Artykuły

Brzyk: Łódź to miasto zbudowane na kłamstwie

- Szaje, Zuckery i Müllery przy obecnych miliarderach świata to są jacyś krasnale, ale mechanizm jest dokładnie ten sam - dziś w łódzkim Teatrze Nowym premiera "Ziemi obiecanej". O Łodzi reymontowskiej i dzisiejszej opowiada Remigiusz Brzyk, reżyser spektaklu.

Izabella Adamczewska: "Ziemia obiecana" znana jest głównie z filmu Andrzeja Wajdy. W spektaklu, który reżyserujesz, to nie Borowiecki, Baum i Moryc będą głównymi bohaterami.

Remigiusz Brzyk: Bo u Reymonta ten wątek męskiej przyjaźni wcale nie jest dominujący. Owszem, patrzymy na powieściową rzeczywistość oczami Borowieckiego, ale relacje ze wspólnikami i etapy robienia kariery nie są w książce ważniejsze od spotkania z wdową z czwórką dzieci. Z mojej perspektywy to właśnie ona jest jedną z kluczowych postaci powieści - frontmanką odrzuconych, nieradzących sobie w kapitalistycznej rzeczywistości. Przedstawicielką biedoty, taniej siły roboczej. Świata, w którym nie czerpie się zysków ze złotego runa miasta Łodzi.

Ile metrów dzieli Pałac Poznańskiego od Manufaktury, która wówczas była fabryką? Na pewno niejedna robotnica widziała ananasy, frykasy, kryształy i dziki na stołach, kiedy kaszlała, umierając na suchoty. Ta powieść jest właśnie o tym i taka była Łódź. Nieustannie ścierały się w niej dwie siły - wściekle bogatych, którzy byli coraz bogatsi i w tym bogactwie ścigali się między sobą, i ludzi, którzy nie mogli dostać odszkodowania, chociaż mężowi głowę urwało przy maszynie. Reymont, okrutny pisarz, cały czas zestawia ze sobą te dwa plany. Tak jest też w naszym spektaklu. Zastanawiałem się, jak pokazać pałac Müllera, który stoi pusty, bo rodzina mieszka w starym domu. Piękny, wielki, zaciemniony - kiedy fabrykant pokazuje go Borowieckiemu, nagle zapalają się światła. Wszyscy się schodzą, żeby to zobaczyć - przechodnie, biedacy, robotnicy. Reymont opisuje dowcipnie, ale pamiętajmy, że na ten pałac patrzą ludzie, którzy nie mają co jeść.

Wasza "Ziemia obiecana" jest "obrazem wypracowanym w autentycznym kolektywie artystów i robotników sceny". Obok aktorów wystąpią pracownicy techniczni.

- Teatr Nowy ma zębatkę w logo. Realizując "Brygadę szlifierza Karhana", zastanawiałem się nad pierwszym marzeniem tego teatru. Marzeniem chybionym, pożartym przez politykę i komunistyczną władzę. Myśląc o tej zębatce, doszedłem do wniosku, że gdyby ludzie o takich poglądach znaleźli się po wojnie po drugiej stronie muru, na przykład we Włoszech, toby zrobili "Złodziei rowerów".

Zaangażowanie ekipy technicznej w spektakl to wyraźny gest. Bo to nie jest statystowanie. Jestem wściekły, że tej ekipy nie będzie na plakacie. Uważam, że to jest błąd - marketingowy, ludzki. Spotkanie aktorów z pracownikami technicznymi, wspólna robota, zajrzenie sobie w oczy może uruchomić coś bardzo ciekawego. Pomaga dotknąć "Ziemi obiecanej", naprawdę zajrzeć do powieści. Człowiek, który nie jest aktorem, potrafi przecież logicznie, ze zrozumieniem powiedzieć tekst. Bez pokusy pawich pióropuszy aktorskich. Marek, brygadzista sceny, jest dla mnie ukrytym reżyserem tego spektaklu, a oparciem - Agnieszka, inspicjentka. Kiedy się robi "Ziemię obiecaną", zębatka zobowiązuje.

Od kilku lat, głównie dzięki Krytyce Politycznej, przypomina się łodzianom o rewolucji 1905 roku i powstaniu łódzkim. Niedawno odsłonięto mural rewolucyjny. W waszej "Ziemi obiecanej" zabrzmi "Łodzianka".

- Reymont na pewno przeczuwał koniec świata. Strasznie ostro pokazał brak empatii bogaczy. Podziały społeczne zaprezentowane są nie tylko na poziomie zarobków. W "Ziemi obiecanej" dochodzi wręcz do zerwania więzi międzyludzkich. Mówię czasem aktorom o dwóch plemionach, dwóch szczepach, które niby łączy termin "homo sapiens", ale ich spotkanie jest jak zetknięcie z obcą cywilizacją. Te światy tak się rozjeżdżają, jakby Reymont opisał dwa różne gatunki ludzkie. On wiedział, że to musi pieprznąć. Dajemy więc w spektaklu sygnały, żeby tym przeczuciem skomunikować się z widzem. Ale próbuję to powstrzymywać na takim poziomie, na jakim ta obawa przed krachem zarysowana jest w powieści. Niby kres jest jeszcze daleko, ale - jak to z burzami czy wiatrami bywa - może się zdarzyć jutro, a może za dekadę.

Borowiecki przechodzi w powieści ewolucję.

- Reymont bierze Borowieckiego pod lupę. Pokazuje, jak człowiek staje się diabłem. Przecież z początku Karol chciał założyć fabrykę empatyczną, troszczącą się o pracownika. Co mówi o nim Grosglik? Że zachciało mu się "uszlachetniać łódzką produkcję"! Plan Borowieckiego zawodzi i jak wiemy, na końcu Karol żeni się z Madą Müller. Ale był jedynym Polakiem wśród przemysłowców, który próbował coś zrobić, założyć, wyprodukować.

Od 15 lat mieszkam w Krakowie, na Salwatorze, i obserwuję, jak małe, rodzinne sklepiki padają jak muchy: kwiaciarnie, piekarnie, zakłady szewskie. Kiedyś było ich mnóstwo. To przecież ten sam temat! Kapitalizm, który wchodzi w jakąś nową przestrzeń. W "Ziemi obiecanej" zawłaszcza Łódź, która rozwija się jak żadne inne miasto w Polsce. Reymont wziął to miasto pod mikroskop, chwycił za skalpel i rozciął, jak patolog. W sposób zimny, okrutny i ironiczny analizuje świat, który żyje, krzyczy.

Czego łodzianin dowie się o swoim mieście, oglądając wasz spektakl?

- "Ziemia obiecana" zaczyna się od słów: "Łódź się budziła". Ale to nie jest kronika. I dobrze, bo to nie byłoby ciekawe. Powieść styka się z prawdą, ale nie jest dokumentem. W powieści Moryc Welt mieszkał w kamienicy przy Piotrkowskiej 75, na pierwszym piętrze. Poszliśmy tam. To jest po skosie od Grandu, Pasaż Rubinsteina. Okazało się, że tam nigdy nie było kamienicy, to był parterowy budynek. Podejrzewam Reymonta o poczucie humoru. Jakby chciał powiedzieć, że Łódź jest tylko wehikułem do opowiadania o mechanizmach szerszych. Jednym z TYCH miasteczek. Bo przecież można pod Łódź podłożyć wiele innych miast, które padają teraz w Stanach Zjednoczonych. Albo Sosnowiec. Nie bez kozery pod koniec powieści Müller wraca z Sosnowca - to była taka mała Łódź. Huba, która rozrasta się w astronomicznym tempie, pożera drzewo. Dlatego w scenografii mamy T-shirty. Bo tania siła robocza już nawet nie jest w Chinach, tylko w Bangladeszu. Firmy są inne - doskonalsze, potężniejsze. Szaje, Zuckery i Müllery przy obecnych miliarderach świata to są jacyś krasnale, ale mechanizm jest dokładnie ten sam.

"Ziemia obiecana" portretuje miasto, którego już nie ma. Teraz "ziemią obiecaną" jest Warszawa. Krzysztof Beśka nawiązał w swojej powieści "Wrzawa" do dzieła Reymonta, wymyślając neologizm "Warschauermensch".

- W Łodzi nie ma już milionerów, zostały tylko ich domy. To miasto zbudowane na kłamstwie: przyjdźcie tu, a będziecie szczęśliwi. U Reymonta ludzie przyjeżdżają do Łodzi ze wsi, bo im obiecano pierścienie i zegarki. Kiedy rynek przestał być ciekawy, inwestorzy zostawili swoje pałace i ten świat. Przenieśli się gdzie indziej. A ludzie, którzy tu przybyli omamieni obietnicą sukcesu, zostali z tym miastem. Mijają dekady i nikt nie ma na nie pomysłu. Moim zdaniem Łódź powinna być miastem sztuki. Artyści mogą zmieniać rzeczywistość, ale powinni być wspierani przez państwo. Ponad połowę kwoty, którą dostaliśmy na scenografię i kostiumy "Ziemi obiecanej", kosztowało serce, które było dekoracją w pewnym spektaklu w Starym Teatrze w Krakowie... [Chodzi o "Poczet Królów Polskich" Krzysztofa Garbaczewskiego - przyp. red.]

Ten przykład świetnie pokazuje, że Łódź jest pariasem Polski.

- Lubię garaże i teatry drugiego rzutu. W takich zespołach wytwarza się świetna energia.

Tak było w Teatrze Zagłębia w Sosnowcu. Rozbawiło mnie, że "Korzeniec" został nazwany "sosnowiecką Ziemią obiecaną ".

- Oby "Ziemia obiecana" nie została nazwana łódzkim "Korzeńcem".

"Ziemię obiecaną" zrealizowano w teatrze tylko osiem razy, głównie w Łodzi. Dlaczego adaptacji jest tak mało?

- To chyba efekt filmu Wajdy, który wszedł do kanonu. Wielu Polaków pewnie umieściłoby go na liście 10 najważniejszych polskich filmów. Może Wajda sprawił, że ludzie przestali zaglądać do książki?

***

Piątek, godz. 19 - premiera; sobota, godz. 18; niedziela, godz. 16

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji