Artykuły

Głos mają delegaci na Kongres Kultury Polskiej: Danuta Michałowska

Celne sformułowanie odpowiedzi na postawione w zaproszeniu do wypowiedzi pytanie - w ramach dość ściśle określonych szczupłością miejsca "na łamach" - wymagałoby wybitnych uzdolnień literackich. Lapidarność stylu - rzecz niełatwa (do tego w Polsce niezbyt popularna, ponoć zawsze byliśmy narodem "mówców"...), więc z góry przepraszam. A może pierwsze usprawnienie życia kulturalnego leżałoby w realizacji norwidowskiej tęsknoty "co tych co mają tak za tak, nie za nie?"Gdybyśmy tak wszyscy: twórcy, działacze, "czynniki" umówili się : w drugim tysiącleciu będziemy bardziej rzeczowi, solidni, konkretni, punktualni, prawdomówni?... (Podczas mego pobytu w Londynie pewna urzędniczka - Angielka, mająca dużo do czynienia z Polakami, umawiając się z moim mężem podkreśliła: "ale proszę przyjść o trzeciej, a nie około trzeciej"). Oczywiście, to jest mój temat nr 1: słowo - jego istotne znaczenie, jego waga. A dalej - odpowiedzialność za słowo: w życiu i na scenie.

Temat nr 2: kultura słowa mówionego. Nauczyciele szkół podstawowych i średnich, nawet poloniści często nie orientują się zupełnie podstawowych prawidłach poprawnej wymowy polskiej. Często dzieci nie uczy się mówić wcale, lub uczy się błędnie. Zatem postulat podstawowy: - wprowadzenie nauki wymowy (prawidła, technika, estetyka) jako przedmiotu obowiązkowego do szkół pedagogicznych wszystkich stopni. Przecież nawet na Uniwersytecie Jagiellońskim nie ma obecnie lektoratu wymowy polskiej! Nawet w Wyższej Szkole Teatralnej wymowa (jakkolwiek z nazwy stanowi jeden z przedmiotów "głównych") zajmuje znacznie mniej miejsca w siatce godzin niż w analogicznych uczelniach" na Zachodzie (w Królewskiej Akademii Sztuki Dramatycznej w Londynie dla przedmiotu "wymowa i głos" przeznacza się codziennie z wyjątkiem poniedziałków 1 godzinę przez 4 lata, przy czym każda klasa liczy 2-3 studentów).

Temat nr 3: upowszechnienie słowa artystycznego przez teatr. Z tą sprawą jestem związana od wielu lat. Doświadczenie każe mi wierzyć, że wysokowartościowy dobrze wypowiedziany tekst literacki ma wybitną moc kreacyjną, że sugestia opisu jest często silniejsza niż najbardziej nawet udane pokazanie realiów, że spektakl oparty na słowie jako na głównym elemencie teatru zmusza widza do pracy wyobraźni - odbiorca staje się chcąc nie chcąc współtwórcą. W tym właśnie fakcie - a nie w eksperymentatorstwie formalnym - widzę sens istnienia takiego teatru.

Niestety, mimo konkretnych osiągnięć, mimo oficjalnego i nieoficjalnego uznania, do dnia dzisiejszego nie rozwiązano w Krakowie ani problemu podstawowej bazy technicznej (brak stałej sali, brak bodaj przenośnej nowoczesnej aparatury oświetleniowej...), ani też problemu organizacyjno-finansowego: przy Hemingwayu obowiązują takie same przepisy jak przy Hallidayu.

Owszem plan perspektywiczny rozwoju kultury miasta Krakowa przewiduje powstanie teatru jednego aktora (jako locum oczywiście) do roku 1985. A zatem możemy wrócić do sformułowań wielkiego Norwida (choć nie zaliczono go w poczet wieszczów): "synu minie pismo, leczy ty wspomnisz wnuku".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji