co tworzy ustala kanony dla nowego gatunku - in statu nascendi.

Od chwili wystawienia "Krawca Niteczki" w latach pięćdziesiątych Dorman uczestniczył w większości festiwali lalkarskich, jeśli nawet nie w nurcie oficjalnym to jako "impreza towarzysząca". Był ciągłym punktem odniesienia. Negatywnym lub pozytywnym w zależności od punktu widzenia. Pozytywnym dla wielbicieli teatru poezji i nieustannych twórczych poszukiwań. Negatywnym dla zwolenników ustalonych sposobów komunikowania się z widzem i jasnych podziałów gatunkowych. Pozostało tak do dzisiaj.

Gdy przed kilku laty opuszczał Teatr Dzieci Zagłębia jasnym było, że w ten sposób zaczyna się nowa epoka w dziejach teatru jak też w jego życiu osobistym. Niejasne było tylko, co ona przyniesie. Teatr, co całkowicie naturalne, stanął przed koniecznością wyboru. Mógł kontynuować styl Dormana przy współudziale swego mistrza lub też przeciwstawić się wszystkim wartościom, które dotąd określały jego pozycję w sztuce teatralnej.

Przeciwstawić się mistrzowi oznacza jednak uznać jego obecność, więc jest swoistą kontynuacją. Teatr jak się okazało nie zamierzał tego robić. Wybrał raczej powszechnie uprawiane stereotypy, wiodące go ku nijakości. Była to jednak opozycja wobec niezwykłej indywidualności Dormana i jego dzieła, ale opozycja niezwykle uboga. Bywa tak często, że następcy wybitnego artysty nie mogąc mu dorównać, demonstrują za wszelką cenę, że są inni.

Wbrew oczekiwaniu przeciwników Dormana, których niepokoiła niekonwencjonalna wizja jego teatru, Dorman odchodząc z Teatru Dzieci Zagłębia nie myślał o spoczynku. Cóż bowiem może oznaczać spoczynek dla prawdziwego artysty? Co najwyżej okres gromadzenia nowych pomysłów. Rozwijania ich i przygotowywania do realizacji. Jeśli ktoś jest artystą tworzy nieustannie. Tylko wówczas, gdy ktoś artystą bywa, dzieli swój czas na czas pracy artystycznej i resztę zainteresowań i czynności nieartystycznych.

Dorman jest artystą zawsze. Zarówno wtedy gdy tworzy nową sztukę, gdy organizuje happening, jak również gdy uprawia mistyfikację, opowiadając o przedstawieniach, które nigdy nie istniały. Jest on artystą czynnym i wbrew metryce niezwykle młodym. Jest młodszy od tych wszystkich, którzy pozostając w teatrach "na etatach" liczą lata do emerytury. Dorman niczego nie liczy. Po prostu żyje sztuką. Jego praca twórcza od najdawniejszych lat splata się ze sposobem i stylem bycia. Swój teatr przenosi na scenę życia codziennego - w którym uczestniczy.

Dorman był artystą nawet wówczas, gdy pełnił funkcję dyrektora teatru. Nie piszę "gdy był dyrektorem", bo "dyrektorowanie" było mu tak obce jak wielu ludziom jego sztuka. Wszystko, co działo się w Teatrze Dzieci Zagłębia za jego dyrekcji było niekonwencjonalne. Zarówno repertuar jak i środki artystyczne, zarówno stosunki z widzami jak i organizacja zaplecza teatralnego. W pomieszczeniach administracyjnych najwięcej miejsca zajmowało jego archiwum. Jedno z najwspanialszych i najlepiej prowadzonych archiwów teatralnych w Polsce. Gdzie się teraz znajduje? Czy pozostało jako świadectwo pracy artystycznej niezwykłego człowieka i niezwykłego teatru, czy też musiało ustąpić rozrastającej się administracji?

Teatr jest najbardziej ulotny ze wszystkich sztuk. Jego dzieła istnieją wyłącznie w chwili realizacji scenicznej. Gdy więc przedstawienia schodzą z afisza niewiele po nich pozostaje. Plakat, egzemplarz reżyserski, fotografie, jeśli w ogóle zostały wykonane. Anegdoty, recenzje i pamięć widzów. Oczywiście, pozostają także twórcy przedstawienia, którzy chcąc nie chcąc jakieś ich ślady zachowują na zawsze w pamięci.

W przypadku przedstawień Dormana pozostał na szczęście jeszcze sam Dorman. A to nie jest żart. Z Dormana promieniuje jego teatr. Ten dawny od "Krawca Niteczki" począwszy po teatr aktualny, nowy, z przedstawieniami utworów Iłłakowiczówny, Ghelderodego i Szymanowskiego.

Dawny i nowy teatr Dormana. Wydawało by się, że nie ma między nimi różnicy. Jest to ten sam Dorman. Każde nowe przedstawienie jest kontynuacja przedstawienia poprzedniego. Różnice dotyczą sposobu istnienia tych teatrów. Dawny teatr Dormana to Teatr Dzieci Zagłębia z jego budynkiem w Będzinie i zespołem aktorskim, któremu Dorman przez lata całe pozostał wierny, choć nie zawsze wierność ta była wzajemna.

Nowy teatr Dormana to teatr, którego domem jest większość polskich teatrów lalek. To teatr, w którym występują aktorzy z całej Polski, starzy i młodzi, z różnych szkół i różnych upodobaniach, którzy wszakże ze spotkania ze sztuka Dormana wychodzą odświeżeni i odrodzeni. Nowy teatr Dormana jest wszędzie. Opuszczając Będzin poszerzył o niesłychanie przestrzeń swego działania. Geograficzną, warsztatową i artystyczną.

Czasem wydaje się, że podporządkował sobie nie tylko przestrzeń, ale i czas. Wydaje się bowiem oczywiste, że artysta taki jak on żyje poza czasem rzeczywistym, że żyje czasem sztuki. A jego czas trwa tak długo jak długo trwa jego sztuka.

Henryk Jurkowski

***

Maszynopis (kopia) listu Jana Dormana z dnia 15 kwietnia 1982 r.

Szanowny - doktorze!

Szanowny - docencie!

Szanowny - dziekanie!

i ostatecznie oczekujący na listy i prośby Dormana

Henryku Jurkowski

PANIE!

Po uwerturze będzie moje pisanie.

Najpierw serdecznie dziękuję za laurkę. No tak! Nic już do tego CO Pan napisał dorzucić się nie da. Trzeba by raczej odejmować. Trudno, takiego mnie Pan widzi i nic na TO nie poradzę.

x x x

Teraz sprawy. Może zacznę od najpocieszniejszej. A było tak: wysyła do Dormana list - wysyła MINISTER /Józek Tejchma/. Ktoś się w Warszawie "zakręcił", że pamiętano o mojej 70-tej rocznicy urodzin - nie wiem. Dość, że życzenia takie, na papierze z importu - przyszły. I co dalej. Dalej jest tak, że dzwonią do mnie, wciąż do Dormana, abym był przygotowany na spotkanie. Spotkanie ma się odbyć w byłej mojej placówce. To dzwonienie załatwiono w ten sposób, że musiałem się fatygować do pani Surmanowej, która mi oświadczyła: polecono mi z Warszawy, abym Panu zorganizowała urodziny. Dosłownie.

Pani Surmanowa dotrzymała słowa.

Był stół. Na stole tort. I kawa kupiona na wolnym rynku. Przy stole pan Lewandowski /dawniej Flak/, pan Chwistecki /dawniej człowiek ze Związków Zawodowych, który kontrolował Dormana podczas jego kadencji dyrektorskiej a teraz pełni funkcję dyrektora administracyjnego TDZ/, ktoś /dziewczyna/ z Komitetu, pan Grodek /którego wylali z Komitetu i jest "facetem" od Kultury w mieście/, no i WIELEBNA pani Surmanowa.

Tort znikał ze stołu, ale wszyscy niespokojnie spoglądali na zegarki, bo mieli w tym dniu ciekawsze sprawy do spełnienia. Na przykład, taka pani Surmanowa przy okazji "mojego święta" wizytowała Teatr i przeprowadziła rekonesans związany z adaptacja budynku /kuchnia, pokoje dla "wykładowców"/ - a to na skutek montowania /zakładania SZKOŁY/ w tutejszym Teatrze.

Dowiedziałem się /następnego dnia/, że popełniłem NIE-TAKT, bo nie "przyniosłem" SZAM-pana!

No tak!

Dorman jest w ogóle nie-taktowny!

Ale Marysia. Pamięta Pan. To moja księgowa, miała inne zdanie. Szeptała mi do ucha, że sobie wyobrażała inne URODZINY. Że mnie Teatr zaprosi do realizacji "jakiejś" SZTUKI w moim byłym Teatrze i na premierze tegoż spektaklu odbędzie się uroczystość: odczytania listu ministra i będą ludzie z Polski, przyjacioły /Jurkowski/, i że Dorman będzie miał satysfakcję artystyczną. Tak mi do ucha prawego /zupełnie jak dziewucha w HARNASIACH/ szeptała moja była księgowa Marysia Kwiecień. Kto wie czy nie miała racji.

x x x

Tymczasem w tym samym czasie, ordynarnie zabierają mi moje pomieszczenie na archiwum. Bez żadnego pisma, dosłownie w ciągu trzech dni musiałem opuścić locum. Wszystko zostało zdeponowane w Domu Kultury w Grodźcu /5 kilometrów/, gdzie ewentualnie /jeszcze nie mam pisma/ będę mógł tramwajem "dojeżdżać" do moich papierków.

x x x

Tymczasem HARNASIE są! Baranki ze stołu wielkanocnego pasą się na hali a panna młoda w anielskiej koronie z celebrantami w infułach "odbiorą" O! - czepiny.

x x x

Jadę do SZKOŁY. Piszę list do Jurkowskiego. I wysyłam telegram do Berdyszaka, aby ostatecznie powiedział: robi, czy nie robi z Dormanem ROGERA w Lublinie.

x x x

A RYŚ - ten z Rady czy Urzędu Wojewódzkiego daje mi 50.000 na Zakopane. A wydawnictwo ŚLĄSK, które oferowało Dormanowi druk "cokolwiek" - teraz się nie liczy.

Pozdrowienia i... ( dalszej części tekstu nie da się odczytać)

(Dowód wysłania listu z pieczątka poczty, z tego samego dnia 15 kwietnia 1982 r.)

***

Przepisane ze sklejki "Henryk Jurkowski" (luty 2016 r.)

Na zdjęciu: "Harnasie" Karola Szymanowskiego w reż. Jana Dormana, Teatr Lalek Banialuka w Bielsku-Białej, 1982 rok

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji