Artykuły

Hamlecie, załóż gacie - czyli co nas najbardziej oburza w teatrze

Nagie biusty, pośladki i penisy już twórcom spowszedniały. Teraz karierę zaczyna robić kopulacja na scenie. Wystarczy sama jej zapowiedź, by o teatrze gadała cała Polska, a bilety zniknęły z kasy - pisze Iwona Kłopcka-Marcjasz wNowej Trybune Opolskiej.

We Wrocławiu pokazano akt seksualny na scenie. Wiele lat temu na festiwalu "Dialog" seks na żywo można było obejrzeć w wykonaniu brazylijskich aktorów. Nikt nie protestował, nie modlił się w intencji opanowania nie-scenicznych chuci ani nie blokował wejścia do teatru. Nikt też nie grzmiał, żeby nie dawać publicznych pieniędzy na festiwal, który pokazuje takie bezeceństwa. Post factum z niesmakiem rzecz skonstatował znany krytyk, Jacek Sieradzki, który napisał, że "nawiagrowana pała" budziła więcej zażenowania niż ciekawości. Ostatnia afera wokół Teatru Polskiego we Wrocławiu miała diametralnie inny przebieg. Sama zapowiedź najęcia do przedstawienia "Śmierć i dziewczyna" aktorów porno zelektryzowała całą Polską. Nagle teatr, który niestety jest u nas rozrywką niszową, interesującą jakiś skromny procent społeczeństwa, stał się sprawą powszechną, a odgłosy świętego oburzenia niosły się od Bałtyku po Tatry. Jak donoszą ci, co widzieli, kopulacji na scenie nie było (akt seksualny był markowany, aktorzy półwidoczni), a przedstawienie zbiera bardzo dobre recenzje.

Niemal dokładnie dwa lata temu wybuchł skandal - z kopulacją w tle - w Starym Teatrze w Krakowie. Prawdopodobnie po raz pierwszy w dziejach zasłużonej sceny przerwano spektakl - "Do Damaszku" Strindberga w reż. Jana Klaty - z powodu oburzenia zdegustowanych widzów. Jak pisano w mediach "Nie mogli patrzeć na Krzysztofa Globisza kopulującego ze scenografią, ani na Dorotę Segdę wulgarnie imitującą akt seksualny". Oburzeni widzowie protestowali: Wstyd i hańba! A reżyser i dyrektor w jednej osobie wykrzykiwał: Wynoście się stąd!

Sejmik województwa małopolskiego wydał rezolucję, w której zaapelował, by "środki publiczne nie stanowiły podstawy do finansowania rzekomo artystycznych eksperymentów, które w rzeczywistości wymierzone są w poczucie przyzwoitości, normy etyczne i normy współżycia społecznego". Na co Klata półżartem odpowiadał, że będzie bronił kopulacji przed każdym marszałkiem województwa. "Jeśli np. robię spektakl o Dantonie, a on był wręcz zwierzęco zmysłową osobą, takim Iggym Popem XVIII w., to czemu nie przedstawić tego na scenie?" - mówił.

Do samej nagości w teatrze przywykliśmy. Po raz pierwszy nadzy aktorzy pojawili się, na fali nudyzmu, na niemieckich scenach w okresie międzywojennym. W Polsce gołym biustem pierwsza błysnęła Mila Kamińska w warszawskim Teatrze Bogusławskiego w 1924 roku. Epizod takie wywarł wrażenie, że ze spektaklu na spektakl się rozrastał. Minęło pół wieku, zanim publiczność pierwszy raz zobaczyła całkowicie nagiego aktora-mężczyznę. Było to w pantomimie "Przyjeżdżam jutro" Henryka Tomaszewskiego w 1974. Sześć lat wcześniej wystawienie na festiwalu w Awinionie przedstawienia "Paradise Now!" Living Theatre, pierwszego alternatywnego teatru amerykańskiego, doprowadziło do zamieszek. Ta częściowo improwizowana realizacja, stała się głośna z powodu sceny, w której aktorzy, recytując listę społecznych tabu, gdy dochodzili do pozycji "nagość", pozbywali się swoich ubrań. Zachęcali też do tego widzów. Po spektaklu aktorzy, niektórzy wciąż nadzy, wraz z publicznością opuszczali teatr. Wielokrotnie prowadziło to do aresztowań artystów pod zarzutem publicznego obnażania się. Do legend należą opowieści o przypadkach wspólnych z widzami orgii. W krajach komunistycznych uznawano to za przejaw "zgniłej sztuki Zachodu".

Ameryka i przyrodzenie

W1934 r. wprowadzono w Hollywood tzw. Kodeks Haysa, który precyzował, co wolno w filmie pokazywać, a czego nie. W kwestii męskiej golizny wyrażono to tak: "Organy płciowe mężczyzny nie powinny być uwidaczniane sugestywną wypukłością lub fałdą kostiumu. Jeśli temat historyczny wymaga obcisłych spodni, charakterystyczna forma organów płciowych powinna być w miarę możliwości jak najmniej widoczna." Kodeks obowiązywał do 1968 r. Pierwszy nagi aktor w kinie frontem do kamery, pokazał się w 1911 roku we włoskim filmie (w Ameryce byłoby to nie do pomyślenia) "Dantejskie piekło". Epizod trwał kilka sekund.

Nagości używano też w opolskich przedstawieniach. W Teatrze Kochanowskiego po raz pierwszy w "Wenecjance" XVI-wiecznego anonima, która stała się przebojem w roku 1976 w dużej mierze dzięki pławiącej się w sadzawce aktorce z obfitym odkrytym biustem. Ten sam reżyser w kolejnej realizacji poszedł krok dalej, angażując statystkę, której nagie ciało przykryte zaledwie szyfonem można było oglądać w całej okazałości. Na scenie skandalu nie było, ale dziewczyna w swoim środowisku nie miała łatwego życia.

W tym samym czasie gwałtowne - acz mocno opóźnione, bo 7 lat po premierze - oburzenie Kościoła wywołało słynne "Apocalypsis cum figuris", przedstawienie Teatru Laboratorium w reżyserii Jerzego Grotowskiego, z drastycznymi scenami nawiązującymi do Ewangelii, w których - jak pisze Rafał Węgrzyniak - "zacierana była granica między przeżyciem mistycznym a erotycznym". Prymas Tysiąclecia - kardynał Stefan Wyszyński - podczas słynnego kazania na krakowskiej Skałce nazwał je "prawdziwym świństwem", demoralizującym naród polski na równi z pijaństwem.

W ostatnich latach najwięcej nagości na opolskiej scenie było w przedstawieniach Mai Kleczewskiej. W "Opowieściach Lasku Wiedeńskiego" niezwykłej urody znakiem była przechodząca przez scenę kobieta ubrana jedynie w czerwone szpilki, takąż torebkę i garść baloników (nie znajdziemy tego na żadnym zdjęciu, bo tak zastrzegła sobie aktorka). W "Braciach i siostrach" - granych z widownią na scenie - Dawid Ogrodnik jak go Pan Bóg stworzył stawał na wyciągnięcie ręki widzów pierwszego rzędu. W "Zmierzchu bogów" jest scena gwałtu dokonanego na matce przez syna. Oboje aktorzy są nadzy. W innym momencie scenę zaludniają postaci z przyprawionymi olbrzymimi fallusami. Kto wie, ile kółek różańcowych stanęłoby w proteście pod "Kochanowskim", gdyby o tych scenach opowiedziano na przedpremierowej konferencji prasowej. A tak, kto widział i się zniesmaczył, mógł po prostu wyjść z teatru. Albo i nakrzyczeć na artystów, jak na krakowskim "Do Damaszku" czy warszawskim "Hamlecie" Warlikowskiego z nagim Jackiem Poniedziałkiem w roli tytułowej. "To burdel czy teatr? Proszę założyć majtki", wołała do niego, trzykrotnie przerywając spektakl, pewna pani, zanim opuściła salę, trzaskając drzwiami.

Zdaniem Tadeusza Słobodzianka we współczesnym teatrze skandal nie jest już możliwy. "A ostatnim prawdziwym skandalem była premiera <Święta wiosny> -estetyka wstrząsu, który po pół wieku staje się obowiązującym kanonem". Paryska prapremiera "dzikiego" baletu Niżyńskiego, do muzyki Strawińskiego w 1913, wywołała jeden z największych skandali w historii, bo wszystkie elementy widowiska - od dysonansowego brzmienia, rytmu, instrumentacji po nowatorski taniec były dla ówczesnych gustów oburzające. W stulecie premiery w Poznaniu można było zobaczyć inscenizację "Święta" z nagimi tancerzami. Nie było bójek na widowni, jak sto lat wcześniej w Paryżu. "Grzech nie tkwi w ciele, lecz w umyśle" - uważa Ewa Wycichowska, dyrektor Polskiego Teatru Tańca, u której nagość też bywa istotnym znakiem. Bo - jak mówi dalej - "zasadniczą kwestią staje się intencjonalność, leżąca zarówno po stronie twórcy, jak i widza" i przyznaje, że często sama zastanawia się, jak daleko może się posunąć.

I to jest istota sprawy. Nagość, brutalizm, nawet obscena muszą czemuś służyć. Źle, gdy służą - a zdarza się tak bardzo często -jedynie epatowaniu i badaniu granic wytrzymałości widza. "Stanowczo protestuję przeciw temu, żeby nowoczesnością nazywać na przykład ilustrację fizjologiczną człowieka, łącznie z wszystkimi możliwymi instynktami" - mówił w jednym z ostatnich wywiadów wielki aktor Gustaw Holoubek. "Gdyby w teatrze możliwa była kopulacja na scenie, to starożytni Grecy na pewno by to pokazali. To jest niemożliwe, bowiem w tym szczególnym wypadku oglądanie teatru przestaje być oglądaniem, a zaczyna być podglądaniem. To kłóci się z rolą teatru, z jego posłannictwem. Mimo to trwają próby wprowadzania takich ornamentów do sprawdzonych interpretacyjnie utworów. Widziałem "Śluby panieńskie" Fredry, w których na dywanie kopulowali Gustaw i Aniela, a na kominku siedziała Klara, patrzyła na nich i onanizowała się. To nie jest nowoczesność, to jakieś kuriozalne nieporozumienie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji