Artykuły

Wcale nie jest tak kolorowo

- Absolwenci państwowych szkół teatralnych mają ogromne braki w wyszkoleniu technicznym. Na scenie mówią tak, że w trzecim rzędzie już ich nie słychać - mówi JAN KOCINIAK, aktor Teatru Ateneum w Warszawie.

Anna Morawska: Czym Jest dla Pana teatr?

Jan Kociniak: Teatr jest potrzebny człowiekowi do jego rozwoju. Teatr to jest słowo, a słowo niesie ze sobą najwyższą wartość. Teatr trwa od tysięcy lat i myślę, że jeszcze długo będzie wśród nas. Mówiono, że radio zabije teatr. Potem to samo słyszało się o telewizji i kinie. We współczesnym świecie słowo zostało zszargane przez wulgaryzmy. Chodzi o to, aby słowo było dramatem. Kiedy aktor zostaje na scenie sam na sam z widzem, bez obrazów, rekwizytów, wymownych strojów, wówczas odkrywa się jego talent. Słowo ma w sobie niezwykłą magię.

Teatr to sposób na życie?

Ciężki sposób na życie. To zależy od wielu czynników: od szczęścia, od czasu, w jakim się człowiek znajduje, od repertuaru, jaki jest grany. Przede wszystkim jednak bardzo dużo zależy od kierownika artystycznego. Przy mistrzu zbierają się czeladnicy i wykonują swoje zadania. Praca ta jest bardzo ciężka, nerwowa, stresująca, ale niesie ze sobą sens życia.

Gdyby został Pan reżyserem, jaką sztukę przygotowałby Pan dla widzów?

Zarówno Szekspir, jak i Molier, Gogol, Czechow, u nas Fredro, zasługują na to, aby przestawiać w teatrze ich fenomenalną twórczość. Mnie interesuje to, co niesie ze sobą klasyka w dzisiejsze czasy. Wszystko w teatrze greckim, francuskim, angielskim, rosyjskim i innych już zostało powiedziane. Wszystko wiemy o świecie. Szekspir pięknie to ujął, że świat jest teatrem. Pewne zdarzenia, które nas otaczają, np. polityczne, przerastają teatr, bo to jest właściwie kabaret.

A sztuki dotykające współczesności?

Praktycznie nie ma polskich sztuk współczesnych. Nie ma Stanisława Barei, który był obserwatorem życia. Takich ludzi nam brakuje, którzy by pokazali, jacy jesteśmy. Gdyby nie Stanisław Bareja to byśmy całego tego okresu PRL-u nie mieli utrwalonego. O coś mu chodziło. Jego kultowy film "Miś" jest pokazywany co roku w święta, żeby młodzi mogli zobaczyć i zrozumieć, a starsi sobie przypomnieć. Dobre filmy, jak np. "Wesele" Wojciecha Smarzowskiego, nie interesują ludzi i w ogóle wszystkie lektury szkolne nie wzbudzają zainteresowania wśród widzów kinowych. A to wywołuje sprzężenie zwrotne: nie ma zainteresowania, więc nie ma pieniędzy, bo nikt na to nie chodzi, a banki nie chcą dawać pieniędzy, bo na tym tracą. Na szczęście są w Polsce teatry, do których ludzie chętnie chodzą: Teatr Stary w Krakowie, Teatr Ateneum w Warszawie. Mody mają to do siebie, że mijają. Mam nadzieję, że moda na teatr offowy też minie i ludzie wrócą do źródła, czyli do klasyki, bo klasyka to prawda, a jej ludzie poszukują.

Czy któryś z aktorów był dla Pana wzorem do naśladowania?

Miałem szczęście, bo miałem jeszcze przedwojennych nauczycieli w szkole teatralnej: Stanisławę Perzanowską, Janusza Warneckiego, Jana Kreczmara, Halinę Mikołajską, Zofię Mrozowską. Człowiek czerpał od nich wiedzę i wzorce całymi garściami. Potem miałem również szczęście, bo przyszedłem do teatru, w którym moi "wczorajsi" profesorowie stali się moimi mistrzami. Jako czeladnik miałem szansę obcować z nimi na co dzień. Mogłem oglądać wielu wybitnych aktorów i uczyć się od nich.

Dziś młodzi aktorzy też mają taką szansę?

Myślę, że obecnie aktorzy po szkole teatralnej są gorzej przygotowani do pracy w teatrze. Pewnie też po skończeniu szkoły niewiele umiałem, ale jak patrzę na moich nowych kolegów, to czasem ręce mi opadają. Absolwenci państwowych szkół teatralnych mają ogromne braki w wyszkoleniu technicznym. Mówią tak, że w trzecim rzędzie już ich nie słychać. Dyrektor Gustaw Holoubek stwierdził na którymś przedstawieniu, że on w ogóle nie rozumie, co ci aktorzy mówią na scenie. To jest m.in. efekt tego, że teraz co roku produkuje się 120 aktorów. Przecież to jest bez sensu. Po co? Chyba, żeby chłopak zagrał w dwóch reklamach i na tym skończył swoją karierę. Ci ludzie są nieszczęśliwi. Szli do szkoły, bo byli oczarowani sławą, pieniędzmi. A to nie jest tak kolorowo. Aktorstwo to ciężka, katorżnicza praca.

Pracuje Pan w zawodzie od 1961 r., a więc jest Pan aktorem dwóch systemów politycznych. Co się zmieniło przez te lata w polskim teatrze?

W PRL-u teatr był oczywiście inny. Był mecenat państwa, co miało dobre i złe strony. Na pewno panu Sławomirowi Mrozkowi o wiele trudniej byłoby działać dzisiaj. Np. taka sztuka pod tytułem "Policja" dzisiaj właściwie jest niezrozumiała. Byłem w czasach PRL-u na premierze tej sztuki w Teatrze Dramatycznym i człowiek wychwytywał każdy niuans, który dotyczył życia każdego z nas. Były takie dzieła jak "Dziady" Alaksandra Bardiniego, jak "Dziady" Kazimierza Dejmka, jak cały Teatr Nowy Dejmka w Łodzi, jak Teatr Stary Zygmunta Huebnera w Krakowie, Teatr w Kaliszu Izabeli Cywińskiej. Teatr prężnie się rozwijał. Oczywiście mecenat żądał, aby były dwie sztuki radzieckie i nawet był taki specjalny festiwal organizowany w Katowicach, ale oprócz tego, był szereg przedstawień, które niosły ze sobą coś nowego.

A jak to wygląda po transformacji?

Wszystko się zmieniło. Dla teatru niekoniecznie na lepsze. Moim zdaniem, Teatr Telewizji został zupełnie zniszczony i pewnie zniknie z telewizji. TVP zaczęła się ścigać z telewizjami komercyjnymi, jeśli chodzi o reklamy. Takie filmy jak "Lot nad kukułczym gniazdem" czy "Kabaret" nie jestem w stanie oglądać o pierwszej w nocy, a wcześniej TVP ich nie puści, bo musi zabiegać o reklamodawców i sprzedawać im tzw. atrakcyjny czas antenowy. Wydaje mi się, że TVP to instytucja niereformowalna, która brnie w ślepy zaułek i pewnie skończy się tak, że zostanie sprywatyzowana i będziemy mieć jeszcze jedną stację komercyjną.

***

Jan Kociniak, aktor Teatru Ateneum w Warszawie

Urodził się 8 listopada 1937 r. W 1961 r. ukończył PWST w Warszawie.

W 2004 r. podczas IX Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach odcisnął swoją dłoń na Promenadzie Gwiazd.

Od 1961 r. aktor Teatru Ateneum w Warszawie. Współpracuje także z teatrami Kwadrat i Syrena w Warszawie.

Zagrał w filmach "Lalka", "Miś" i serialach "Dom", "Złotopolscy", "Na dobre i na złe".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji