Dwie godziny zdrowego śmiechu
Można te farsę odczytywać rozmaicie - jako krytykę współczesnego społeczeństwa Anglii, jako konfrontacje różnych postaw moralnych i obyczajowych jako sztukę demaskatorską itd. Można ale dopiero do zapadnięciu kurtyny gdy wracamy do domu i na nowo przeżywamy obejrzany spektakl. W czasie jego trwania bowiem nie ma warunków do jakichkolwiek rozważań, medytacji czy "pogłębień" Trudno wszak rozmyślać. zanosząc się od śmiechu A przez cały czas trwania przedstawienia, zwłaszcza przez akt pierwszy (a trwa on bitą godzinę) publiczność śmieje się do utraty tchu bezceremonialnie, hałaśliwie, zagłusza tekst (ale to nikomu nie przeszkadza). Można humor "Czarnej komedii" nazwać niewybrednym oklepanym i twierdzenie to uzasadnić jako że na scenie ludzie ciągle o coś się potykają przewracają się oblewają wodą, spadają ze schodów siadają "obok krzesła" itp. A jednak chociaż wykorzystane tu zostały pewne elementy clownady ani przez chwile nie od czuwamy niesmaku, jaki wywołuje w nas niekiedy humor cyrkowy, bawimy się doskonale, nie mając wyrzutów sumienia, że śmiejemy się z "wygłupów"
Ten zaskakujący komizm rozpoczyna się od momentu podniesienia kurtyny gdy na widowni i na scenie panują ciemności tak głębokie że nie widzimy dosłownie własnej ręki a aktorzy rozprawiała w najlepsze o kolorach przesuwają meble ustawiają bibeloty jak w biały dzień. Natomiast gdy scenę zalewa jaskrawe białe światło dowiadujemy się, że "wysiadły korki", aktorzy zaczynała poruszać się po omacku jak w nocy. Wszystko tu jest "na odwrót" - zapalenie latarki równa się przyćmieniu światła na widowni, przy jej zgaszeniu włączone zostają wszystkie reflektory. I oto obserwujemy grupkę ludzi w warunkach nienormalnych, ludzi, którzy mogą zachowywać się tak, jak zachowują się gdy nikt ich nie widzi. Maski opadają. Podstarzała i świętoszkowata panna Furnival (świetna kreacja Ryszardy Hanin) upija się na umór i daje wyraz swym niewyżytym tęsknotom erotycznym. Młody artysta Brindsley (Wiesław Gołas, wywołujący najgłośniejsze chyba wybuchy śmiechu), narzeczony córki pułkownika głupiej gąski Carol (Janina Traczykówna), w ciemnościach namiętniej całuje byłą kochankę Clee (Danuta Szaflarska), niż swą przyszła żonę. No itd itp. Przez cały czas trwania pierwszej odsłony, mamy przed oczyma tę grupkę błądzących w ciemnościach ludzi, nie rozumiemy nawet chwilami, co oni mówią, śmiejemy się po prostu z zaistniałej sytuacji. Tekst ów demaskatorski, pojawia się dopiero w odsłonie drugiej i nie... wywołuje takiej wesołości Clea niepotrzebnie demaskuje to całe towarzystwo, zdemaskowali się sami, gdy zdawało im się, że nikt ich nie widzi.
Pozostałe role z powodzeniem kreowali Czesław Kalinowski (pułkownik) Wojciech Pokora (Harold - kolekcjoner) oraz Stanisław Gawlik i Jarosław Skulski. W czasie przerwy publiczność mogła obejrzeć wystawę rzeźb Jerzego Jarnuszkiewicza eksponowana łącznie z muzyka (Mikrostruktury) Włodzimierza Kotońskiego.