Artykuły

Tu sztuka styka się z tępotą

"Komediant" Thomasa Bernharda w reż. Agnieszki Olsten w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Izabella Adamczewska w Gazecie Wyborczej - Łódź.

"Komediant" Thomasa Bernharda w reżyserii Agnieszki Olsten jest złośliwą prowokacją. Właściciel (prowincjonalnej) Gospody - dyrektor artystyczny Teatru Jaracza, Sebastian Majewski - zaserwował publice "wysoką, wymagającą sztukę", a ona jej nie zrozumiała!

Premiera "Komedianta" miała się odbyć w Skierniewicach, na scenie regionalnej Teatru Jaracza. Odebrałam to jako zabawną grę z tekstem Bernharda, którego główny bohater, Bruscon, grywał w Berlinie Fausta, w Hamburgu Mefista, a skończył - sfrustrowany - na głębokiej prowincji. Ze swoim opus magnum - "Kołem historii" - trafia do Utzbach, zapadłej dziury (280 mieszkańców) z gospodą "Czarny Jeleń", w której hoduje się wieprze. Ma tam wystawić "komedię ludzkości", w której występują Hitler, Stalin, Cezar, Churchill, Napoleon i Maria Skłodowska-Curie. Pod warunkiem, że straż pożarna wyrazi zgodę na wygaszenie świateł awaryjnych, żeby w finale Churchill mógł powiedzieć w ciemnościach: "Elba!".

Taki teatr to absurd

Skierniewicka premiera odbędzie się dopiero w styczniu. "Komediant" przyjechał najpierw do Łodzi. I naprawdę regionalna scena nie była do wzmocnienia wymowy tekstu Bernharda konieczna. Nie trzeba nawet było zapraszać widowni kuchennymi drzwiami do obitej blachą falistą salki, na której wisi miniaturowe poroże, a podłogę wymownie posypano trocinami (scenografia - Joanna Kaczyńska).

Byłam na spektaklu przedpremierowym, na którym wydarzyło się coś, co skłoniłoby Bernharda do szyderczego śmiechu, a i w Majewskim wzbudziło żartobliwą konsternację. Na krzesełkach, które wyglądały, jakby wypożyczono je z podrzędnego domu kultury (Gospodarz ostentacyjnie ściągał z nich przed spektaklem folię) w pierwszym rzędzie zasiadły dwie pary, coraz bardziej zdezorientowane. Kwartet szybko skupił na sobie uwagę publiczności. - Czy ja tu coś teraz obejrzę? Naprawdę jakąś SZTUKĘ? - zapytał scenicznym szeptem brodaty widz.

- Teatr to absurd - poinformował Bruscon.

- Taki na pewno! - ripostował (głośniej) bohater drugiego planu.

Podejrzewałam, że są podstawieni. A tymczasem - to podobno nauczyciele. Grająca Bruscona Agnieszka Kwietniewska straciła w pewnym momencie rezon, wycofując się na oddalone pozycje. Sebastian Majewski - przecież Gospodarz - przejął stery, w białych rękawiczkach ośmieszając protestujących. Wyszli (jeszcze przed pożarem). - Nigdzie indziej sztuka nie styka się z taką tępotą. Sztuka. Tutaj nawet nie wiedzą, co to jest - kontynuował Bruscon, ku uciesze pozostałej części widowni.

Aktorska jazda po bandzie

Świetnie wpisująca się w tematykę "Komedianta" reakcja części publiczności dopełniła zamiar włączenia dramatu Bernharda w lokalny kontekst (przecież świat jest teatrem). Już na wstępie uwaga widza przeniesiona zostaje z postaci funkcjonujących w przedstawieniu na odgrywających ich role aktorów. Bruscon przedstawiony jest jako "artysta niszowy, grał Gustlika w jakimś Wałbrzychu" (to aluzja do roli Kwietniewskiej w "Niech żyje wojna!!!" Demirskiego i Strzępki). Właściciel Gospody to Majewski, nowy gospodarz (dyrektor artystyczny) Jaracza, rozdarty między funkcją przaśnego kaowca (zanim zaprosił publiczność na spektakl, rozdawał nadziane na wykałaczki plasterki kiełbasy) i poważnego Theatermachera (z "Didaskaliami" i "Dialogiem" pod pachą).

Kwietniewska jest aktorką znakomitą, grającą na wysokich rejestrach emocji (młodzież nazwałaby to "jazdą po bandzie"). Oddanie roli męskiej kobiecie to dobry pomysł - subwersja wydobywa i ośmiesza mizoginię autora "Koła historii" ("pracować z kobietami w teatrze to katastrofa. Kiedy zatrudniamy kobietę aktorkę, to zatrudniamy że tak powiem kulę u nogi teatru"). Olsten akcentuje sytuację aktorki, którą cielesność bardziej determinuje niż aktora. Chybotanie się Bruscona na monstrualnych obcasach to w ogóle trafna metafora bycia artystą. Zmiana płci podkreśla też Brusconowską tezę o "absurdalności" teatru, który opiera się na kłamstwie i na perwersji. Z tym z kolei dialoguje druga odważna decyzja obsadowa. Chorą na kataraktę Ernę, córkę właścicieli gospody, zagrała niewidoma Linda Rojewska. Teatralną iluzję zderzono więc z autentyzmem.

Dziwactwo i gigantomania?

Kluczowe pytanie "Komedianta" brzmi: czy Bruscon jest hochsztaplerem? Czy stawianie się w jednym rzędzie z Szekspirem i Goethem to przejaw starczego dziwactwa i gigantomanii? A może prawdziwa sztuka pozostaje dziś niezrozumiana? Piekło samozwańczego geniusza świetnie pokazuje logo - połączenie wawrzynu z koroną cierniową (spektakle Jaracza mają teraz znakomitą identyfikację wizualną). Motyw korony wykorzystany został również na kurtynie.

Widzów przyzwyczajonych do Jaracza sprzed kadencji Majewskiego "Komediant" wytrąci pewnie z równowagi. Już "Księciem Niezłomnym" nowy dyrektor pokazał, że zamierza odświeżyć łódzką konserwę i "zamiast suchego dewolaja z mizerią zaserwować danie z kuchni fusion" (jak komentował - z Warszawy, czyli Gaspoltshofen - Mike Urbaniak). Za "kuchnią fusion" nie przepadam, ale Jaracz Majewskiego coraz bardziej mi się podoba. Doceniam go za odwagę i zaangażowanie, zwłaszcza w Łodzi. Zwłaszcza w Utzbach.

Na zdjęciu: próba spektaklu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji