Prawda jest konkretna
Jest rok 1610. Galileusz ma 53 lata. Mieszka w Wenecji. Jego badania potwierdzają słuszność teorii Kopernika i Giordana Bruna. Galileusz wierzy, że jeżeli udowodni to, o czym tamci dwaj uczeni mówili tylko na podstawie matematycznych obliczeń, jeśli pokaże, że Ziemia krąży wokół Słońca, a wszechświat wypełniają gwiazdy podobne do planety Ziemi, to nikt nie będzie mógł temu zaprzeczyć.
- Wierzę w człowieka, a to znaczy, że wierzę w jego rozum - mówi Galileusz.
- Wierzę w rozum - mówi Tadeusz Łomnicki.
Tadeusz Łomnicki jest aktorem dysponującym wspaniałą techniką. Swego czasu popisem jego możliwości była sławna rola Artura Ui w sztuce Brechta, wystawionej przez Erwina Axera w Teatrze Współczesnym. Dziś w przedstawieniu innego utworu tego pisarza sukcesem aktora jest fakt, że zrezygnował z bogactwa środków technicznych. Galileusz Tadeusza Łomnickiego jest tak bardzo wzruszający i wiarygodny, bo aktor wypowiada słowa tego wielkiego uczonego w sposób najbardziej bezpośredni, najprostszy. Umiał zapanować nad całą swoją ogromną wiedzą aktorską i odrzucić ją. Dzięki temu ukazał prawdziwą twarz człowieka. Wielki wynalazca, opętany manią odkrywania, jest mędrcem, który lubi zupełnie przyziemne uciechy. Galileusz wcale nie ukrywa swoich ułomności. W czasie przesłuchania prowadzonego przez Świętą Inkwizycję ze strachu przed cierpieniem, torturami zgodził się odwołać prawdy, które głosił. Sam przyznał - zdradził swoją ideę. Okazał się słabym człowiekiem. Czy jednak zasłużył na całkowite potępienie?
Tadeusz Łomnicki stara się nie bronić swojego bohatera, ale też go i nie potępia. Odkrywa jego oblicze, by pozostawić widowni ocenę: godzien jest Galileusz miana wielkiego, czy też nie?
W sztuce Brechta Galileusz mówi:,,Ten kto nie zna prawdy jest tylko głupcem. Kto ją zna i ukrywa - jest zbrodniarzem". I jeszcze: "Tylko tyle prawdy utoruje sobie drogę, ile my sami jej wywalczymy". Są to najważniejsze słowa tej sztuki i credo warszawskiej inscenizacji.
Ludwik Rene, inscenizator spektaklu skonstruował zwarte, skondensowane przedstawienie rezygnując z niektórych partii tekstu Brechta. Poszczególne obrazy powiązał słowem Narratora, który pełni tu jednocześnie rolę komentatora zdarzeń i jakby greckiego chóru. Mówi on zdania wybrane z tekstu sztuki, z komentarza i z uwag do książkowego wydania sztuki. Rolę Narratora gra znakomicie Henryk Bista, który odtwarza również postać kardynała Barberiniego i późniejszego papieża Urbana VIII. Tak jak pełna prostoty i bezpośredniości jest gra aktorów, równie prosta i funkcjonalna jest scenografia, zaprojektowana przez młodego plastyka Wojciecha Zembrzuskiego. Zanim rozpocznie się przedstawienie w samym środku proscenium oglądają widzowie konstrukcję, przypominającą figurę geometryczną czy pojazd kosmiczny. W chwili rozpoczęcia spektaklu konstrukcja rozpada się, a jej ściany rozkładają jak pomost między sceną a widownią. Wyświetlane w czasie trwania akcji projekcje Kosmosu wprowadzają widzów w świat bliski astronomom i astrofizykom nie tylko kopernikańskiej ery.
Specjalnie dla tego przedstawienia Tadeusz Baird skomponował muzykę. Jest zwięzła, lapidarna. Operuje zaledwie kilkoma dźwiękami. Są w niej motywy renesansowe, ale oryginalnie, nowocześnie przetworzone.
"Życie Galileusza" w Teatrze na Woli jest pięknym i mądrym przedstawieniem. To sukces całego zespołu twórców. To jeszcze jeden wielki benefis Tadeusza Łomnickiego.
Kiedy Tadeusz Łomnicki wypowiada słowa Galileusza: "wierzę w łagodną moc rozumu" wydaje mi się, że mówi je także w swoim imieniu - artysty, który powołał do życia i prowadzi teatr, apelujący przede wszystkim do umysłów. Premiery w tym teatrze układają się w niezwykle logiczny cykl. Przypomnijmy: "Pierwszy dzień wolności" Leona Kruczkowskiego, to sztuka skłaniająca do zastanowienia się nad granicami wolności i nad jej sensem. "Gdy rozum śpi" hiszpańskiego pisarza Buero Valejo - opowieść o wielkim malarzu hiszpańskim Goyi, prześladowanym przez monarchię i inkwizycję, zachęca do rozważania pozycji artysty w społeczeństwie i znaczenia jego postawy moralnej. "Przedstawienie "Hamleta" we wsi Głucha Dolna" jugosłowiańskiego autora Ivo Breśana mówiło znów o moralnych konfliktach, stawiając przed widownią pytanie, jak dalece nieograniczone prawo mają ci, którzy uzurpują sobie władzę nad innymi. Sztuka Gelmana "Protokół pewnego zebrania" była dyskusją o etyce zawodowej współczesnego człowieka "Galileusz" - to rozliczanie z odpowiedzialności naukowców, odkrywców, którzy swoje wynalazki oddają władcom "by ich używali, nie używali, lub nadużywali". Dziś gdy rozwój broni nuklearnej zagraża bezpieczeństwu ludzkości - ta sztuka Brechta ma szczególną wymowę.
Jest w Teatrze na Woli zwyczaj, że po każdej nowej premierze organizuje się tutaj spotkania z młodzieżą. Tak było i tym razem. Na początku przypomniano historię powstania sztuki.
Brecht pisał ją 30 lat, a ściślej mówiąc, trzykrotnie w tym czasie do niej wracał. Pierwsza wersja powstała w Danii w 1938 roku. Było to niedługo przed wybuchem wojny. Pisząc "Galileusza" pragnął wówczas Brecht ostrzec przed niebezpieczeństwem używania wielkich odkryć naukowych przeciwko ludzkości. Ale chciał też jednocześnie obronić i usprawiedliwić Galileusza, który tak jak sam Brecht, chronił swe życie, by móc służyć ludzkości tym, co tworzy. Druga wersja sztuki powstała w Ameryce. Tu Brecht pisał ją wraz z wielkim aktorem amerykańskim Charlesem Laughtonem. Miał on grać Galileusza. W trakcie tej niezwykle pasjonującej dla Brechta pracy, powstawał przekład angielski sztuki; Brecht bardzo słabo znał język angielski, a Laughton nie znał w ogóle niemieckiego. Każde zdanie Brecht wyjaśniał aktorowi gestem, inscenizując je nieomal. Następnie Laughton wypowiadał je po angielsku. Poprawiano je jeszcze i zapisywano. W trakcie tej pracy nadszedł pamiętny rok 1945: wybuch pierwszej bomby atomowej nad Hiroszimą i Nagasaki. Brecht, wstrząśnięty tym wydarzeniem, dopisał wielki monolog oskarżający Galileusza: "Uważam, że jedynym celem nauki - mówi w nim Galileusz - jest ulżenie mozolnemu trudowi życia. Jeśli uczeni, zastraszeni przez bezwzględnych władców zadowolą się gromadzeniem wiedzy dla wiedzy, wówczas nauka może stać się kaleką... Gdybym się był oparł, mogliby przyrodnicy i fizycy składać coś w rodzaju ślubowania, że użyją swej wiedzy tylko dla dobra ludzkości. Zdradziłem mój zawód!" Były to słowa potępienia Galileusza i uczonych współczesnych.
Niedługo przed śmiercią Brecht po raz trzeci pracował nad sztuką, przygotowując w roku 1956 jej wystawienie w teatrze Berliner Ensemble - szukał wówczas prawdopodobnie mniej jednoznacznego rozwiązania. W tym samym kierunku poszedł Ludwik Rene i Tadeusz Łomnicki usiłując znaleźć drogę pośrednią między obroną i potępieniem Galileusza. "Nasze przedstawienie jest - mówił Tadeusz Łomnicki w czasie spotkania - sądem nad człowiekiem, który zdradził swoje idee, choć ich jednocześnie nie zdradził". Ta koncepcja interpretacyjna znajduje swoje uzasadnienie w słowach ucznia Galileusza, Andrzeja Sarti, który po okrutnym samooskarżeniu swego mistrza i nauczyciela mówi: "Nie potrafię sobie wyobrazić, by ta mordercza analiza była ostatnim słowem historii". Ostatnim słowem jest przecież ostatnie dzieło Galileusza, pisane potajemnie, gdy uczony był więźniem Świętej Inkwizycji. Przemycone przez Andrzeja Sarti do Holandii i tam wydane położyło ono podwaliny pod rozwój nowoczesnej fizyki i odegrało ogromną rolę w rozwoju nauki. Ratując zatem swoje życie - Galileusz spłacił dług nauce.
Kiedy w 1933 roku Brecht uciekał z hitlerowskich Niemiec, obrał sobie na miejsce pobytu małą wysepkę w Danii. Zamieszkał w chłopskiej zagrodzie. W dawnej stajni urządził pracownię. Tu powstało "Życie Galileusza". Nad drzwiami stajni powiesił wówczas Brecht tablicę z napisem: "Prawda jest konkretna". Te słowa mogłyby być mottem sztuki o Galileuszu. Nie zdziwiłabym się, gdyby w garderobie Tadeusza Łomnickiego pojawił się ten sam napis.