Artykuły

Ruciński we Wrocławiu

Głos Rucińskiego teraz brzmi inaczej niż pięć lat temu. Jest silniejszy, ma ciemniejszą barwę. Może z powodzeniem kreować starszych od siebie mężczyzn - Alina Ert-Eberdt w Twojej Muzie o październikowym występie Artura Rucińskiego.

Głos Artura Rucińskiego z wiekiem, z lirycznego barytonu stał się mocniejszy i ciemniejszy. Krytycy włoscy zaliczyli go do barytonów verdiowskich, co w ojczyźnie opery jest dowodem najwyższego uznania dla śpiewaka nie-Włocha.

Kalendarz Rucińskiego jest wypełniony występami na najważniejszych scenach operowych świata do 2018 r., ale jeżeli zaproszenia z Polski nie kolidują z podpisanymi wcześniej kontraktami zagranicznymi, Ruciński nie odmawia. "Serce się raduje i dusza śpiewa, gdy występuję w kraju, gdzie zaczynałem karierę" - powiedział na spotkaniu z publicznością Opery Wrocławskiej po recitalu (Opera Wrocławska, Nadzwyczajna Gala Operowa, 9 października 2015). Pierwotnie planowano inaczej. Kilka miesięcy wcześniej miał zaśpiewać Oniegina we wrocławskiej premierze "Eugeniusza Oniegina", ale zachorował i musiał odwołać udział, nie tylko w przedstawieniu Opery Wrocławskiej, ale również w spektaklach w Walencji. Czuł się zobowiązany wobec wrocławian i zaproponował recital. Dał go w przerwie pomiędzy spektaklami "Don Giovanniego" w paryskiej Opera Bastille. Prosto z Wrocławia wrócił do Paryża.

Z młodzieńczym wdziękiem

Naszemu czołowemu barytonowi towarzyszyła Orkiestra Opery Wrocławskiej pod batutą Tomasza Szredera. Maestro zdradził "Twojej Muzie" kulisy tworzenia programu koncertu. Ruciński przysłał listę arii, do których dyrygent wspólnie z orkiestrą dobrali orkiestrowe preludia. "Mieliśmy niewiele czasu na próby, więc wybraliśmy utwory, które bardzo dobrze umiemy".

Pojawienie się bohatera wieczoru poprzedziło Preludium z "Carmen" Bizeta, które wprowadziło publiczność w radosny nastrój. Kiedy uśmiechnięty Ruciński wyszedł przed orkiestrę, dostał brawa, zanim jeszcze zaczął śpiewać. Jako pierwszą wykonał arię Toreadora ("Votre toast") z "Carmen", którą jeszcze bardziej rozgrzał widownię. Potem zabrzmiały, przeplatane preludiami z "Rigoletta" i "Traviaty" Verdiego, arie: hrabiego Luny z "Trubadura" i Germonta z "Traviaty". Artysta zaprezentował się w repertuarze, którym podbił międzynarodową publiczność. W "Trubadurze" śpiewał w aureoli barytona verdiowskiego dwa lata temu na Festiwalu Arena di Verona i na ostatnim Festiwalu w Salzburgu. Germonta zaśpiewał w ubiegłym roku w Covent Garden. Było to nagłe zastępstwo, które poskutkowało zaproszeniem do nowej produkcji "Traviaty" w tym teatrze. Rolą Germonta zadebiutował w berlińskiej Deutsche Oper na początku 2015 r.

Z ciekawością czekałam, jak 39-letni Ruciński, wciąż pełen młodzieńczego wdzięku, zaśpiewa słynną arię Germonta ojca. Byłam pod wrażeniem -jego wykonanie zadowoliło mnie w stu procentach. Głos Rucińskiego teraz brzmi inaczej niż pięć lat temu. Jest silniejszy, ma ciemniejszą barwę. Może z powodzeniem kreować starszych od siebie mężczyzn.

Pierwszą część Gali kończyły Mazur z "Halki" Moniuszki i aria Miecznika ("Kto z mych dziewiek...") z Moniuszkowskiego "Strasznego dworu". Mam w pamięci mistrzowskie interpretacje Andrzeja Hiolskiego i Adama Kruszewskiego. Podoba mi się wykonanie nagrane przez Mariusza Kwietnia na płycie Slavic Heroes. Zastanawiałam się, czy Ruciński zaśpiewa tę arię równie dojrzale i przekonywująco. Pozbyłam się wątpliwości po usłyszeniu arii Germonta. W arii Miecznika też mnie nie zawiódł.

Róże dla kobiet

Drugą część koncertu, którą rozpoczęła uwertura do verdiowskiego "Nabucca", wypełniły arie z "Purytanów" Belliniego ("Ah per sempre"), z "Don Carlosa" Verdiego ("O Carlo ascolta"), z "Don Pasquale" Donizettiego ("Bella siccome un angelo") oraz z "Damy Pikowej" i "Eugeniusza Oniegina" Czajkowskiego ("Ja was lublju" i "Wy mnie pisali"). Pamiętam warszawską inscenizację "Damy Pikowej" sprzed 11 lat, w której Ruciński śpiewał księcia Jeleckiego. Był wtedy najlepszym śpiewakiem na scenie. Teraz we Wrocławiu wykonał "Ja was lublju" jeszcze lepiej, stopniując emocje w miłosnej arii. W sekwencji rosyjskiej były zawsze z przyjemnością słuchane - Polonez i Walc z "Eugeniusza Oniegina". Świetnie zagrane utwory orkiestrowe dodały występowi Plucińskiego blasku.

Wniesiony kosz kwiatów

Aria Oniegina zgodnie z programem miała zakończyć Galę. Na scenę został wniesiony kosz kwiatów, ale czekaliśmy na bisy. Wywołany po raz trzeci na scenę Ruciński, ściągnął przy nas muszkę, przyznając się, że go bardzo cisnęła i rozluźniony, ponownie wykonał arię Toreadora. Podczas śpiewania wyciągał z kosza róże i rzucał je paniom. Nie tylko tym siedzącym na parterze, dorzucał kwiaty również na balkony, czym ujął całą żeńską część widowni.

Publiczność wstała i gromko klaszcząc domagała się kolejnego bisu. Na pożegnanie artysta zaśpiewał a cappella canzonettę z "Don Giovanniego" ("Deh vieni alla finestra"). Oryginalny bis i a propos czekającego go za dwa dni w Paryżu "Don Giovanniego", wystawionego w Opera Bastille specjalnie dla niego. To jest jego debiut w roli Don Giovanniego.

Kalendarz Rucińskiego

Kiedy pisałam tę relację, Ruciński miał przed sobą udział w światowej premierze ostatniego dzieła Henryka Mikołaja Góreckiego "Sanctus Adalbertus" op. 71 na sopran, baryton, chór mieszany i wielką orkiestrę. Prawykonanie, które uświetniło 70-lecie Polskiego Wydawnictwa Muzycznego, odbyło się 4 listopada br. w Centrum Kongresowym ICE Kraków. Koncert został powtórzony 11 listopada w Katowicach, w siedzibie NOSPR-u. Tydzień później, w Uniwersytecie Muzycznym Fryderyka Chopina w Warszawie (w swojej Alma Mater), artysta wystąpił razem z młodą sopranistką w koncercie Mistrzowie wokalistyki w cyklu Środa na Okólniku.

W grudniu przed nim koncert bożonarodzeniowy w wiedeńskim Konzerthausie. Weźmie w nim udział także Piotr Beczała. Jeszcze przed świętami będzie nagrywał "Stabat mater" Szymanowskiego razem z Aleksandrą Kurzak, Agnieszką Rehlis oraz Chórem i Orkiestrą Filharmonii Narodowej pod dyrekcją Jacka Kaspszyka. Na początku przyszłego roku zadebiutuje w Metropolitan Opera rolą Sharplessa w "Madame Butterfly" Pucciniego (19, 22 i 27 lutego, 2 i 5 marca 2016). Ostatnie wpisy w jego kalendarzu dotyczą roku 2018. Jednym z nich jest nowa produkcja "Trubadura" w La Scali.

Znając nastawienie Artura Rucińskiego, można mieć nadzieję, że do tego czasu wystąpi, i to nieraz, w Polsce.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji