Artykuły

Prawica marzy, by teatr był klasyczny

Radnym PiS nie podoba się program Teatru Polskiego. Narzekają, że brakuje im klasyki, którą "bez ryzyka można zaproponować mło­dzieży szkolnej".

Na wczorajszej sesji rady miasta roz­gorzała dyskusja na temat bydgoskiej sceny teatralnej.

- Repertuar jest obrzydliwy. To, co dzieje się na scenie, to często po­rnografia - grzmiał Krystian Frelichowski. Grażyna Szablewska i Ma­rek Gralik martwili się, że w bydgo­skim teatrze brakuje spektakli, któ­re bez ryzyka można zaproponować gimnazjalistom. Chcieliby widzieć w programie więcej klasyki, ale wy­stawianej dosłownie, zgodnie z dida­skaliami, z pominięciem praw arty­stów do interpretacji.

- W naszym teatrze nadużywamy nazwisk klasyków. Jeśli idę na "Fau­sta", to chciałbym obejrzeć "Fausta" Goethego, a nie coś, co go przypomi­na. To z powodu maniery artystów, którzy sami nie potrafią tworzyć - mó­wił Gralik. Radnemu nie podobają się też dyskusje w teatrze. - To miej­sce tworzenia sztuki, a nas epatuje się imprezami towarzyszącymi.

Zanim jednak powstanie nowy te­atr w Bydgoszczy, do czego radni PiS przekonywali wczoraj podczas sesji, na scenie przy al. Mickiewicza grana będzie klasyka.

Już w sobotę premiera "Samuela Zborowskiego'' Juliusza Słowackie­go. Inscenizacja bazuje na rękopisie wieszcza, trudno mówić o wierniej­szym przedstawieniu dzieła. Spek­takl warto pokazać młodym widzom, zwłaszcza że na scenie nie zabraknie młodych aktorów.

- Autorska wersja znacząco różni się od wydanych i przyjętych za ka­noniczne redakcji Juliusza Kleinera i Juliana Krzyżanowskiego - mówi Paweł Wodziński, reżyser spektaklu i dyrektor Teatru Polskiego. Słowac­ki nie napisał dramatu w tradycyj­nym rozumieniu - z podziałam na ak­ty i sceny, dokładnym określeniem czasu i miejsca akcji. - To też literac­ki patchwork. Mieszają się tu różne stylistyki, świat realny i fantastycz­ny, spotykają się tu różne mitologie, religie i kultury. Wszystko - bohate­rowie, zdarzenia i sceny, w każdym momencie mogą stać się czymś no­wym. Z pokoju, w którym toczy się akcja, bohaterowie nagle przenoszą

się do starożytnego Egiptu, bezczasowego podwodnego króle­stwa Amfitryty - mitycznej żony Posejdona lub stają przed sądem w zaświatach. Problem stanowi też tożsamość bohaterów. W ich ciałach mogą przebywać duchy, które przemawiają w swoim imie­niu lub wcielają się w różne role.

- Edytorzy zmienili konstruk­cję tekstu, wedle własnego uzna­nia przypisali słowa, poszczegól­nym postaciom, usunęli część scen, przywrócili te, które poeta wykreślił, inne połączyli wedle własnej interpretacji. Z tego wzglę­du sięgnięcie do rękopisu jest cie­kawe. Daje nowe możliwości in­terpretacyjne - mówi Wodziński.

Reżyser zaprosił do grania w spektakli dwoje nastolatków - Michała Kłosa i Katarzynę Wo­jewódzką. - Zanim przyszłam na próby, przeczytałam "Samuela Zborowskiego" w oficjalnej edy­cji. Przyznam, że niewiele zrozu­miałam. Po pracy z rękopisem jas­ne stało się dla mnie przenikanie światów realnego i duchowego w utworze - przyznaje Kasia.

- Praca nad tekstem, ponow­ne jego odczytywanie, mierzenie się z nim, szukanie nowych zna­czeń to doświadczenie, które na­zywam prawdziwym teatrem, ta­ka praca jak nad "Samuelem Zbo­rowskim" zdarza się rzadko i jest wielką przygodą dla aktora - mó­wi Grzegorz Artman, wieloletni aktor teatru, odtwórca jednej z głównych ról.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji