Artykuły

"Pocałunek", czyli spotkanie na ławeczce

"Pocałunek" Gera Thijsa w reż. Dariusza Majchrzaka Teatru Czwarte Miasto, gościnnie w Teatrze na Plaży w Sopocie. Pisze Grażyna Antoniewicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

"Pocałunek" - przejmującą, wzruszającą, pełną delikatnego humoru sztukę napisał holenderski aktor, reżyser i dramaturg Ger Thijs. Z powodzeniem grano ją w Warszawie Szczecinie. Teraz w Sopocie mierzyli się z tekstem Elżbieta Mrozińska i Dariusz Siastacz, spektakl wyreżyserował Dariusz Majchrzak, dyrektor Gdyńskiego Teatru Czwarte Miasto.

Ger Thijs, zanim stał się dramaturgiem, był aktorem i reżyserem, a także dyrektorem artystycznym Teatru Narodowego w Amsterdamie. "Pocałunek" kilkakrotnie nagrodzono w Holandii.

Sztuka jest zgrabnie napisana, choć budzi pewne skojarzenia z "Ławeczką" Gelmana, bo jak ona opowiada o samotności i tęsknocie za miłością, czy sztukę "Dwoje na huśtawce" Williama Gibsona.

Oglądamy historię przypadkowego spotkania kobiety i mężczyzny na górskim szlaku. Oboje zmęczeni wędrówką siadają na samotnej ławce. On wyraźnie jest nią zainteresowany, ona nie chce rozmawiać. Kobieta ma bowiem pójść do szpitala, by dowiedzieć się, czy ma raka piersi. Zastanawia się, czy ma jeszcze przed sobą jakąś przyszłość. Podobnie zastanawia się nad sobą mężczyzna, aktor komediowy, który musiał odłożyć na bok ambicje i z braku propozycji zarabiać na życie w kostiumie misia, fotografując się z turystami.

Oboje są zatem na życiowym zakręcie. Ale czy ratunkiem będzie miłość? Cóż, jak napisała Agnieszka Osiecka: "A gdy się zejdą, raz i drugi, kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością, bardzo się męczą, męczą przez czas długi, co zrobić, co zrobić z tą miłością?" Ale czy to już miłość i czy jest jeszcze przed bohaterami sztuki Gera Thijsa jakaś nadzieja?

Autor "Pocałunku" nie zdradza nam, jak potoczą się dalsze losy bohaterów. To niedokończona opowieść, finał dopowiemy sobie sami...

Dariusz Siastacz, który wyemigrował nam z Teatru Miejskiego w Gdyni do Warszawy, pokazał, że jest w znakomitej formie. Jego bohater to mężczyzna po przejściach, mający w sobie wiele goryczy, pod maską klauna ukrywający wrażliwość. Swoje niepowodzenia topi w alkoholu.

Elżbieta Mrozińska pokazała, że jest nie tylko znakomita w rolach komediowych i charakterystycznych (a w takich ostatnio ją oglądamy), ale też przypomniała, że potrafi być liryczna, wzruszająca. Bohaterka, którą gra, to kobieta z klasą, rozczarowana swoim życiem, samotna. O mężu mówi: "Poznaliśmy się w mroku kulis. Nie wychodzimy z szoku po tym, jak zapalono światło".

Zapewne premierowa trema sprawiła, że mniej więcej przez połowę przedstawienia aktorzy grali "osobno". Każdy opowiadał swoją historię widzom, a nie partnerowi na scenie, a przecież, jak uczył Stanisławski, na grę aktora wpływa gra jego partnera i dostarczane przez niego bodźce. Postaci muszą być skoncentrowane na sobie nawzajem- wciąż budując tajemnice do odkrycia. Na szczęście, pomału, pomału między kobietą i mężczyzną zaczyna się intrygująca gra, którą śledzimy z rosnącym zainteresowaniem, czy niewinny flirt przerodzi się w miłość?

"Pocałunek" to świetnie napisana historia życiowych rozbitków, jednak powodzenie sztuki zależy od aktorów. Od tego, czy uda im się zbudować i utrzymać napięcie między postaciami, zaintrygować widza. Duetowi Dariusz Siastacz i Elżbieta Mrozińska udała się ta trudna sztuka, choć mam nadzieję, że w miarę grania będzie mocniej iskrzyło.

Aktorzy grają na niemal pustej scenie, jedynym elementem scenografii jest ławeczka.

Przedstawienie miało swoją premierę w gościnnych progach Teatru na Plaży w Sopocie. Spektakl polecam miłośnikom dobrego aktorstwa i z zainteresowaniem czekam na kolejną produkcję Teatru Czwarte Miasto.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji