Artykuły

Przyjęcie u Ludwików

Aniśmy się spostrzegli, jak minął półmetek sezonu teatralnego, a z nim okazja do oglądania wielkiego teatru. Wielki teatr to taki, który wstrząsa publicznością, stano­wi dla niej niecodzienne prze­życie, odkrywając w dziełach naszej klasyki współczesne problemy i odpowiadając na to, co dziś nam "w duszy gra". Nie chcę - wzorem owej pani, którą zapytała sąsiadka, co można dostać w sklepie - odpowiadać: "Czego tam moja pani nie ma: cukru nie ma, masła nie ma..." i wyliczać czego nie ma na scenie. Nie obrodziło latoś również w dramaturgii współczesnej. Przepraszam, nieściśle: może i obrodziło, ale na papierze; na scenie tego nie widać. W tym miejscu zająłbym się chętnie wyliczeniem wcale niemałej liczby nowych sztuk zasługu­jących na uwagę, i zapytał dy­rektorów: czemuż to o tym myśleć nie chcecie, panowie?

Ale pytanie i tak zawisłoby w próżni. Zamiast odpowiedzi słyszy się, a raczej ogląda dowcipy dla wtajemniczonych, które - dowcipy, nie zaś wta­jemniczeni - można chyba również uznać za rodzaj od­powiedzi. No, bo co grać? Wracać do Bałuckiego? Więc może lepiej pójść śladami kra­kowskiej "Piwnicy pod Bara­nami", gdzie zabawa polega na tym, że nie mówi się aluzjami, ale za to tylko o znajomych? Kabaret rozpowszechnił się u nas do tego stopnia, że mnoży się, jak grzyby po deszczu. Niedawno donosiliśmy o otwarciu nowego; to z powodu tegorocznej deszczowej zimy. Widocznie tak brzmi w języku wtajemniczonych "zamówie­nie społeczne". Teatr nie może się uchylać od takiego za­mówienia, wiec wystawia utwór, zrodzony z ducha kaba­retu. I tak doszło do premie­ry sztuki nieznanej debiutantki na dużej scenie warszaw­skiego Teatru Dramatycznego. "Ja - Napoleon" Joanny Ol­czak wywołał szmerek w ka­wiarni warszawskiej. Ów szme­rek odnosi się zarówno do osoby autorki, Jak i do nie­frasobliwie drwiącej atmosfery sztuki, wprowadzającej dość zabawne zderzenie rzeczywi­stości z fantazją literacką.

Pani domu ma dość funkcji żony i matki i wstaje rano z łóżka, jako... Napoleon. W mundurze, w butach - Napo­leon, jakiego go znamy ze sztychów. Ogrodnik, który wchodzi do pokoju w jakiejś tam gospodarskiej sprawie, po­znaje cesarza, odzywa się w nim dusza wojaka i... rozpo­czyna się zabawa na całego. Po krótkiej chwili zjawia się pan w ułańskim czako i melduje się cesarzowi, jako jego adiutant; to dyrektor Instytutu Historii. Za oknem ukazują się wiaru­sy napoleońskie w mundu­rach ułanów księcia Pepi itd.,itd. Każdemu coś w duszy gra, więc gosposia na przykład uparła się, że jest Herodiadą. Na nic błagania męża, kores­pondenta zagranicznej agencji prasowej, żeby coś przygoto­wać na wieczór, bo zaprosił cudzoziemskich gości. Maszyna wyobraźni rozkręciła się, adiu­tant nagli cesarza i oczekuje rozkazów, wiarusom trzeba przed marszem przygotować kocioł... I na to zjawiają się goście: są oczarowani; przyj­mują tę "rzeczywistość" za coś niezmiernie interesującego; ba­wi ich jedzenie kaszy z kotła, bawią konie uwiązane u płota...

Jest w tym jakaś nutka drwiny na temat Polski i Po­laków, jakaś propozycja trzeź­wego spojrzenia na nasze "gry i zabawy". Jest przy tym ironijka na tematy obyczajowe. Nie zawsze to składnie wychodzi; autorce braknie tchu na trzy akty, trzeci jest już pusty i rozgadany. Ale przez dwa akty publiczność bawi się zupełnie nieźle tą surreali­styczną zabawą na tematy na­poleońskie. Dla wtajemniczonych ma spektakl dodatkowy pieprzyk. W postaciach komedii roz­poznają autorkę, jej męża, ko­respondenta agencji zagranicz­nych,jej matkę, pisarkę, a w elementach komedii, w owym nawiązaniu do realiów epoki doszukać się można lektury książek wydanych przed pól wiekiem prawie przez dziadka autorki - sławnego wydawcę Mortkowicza, zaprzyjaźnione­go ze znakomitym history­kiem, najwybitniejszym u nas znawcą epoki napoleońskiej - profesorem Szymonem Aszkenazym.

Zgoda na wszystko. Ale czy prywatne przyjęcie u znajo­mych może wypełnić repertuar teatru i zaspokoić rzeczywiste zamówienie społeczne?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji