Głos z widowni "Czarna komedia"
Od 7 do 27 lipca na scenie Teatru "Wybrzeże" w Gdańsku występuje gościnnie Teatr Dramatyczny z Warszawy,prezentując kolejno "Czarną komedię" P. Shaffera i "Życie jest snem" Pedro Calderona de la Barca. Inauguracyjne przedstawienie odbyło się w ubiegłą środę przy szczelnie wypełnionej sali, a zaparkowane wokół teatru samochody z rejestracją z całej Polski świadczyły dobitnie, że do teatru przyszli nie tylko mieszkańcy trójmiasta, ale także liczni wczasowicze.
"Czarna komedia" jest jednoaktówką, sztucznie rozdzieloną antraktem. Prosty pomysł zastąpienia światła całkowitym wygaszeniem sceny, a ciemności - pełnym światłem, przynosi zabawne efekty, zwłaszcza przy takiej obsadzie, jaką zaprezentowano na premierze. Utwór jest typową farsą i jakiekolwiek inne jego odczytywanie nie ma sensu. Zabawa w pierwszej części jest tak znakomita, że aktorzy grają przy pełnym, nieustannym śmiechu i brawach widowni. W tym czasie jednak zostają w gruncie rzeczy wykorzystane wszystkie warianty zdarzeń sytuacyjnych i wszystkie możliwości aktorskie. W drugiej części sytuacje i gesty powtarzają się, a główne konflikty są natury zbyt wątłej, aby mogły utrzymać strukturę utworu. Finał sprawia wrażenie pewnej bezradności autora wobec rozwoju sytuacji. Najlepsza, ale też najpewniej zaprezentowana przez autora jest para Brindsley (Wiesław Gołas) i Carol (Krystyna Maciejewska -Zapasiewicz). Miss Furnival - postać śmiesznie zakomponowana, pod koniec sztuki traci istotny związek z akcją i tylko dzięki Ryszardzie Hanin utrzymuje się w kręgu głównego konfliktu. Ten sam kłopot ma autor z osobą Pułkownika (Czesław Kalinowski) Cleą (Danuta Szaflarska). Najpełniejszy pod względem rysunku osobowości jest jeszcze Harold - właściciel drogocennych mebli (Wojciech Pokora). W tej sytuacji ciężar kłopotów autora spada w drugiej części całkowicie na postać głównego bohatera, na barkach którego w ostatecznym rozrachunku opiera się powodzenie tego scenicznego żartu. Nie ma się czemu dziwić, że czwarte podniesienie kurtyny schwytało Wiesława Gołasa na scenie z butelką kefiru w ręce. Reżyserował Piotr Piaskowski chyba w pełni wykorzystując te możliwości sceniczne, jakie oferuje Peter Shaffer w "Czarnej komedii". Scenografia Xymeny Zaniewskiej-Chwedczuk, a rzeźby jakby wypożyczone z ekspozycji sopockich "Porównań" zaprojektował Jerzy Jarnuszkiewicz.