Artykuły

Modrzejewska w listach

Życie Heleny Modrzejew­skiej stało się już tematem niezliczonych utworów literackich - polskich i amerykańskich. Prawda i plotka prze­wijały się w nich na prze­mian. Przy tym plotki było więcej. Fantazja miała ubar­wiać to życie, które i tak by­ło bardzo barwne. Ewa Otwi­nowska raz jeszcze zmonto­wała sceniczny życiorys Mod­rzejewskiej, jej "karierę" - z autentycznych materiałów: wspomnień, listów jej i męża, Karola Chłapowskiego. W dialogu dwojga narratorów, któ­rzy równocześnie tworzą parę państwa Chłapowskich, prze­suwa się przed nami steatralizowana biografia wielkiej artystki. Biografia ta ma momenty wielce dramatyczne: pierw­szy pobyt w Warszawie i bo­rykanie się z zawistnym otoczeniem, zdobywanie Amery­ki - a potem nadchodzenie starości, kiedy babcia Modrzejewska gra jeszcze Julię szek­spirowską, ale już przestępuje tak bolesny dla aktorki próg wieku. Sztuka ta dra­matyczne momenty wyrazi­ście uwypukla, a w całości zgrabnie prowadzi tok opo­wiadania. Ma miły smaczek staroświecczyzny, równocześ­nie zaś bawi nie zmienio­ną aktualnością różnych uwag o aktorach, o krytykach, o teatrze i o innych sprawach. Cała zaś pulsuje wewnętrz­nym dramatyzmem konfliktu artystki między pasją służe­nia wielkiej sztuce a nie­uchronnymi klęskami i kom­promisami wobec pokusy zdo­bywania dolarów i wobec mu­ru niechęci ze strony pewnych, wpływowych w tej dzie­dzinie rodaków. Życiorys Modrzejewskiej jest niezwykły przez niezwykłość jej karie­ry, ale i bardzo polski w tych zrywach i tęsknotach, wyjazdach i powrotach, lo­sach i perypetiach.

W tej interesującej sztuce gładko wyreżyserowanej przez Witolda Skarucha grają: Bar­bara Horawianka i Mieczy­sław Voit. Horawianka nie próbuje wcielać się w Mod­rzejewską i grać jej postać. Po prostu i bardzo ładnie pro­wadzi relację o jej losach, a w końcowych scenach z przej mującą prawdą wydobywa smutek starzejącej się aktor­ki. Voit właściwie tylko akompaniuje, czyni to z talentem i swobodą, ale przesadza nie­co w charakterystyczności, przedstawiając Chłapowskie­go od początku jako arysto­kratycznego ramola i łasego na pieniądze utrzymanka swej żony. Wiadomo zaś, że Chła­powski w rzeczywistości wca­le nie zasłużył sobie na taką opinię. To zastrzeżenie, oczy­wiście, nie zmienia ogólnej oceny przedstawienia, które warto zobaczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji