Artykuły

Taniec w magazynie osobliwości

Jak opowiedzieć bez słów o twórczości Franza Kafki i Brunona Schulza? Co łączy autora "Zamku" i "Sklepów cynamonowych"? Odpowiedzi warto poszukać w przyszły weekend w Teatrze Wielkim. Z Krzysztofem Cicheńskim, dramaturgiem i autorem scenografii do spektaklu "Kafka/Schulz: objawienia i herezje", rozmawia Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

Marta Kaźmierska: Przekładanie literatury na język tańca musi być trudne.

Krzysztof Cicheński [na zdjęciu]: - To jest trudne, choć Tomasz Kajdański - szef baletu w Teatrze Wielkim i reżyser tego spektaklu - ma już takie projekty w swoim dorobku. Z inicjatywy Renaty Borowskiej-Juszczyńskiej, dyrektor teatru, zrodziła się nasza współpraca nad jego pierwszą choreografią w Poznaniu. Od początku w rozmowach przewijał się Schulz i Kafka. Niektórym ci pisarze mogą się wydawać bardzo podobni, innym różni. Nasze rozważania okazały się bardziej filozoficzne niż literackie, związane ze światem przedstawionym. Spektakl nie będzie prostym przełożeniem na scenę konkretnych motywów, obrazów, czy sytuacji z opowiadań Schulza i Kafki. Raczej zainspirowała nas postawa pisarzy wobec rzeczywistości. Widać u nich fascynację połączoną z lękiem. U obu pojawia się też intuicyjnie przeczuwane zwątpienie wobec literatury, która chyba nie jest w stanie oddać w pełni tego, co chce opisać. Stąd czerpiemy inspirację. Pomyśleliśmy, że objawienia, których doświadczyli pisarze w zderzeniu ze światem, można oddać poprzez ruch - formę, która nie daje się zamknąć w słowach i zdaniach. Filozoficzna teza, inspirowana "Traktatem o manekinach", która stała się naszą herezją, będzie zweryfikowana poprzez ruch i działanie na scenie. Klucz do tego spektaklu jest zawarty jakby w tytule: "Objawienia i herezje". Można po prostu przyjść i otworzyć się na objawienia, chłonąć dźwięki, obrazy, te wszystkie poruszenia, nie szukając dla nich konkretnego znaczenia. A można też wniknąć w intelektualne roztrząsania, które są nieujawnionym na scenie fundamentem tych działań. Możliwości dotarcia do sensów tego spektaklu jest kilka i każdy widz może wybrać własną drogę.

Ze względu na Schulza - ale nie tylko - na pewno ważna jest w tym spektaklu warstwa plastyczna. Tak się składa, że jest pan również autorem scenografii.

- To nie będzie próba odbudowania świata, który znamy z opowiadań Schulza, odwzorowania jeden do jednego tego, co jest w tych opowiadaniach. Zastanawiamy się nad pewnymi napięciami pomiędzy tym, co wewnętrzne i zewnętrzne. Między tym, co jest w centrum, a tym, co dookoła, na peryferiach. Chodzi o wyznaczenie pola do działań dla tancerzy.

To, co kojarzyć się może ze światem Schulza, to rekwizyty. Będzie dużo starych butów, talerzy, płaszczy, książek, a także na przykład pończoch, które nawiązują do znanego z rysunków Schulza fetyszyzowania kobiecych stóp. Te wszystkie przedmioty, które pojawią się na scenie, to takie trochę artefakty z przeszłości. Kiedyś do kogoś należały, mają swoją historię, ale tych ludzi już nie ma. Rzeczy po nich pozostały na jakimś strychu, w magazynie zużytych osobliwości. Widz może się zastanawiać, do kogo należały. Tancerze starają się tchnąć ducha w te przedmioty, peruki czy skrawki materiałów, które wirują w powietrzu jak ptaki. Gra z przedmiotami, które ujawniają swoją historię, jest ważną częścią tego przedstawienia. To one stają się bohaterami wielu objawień.

Dzięki tym działaniom porządek na scenie zamienia się w chaos. To, co się dzieje na końcu z tymi przedmiotami, jest z kolei próbą nawiązania do historii ludzkości i cywilizacji w XX w. Czasów, w których wydarzyły się przecież rzeczy straszne.

Ten wątek to próba nawiązania do biografii obu autorów?

- Tak. Choć Kafka zmarł wcześniej i nie doświadczył wprost, w przeciwieństwie do Schulza, tej grozy. Nie inscenizujemy historii, pytamy raczej o to, jakiego rodzaju myślenie, a nie działania, mogło doprowadzić do Zagłady. Świadomość istnienia wciąż tego rozumowania, połączona z pamięcią o konkretnych wydarzeniach, może być obecnie bardzo potrzebna.

Ten spektakl będzie grany na kameralnej scenie, co z pewnością zmniejszy dystans między tancerzem a widzem. To bardziej teatr tańca niż balet?

- Gramy na Scenie Drabowicza i dzięki temu trójka tancerzy, która występuje, jest widziana z bliska. To nie są figurki, które poruszają się w identycznych formach. Tancerze zamieniają się w aktorów, grają także mimiką. Słyszymy ich oddechy, widzimy ich zmęczenie.

***

Premiera - 18 grudnia o godz. 19 w Sali Drabowicza. Bilety - 10 i 15 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji