Optymistyczny finał (fragm.)
OSPAŁY nieco nurt tegorocznego sezonu teatralnego w Warszawie nagle - już pod sam koniec - wyraźnie się ożywił. Rzecz do niedawna zwyczajna a ostatnio nie notowana: kilka scen niemal równocześnie wystąpiło z premierami. I to w dodatku z repertuaru rozrywkowego! Wprost niebywale.>>>
<<< Z kolei popatrzmy, co się ostatnio wydarzyło na stateczniejszych scenach warszawskich. W sali prób Teatru Dramatycznego - pod nowym kierownictwem artystycznym dyrektora Jana Bratkowskiego - dużo uciechy wielbicielom Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego sprawi jego "Noc cudów", wzbogacona scenkami z teatrzyku "Zielona gęś". Ten spektakl ma też dużą porcję młodości i wdzięku. Wyreżyserował go Piotr Piaskowski (warsztat PWST) pod opiekuńczym okiem Jana Kosińskiego, który oprawił to cacko w interesującą dekorację. A że aktorzy dali z siebie to wszystko, co tak lubił Gałczyński - a więc wdzięk, inteligencję i posmak autentycznej zabawy - całość wypadła bardzo kulturalnie i sympatycznie. Triumfy odnosi znów (bezpośrednio po premierze "Napoleon to ja" na dużej scenie) Danuta Szaflarska jako Babcia Lorelei; aż odżałować nie sposób, że przez ostatnie lata tak rzadko oglądaliśmy ją na scenie. Partneruje jej świetnie cały zespół z Janiną Traczykówną i Ryszardem Pietruskim na czele. Dobra rozrywka na kameralnej scence dla publiczności, która lubi ten rodzaj humoru i poezję pozornego nonsensu.>>>