Sceneria zimowa
Maxwell Anderson zmarł w 1959 r. mając lat siedemdziesiąt jeden. Pozostawił po sobie obfitą spuściznę dramaturgiczną o dość niejednolitej wartości. Do jego niewątpliwych zasług krytyka amerykańska zalicza wprowadzenie do dramaturgii tego kraju współczesnej tragedii pisanej wierszem. Anderson w latach dwudziestych i trzydziestych był nie tylko jednym z najpopularniejszych w USA autorów scenicznych, lecz zyskał także uznanie poza granicami swego kraju. W Polsce wystawiany był rzadko; przed czterdziestu laty Leon Schiller wystawił w Łodzi "Rywali" (napisanych wspólnie z L. Stallingsem), sztukę o ostrej antywojennej wymowie, w następnym roku wprowadził "Rywali" na warszawską scenę Karol Borowski. Zaraz po wojnie, również w Łodzi, Irena Eichlerówna zagrała w "Joannie z Lotaryngii", a przed dwoma laty Zygmunt Hübner w Teatrze Starym w Krakowie pokazał "Scenerię zimową".
Ostatnio "Sceneria zimowa" weszła do repertuaru stołecznego Teatru Dramatycznego. Jest to chyba najgłośniejsza sztuka Andersona i najbardziej dla niego reprezentatywna. Znalazły w niej bowiem najpełniejszy wyraz tendencje przyświecające całej jego twórczości. Chciał, jak ongiś elżbietańczycy, stworzyć wielką tragedię swoich czasów, nadać wymiar tragedii codzienności Ameryki pierwszych trzech dziesięcioleci XX w. Środkiem prowadzącym do tego celu miała być forma poetycka, wiersz wzorowany na elżbietańskim białym wierszu. Miał jakoby powiedzieć: "Jeżeli chcemy mieć w Ameryce wielki teatr, ktoś musi pisać wierszem, nawet jeśliby miał pisać kiepsko".
Za "Scenerię zimową" Anderson dostał w 1935 r. najwyższe amerykańskie wyróżnienie - nagrodę Pulitzera. Można się dopatrzeć w tym utworze licznych reminiscencji z Szekspira; wątek miłosny przypomina "Romea i Julię". Mio Romagna, rezygnujący z zemsty na mordercach ojca, ma pewne cechy Hamleta. Wszystkie te wpływologiczne rozważania można jednak pozostawić w spokoju, nie mają one większego znaczenia sztuka Andersona jest głęboko osadzona w amerykańskiej rzeczywistości lat trzydziestych, a jej główny temat nawiązuje do znanej sprawy dwóch robotników niewinnie skazanych na śmierć - Sacco i Vanzettiego. Slumsy, dno społeczne, gangsterzy, a wśród nich ten, który poszukuje sprawiedliwości, syn niewinnie straconego na krześle elektrycznym Bartolomea Romagni - i ten który zamiast czynić sprawiedliwość stał się ramieniem niesprawiedliwości - sędzia Gaunt. Sędzia Gaunt nie wytrzymał rozterki moralnej, w jaką wtrącił go wyrok wydany wbrew prawdzie i presji opinii publicznej żądającej rewizji procesu. Zachwiało to jego równowagę psychiczną, wytrąciło go poza ramy zawodu i środowiska. Anderson sugestywnie pokazuje Amerykę lat trzydziestych z jej specyficznymi problemami, z gangsterskim dyktatem nad całymi środowiskami społecznymi. Ani sędzia, ani Mio Romagna nie mają żadnych szans w starciu z gangsterskim podziemiem, sędziego ratuje od śmierci policja, która go najprawdopodobniej odstawi do domu dla nerwowo chorych. Mio próbuje umknąć z klatki jak mysz. Nie udaje się to jednak. Ginie i on i jego dziewczyna. Współczesną tragedię wpisaną w opowieść gangsterską zamyka lament ojca i brata Miriamne nad zwłokami dwojga kochanków.
"Sceneria zimowa" pisana jest wierszem jambicznym nie zawsze najwyższej próby, mimo to jednak napięcie moralne, nadzieja, jaka płynie z odwagi i bezkompromisowości młodych, ton mądrego optymizmu, refleksja filozoficzna,stawiają ten utwór chyba najwyżej w twórczości Maxwella Andersona. Na scenie Teatru Dramatycznego zobaczyliśmy sztukę w reżyserii JANA BRATKOWSKIEGO. Nie jest to pełny sukces, mimo kilku dobrych pomysłów. Przedstawienie poprowadzone w zbyt zwolnionym tempie ma co najmniej dwa zakończenia. Natomiast zostało bardzo ładnie zagrane. Przede wszystkim IGNACY Gogolewski; Stworzył on w roli sędziego Gaunta prawdziwą kreację; środkami o wyjątkowej celności, z wielką intuicją psychologiczną pokazał postać wykolejeńca, człowieka, który nie dorósł do własnych wymagań w zakresie etyki zawodowej i moralności społecznej. Mia gra ZBIGNIEW ZAPASIEWICZ, bardzo pięknie rozgrywa sceny liryczne, ale nie tylko - cała rola zbudowana jest logicznie, konsekwentnie i w zgodzie z atmosferą utworu. MIECZYSŁAW MILECKI jako Esdra ojciec młodej heroiny (gra ją MAGDALENA ZAWADZKA) i syna zaplątanego w gangsterskie sieci - ma wiele autentycznie tragicznego wyrazu. Krwawego gangstera Trocka gra RYSZARD PIETRUSKI. Gartha Esdra STANISŁAW WYSZYŃSKI. Cienia - ZYGMUNT KĘSTOWICZ. Policjanta - MIECZYSŁAW STOOR. Carra - WOJCIECH DURYASZ.