Artykuły

Zakątki, które wymyśliłem

Gdziekolwiek się znalazł, natychmiast wprowadzał w czyn swoje pomysły. Zawsze chciał coś ulepszać, dodawać, powiększać, urozmaicać, i tak jest do dzisiaj. Wszystkie miejsca, które wymyślił i stworzył, istnieją nadal. Po swoich zakątkach w Łodzi oprowadza nas wybitny aktor i wychowawca wielu pokoleń studentów Filmówki, Jan Machulski.

Jeszcze przed wojną, kiedy chodził do szkoły podstawowej, nie wyobrażał sobie niedzieli bez wizyty w kinie. Jego dziecięca wyobraźnia już wtedy ruszyła pełną parą. Jak bardzo zaraźliwe były marzenia o innym świecie z ekranu, przekonał się już w II klasie szkoły podstawowej. Aby posłuchać jego opowieści o świeżo obejrzanym filmie i obejrzeć, jak tylko dla nich gra Tarzana, koledzy z klasy przychodzili do szkoły nawet na godzinę przed rozpoczęciem lekcji.

Jednak wtedy jeszcze Jan Machulski nie myślał o aktorstwie. Nie myślał o nim nawet w gimnazjum i liceum. - Nasz profesor od matematyki był cudownym człowiekiem, na jego lekcjach nie wypadało nie umieć. Kiedy lekcja szła dobrze, postanawiał w nagrodę zrobić przerwę. Mówił: - No, Jaśku, opowiedz nam coś! l ja, szczęśliwy, pokazywałem, na co mnie stać.

Powrót do szkoły

Gdy Jan Machulski wchodzi z nami do swojej dawne szkoły, widać, jak lubił tamte czasy. - Pewnego razu do naszego liceum przyjechała reżyser Maria Kaniewska, żeby wybrać uczniów do szkolnego spektaklu "Mieszczanin szlachcicem". Zapytałem ją jak to jest być. aktorem? Usłyszałem: Kończysz szkołę i czekasz w kawiarni, aż ktoś da c rolę. Pomyślałem wtedy, że spokojnie mogę zaryzykować.

Jednak pomysł studiów w szkole aktorskiej na moment przepadł. Przed maturą wszystkie klasy odwiedził wojskowy. Przekonywał, że studia nie uchronią uczniów przed wojskiem. Lepiej od razu zdawać na Politechnikę Wojskową. - Poszedłem do nich na ten egzamin. Byłem w końcu ich człowiekiem: matka - tkaczka, ojciec - murarz. Wykryli jednak, że mój dziadek był przed wojną komisarzem granatowej policji. Na szczęście! Bo teraz bym robił przenikanie stożka w walec!

Jeszcze tego samego dnia pobiegł do Akademii Muzycznej, gdzie na parterze mieściła się szkoła aktorska. Myślał o nauce gry na saksofonie albo trąbce, ale na I piętro, gdzie mieściły się te wydziały, nie doszedł. I mimo że nigdy nie należał do kółka teatralnego, ani nie brał lekcji aktorstwa, dostał się od razu. - Pamiętam ten egzamin bardzo dobrze. Koledzy ze starszych lat radzili, żeby nie machać przed komisją rękami, tylko grzecznie stać. Ale od profesor Chojnackiej usłyszałem od razu: A ty, co tak ręce z tyłu trzymasz? I tak, ponieważ nie więdnąłem, jak się zachować, wyszło mi takie nie wiadomo co. Na co pani profesor krzyknęła: No, teraz o czymś myślisz, coś tam w tobie jest!

Miłość na całe życie

Tak zaczął się kolejny etap w życiu pana Jana. To wtedy poznał swoją żonę, Halinę. Pierwszy raz spotkali się w stołówce szkoły aktorskiej. - W pobliskiej szkole pedagogicznej przestała działać stołówka i dziewczęta przychodziły na obiady do nas. Pewnego razu ujrzałem najcudowniejszą dziewczynę na świecie. Była taka inna od całej reszty. Nie interesowała się nami, przyszłymi aktorami Dosiadłem się do niej w dniu, kiedy wydawali zupę wiśniową. Dobrze pamiętam te pestki. Halina nie miała gdzie ich wyrzucać, więc podstawiłem jej własną rękę! I od tej pory jesteśmy nierozerwalnie razem: w życiu prywatnym i zawodowym!

Teraz po tamtej stołówce z rozsuwanymi drzwiami nie ma już śladu. Jest sala koncertowa Akademii Muzycznej z rzędem czerwonych krzeseł. Ale i tak w głosie pana Jana słychać wzruszenie.

Ponieważ zajęć w szkole, zwłaszcza tych praktycznych, było dla niego zbyt mało, Machulski postanowił założyć własną grupę aktorską. To był strzał w dziesiątkę, bo po studiach cała grupa znalazła angaż w tym samym teatrze. - Zebrałem kilkoro chętnych, spotykaliśmy się raz w tygo-, dniu. Od rektora Kazimierza] Dejmka dostałem kopię tomów] Stanisławskiego, kopalnię wiedzy aktorskiej, i zabraliśmy się za ćwiczenia. Byliśmy zdziwieni, że widzowi nie tylko trzeba coś powiedzieć, ale również pokazać, dlaczego się to mówi

Pierwsze koty za płoty

Na studiach zagrał zaledwie w jednym fiknie - "Młodości Chopina" - i tylko jako statysta. Jednak nie byle jaki statysta. Ponieważ asystent reżysera również uczył się w szkole filmowej, znał tego zapaleńca z I roku. Dawał mu więc bardziej znaczące scenki, A to pan Jan uciekał z koszykiem przed szarżą koni, a to wchodził po drabinie na l pierwsze piętro albo rzucał w latarnię kamieniami. - Po tej latarni wspinał się cyrfcowiec. Miałem wcelować w latarnię tak, żeby stłukła się w drobny mak. Niestety, że zdenerwowania nie trafiłem w latarnię, tylko w biednego cyrkowca, który po zakończeniu zdjęć obiecał mi lanie.

Przebywanie na planie filmowym z tak wielkimi artystami, jak Czesław Wołłejko czy Hanna Skarżanka, było wspaniałym przeżyciem. Ogromne hale i piękne dekoracje, które zamieniły kawałek Łodzi w Paryż, na dobre upewniły debiutanta, że słusznie wybrał zawód.

Na tym jego doświadczenia aktorskie na jakiś czas się skończyły. Do tych hal zdjęciowych wrócił wiele lat później, grając w filmach "Rzeczpospolita babska", "Vabank" czy "Kingsajz".

Kiedy po wielu znakomitych rolach po raz pierwszy został dziekanem Wydziału Aktorskiego Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi, zatroszczył się, aby najzdolniejsi studenci zaczęli grać już na I roku. - Za moich studenckich czasów było tak na I roku graliśmy bez stów, na II roku - używaliśmy trochę słów, na III roku - jeszcze trochę więcej słów. Dopiero na IV roku robiło się debiut. Taki system nauki okazał się problemem już w pierwszej pracy. Zaraz po studiach wyjechałem do olsztyńskiego teatru. W dniu, kiedy się u nich pojawiłem, usłyszałem, że wieczorem gram Walerego . w "Świętoszku "Moliera. Trochę mi k zrzedła mina, bo takie role to robiłem w szkole przez rok, a nie w jeden dzień. Włożyłem nogi do miski z zimną wodą, żeby nie zasnąć i wkułem rolę na pamięć. Aby moi studenci uniknęli takich pułapek, stworzyłem dla nich Teatr Studyjny.

Mistrz i nauczyciel

Jego pęd do wiedzy przerodził się w prawdziwy talent pedagogiczny. Dla swoich uczniów napisał podczas pracy w Studyjnym książkę "Zawód aktor", z ćwiczeniami ł praktycznymi radami, np. jak zachować się na castingach. Uświadamia w niej młodym, kim staną się za kilka lat - Aktor pokazuje to, czego bez niego nigdy się nie zobaczy! Dlatego tak ważna jest edukacja - nie tylko młodego aktora, ale również młodego człowieka.

Pan Jan jest dumny ze Studyjnego.

Pokazuje plakaty własnego pomysłu - zachęcające widzów do odwiedzenia teatru. Są nawet chorągiewki rozwieszone wzdłuż ulicy, tak jak na Broadwayu - kolejny pomysł naszego przewodnika. - Chciałem stworzyć miejsce, gdzie przyszli aktorzy zaczną ćwiczyć od swoich pierwszych dni w szkole, a po każdym spektaklu wraz z widzami będziemy dyskutować o tym, co działo się na scenie. Trzy razy zostawałem dziekanem i prowadziłem Studyjny. Nie było łatwo wyłowić talenty spośród 400-osobowej grupy studentów. Ale chyba miałem nosa - udało t mi się pokazać światu takich aktorów, jak Zamachowski, Barciś, Trafankowska, Malajkat i jeszcze wielu innych.

Aby studenci nie ograniczali się tylko do tej jednej sceny, Jan Machulski wymyślił Festiwal Szkół Teatralnych. Młodzi aktorzy mogli się poznać, razem zagrać i podyskutować. Zrozumieć, że dyplom to nie wszystko. Aktor musi się ciągle uczyć, zmieniać i poszukiwać. I chociaż plakaty zachęcające do obejrzenia sztuki są teraz czarnc-białe, a chorągiewek jest trochę mniej, studenci nadal z przyjemnością uczą się teatru w Studyjnym.

Śniadanie w Grandzie

Kiedyś miejscem, do którego powinni wpadać młodzi aktorzy, był Grand Hotel, Tu spotykały się sławy polskiego filmu - spały, jadły i się bawiły. A przede wszystkim właśnie tutaj można było znaleźć rolę swojego życia. - Mam wielki sentyment do tego miejsca. W Grandzie znalazł mnie reżyser Tadzio Konwicki, kiedy szedłem na śniadanie, i zaproponował rolę w swoim filmie "Ostatni dzień lata". Potem dostał on Grand Prix w Wenecji i dopiero wtedy poczułem, że jestem aktorem.

Przez cały czas pan Jan zastanawia się, jak wypromować te legendarne miejsca w Łodzi. Wymyślił więc aktorskie apartamenty w Grand Hotelu. To tutaj było królestwo aktorów, ich drugi, a bardzo często nawet pierwszy dom. To tu kręciło się wiele filmów, między innymi słynny "Vabank". Warto więc podzielić się tą historią z turystami. - Pokój numer 209 to Apartament Jana Machulskiego. Zawiesiliśmy tu zdjęcia z moimi autorskimi podpisami i fotosy z filmu "Vabank" z moimi autografami. Każdy może je sobie zabrać na pamiątkę.

To tylko niektóre z miejsc wymyślonych i zrealizowanych przez Jana Machulskiego. Te łódzkie. Innym - warszawskim, lubelskim czy olsztyńskim - należałoby poświęcić drugą, równie obszerną opowieść.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji