Artykuły

Trwanie mitu: trzydzieści lat temu zginął Zbigniew Cybulski

Dziś na dworcu głównym we Wrocławiu, gdzie 8 stycznia 1967 roku zginął Zbigniew Cybulski, odsłonięta zostanie tablica ku jego czci. Zginął pod kołami pociągu, wracając z planu filmu "Morderca zostawia ślad". Cztery dni później, 12 stycznia 1967 pochowany został w grobie ojca, na katowickim cmentarzu przy ul. Sienkiewicza.

Już za życia stał się największą legendą polskiego kina, a poprzez największą swą rolę - Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie" - jedyną postacią mityczną. W ubiegłorocznym plebiscycie "Filmu" został "polskim aktorem wszechczasów". Na pytanie o najbardziej znanego aktora naszego kina na Zbigniewa Cybulskiego (3 XI 1927; Kniaże k. Stanisławowa - 8 I 1967; Wrocław) wskazują nawet tacy, którzy urodzili się już po jego śmierci!

Syn Aleksandra Cybulskiego, urzędnika Ministerstwa Spraw Zagranicznych, i Ewy z Jaruzelskich, szkolę powszechną ukończył tuż przed wojną w Warszawie W czasie okupacji uczył się na tajnych kompletach, a maturę zdał w 1947 r. w Dzierżoniowie. Krótko studiował na wydziale konsularnym Akademii Handlowej i dziennikarskim Wyższej Szkoły Nauk Społecznych w Krakowie. Nie poszedł jednak w ślady ojca. Z wyróżnieniem za rolę Smakosza w "Przyjaciołach" w 1953 r. ukończył krakowską Państwową Wyższą Szkołę Aktorską. Wkrótce z grupą Lidii Zamkow znalazł się w Gdańsku, gdzie zadebiutował jako Rustambejli w "Poszukiwaczach". Działał w ZSP, był członkiem rady artystycznej studenckiego klubu "Żak". Na gdańskiej politechnice zaczął prowadzić zespół artystyczny. Podobnym zespołem w Wyższej Szkole Ekonomicznej kierował Bogumił Kobiela, a w uczelni plastycznej działali Jacek Federowicz i Wowo Bielicki. Pod wodzą Zbyszka Cybulskiego szybko zespolili siły. Tak powstał legendarny studencki teatrzyk Bim Bom.

W teatrze dramatycznym zagrał Zbigniew Cybulski jedynie dziesięć ról, ale były wśród nich tak głośne i wybitne, jak z rozmachem zagrany Herszt w "Tragedii optymistycznej" czy bodaj najgłośniejsza jego rola, w której pożytkował już i swoje doświadczenie filmowe, Johnny'ego w "Kapeluszu pełnym deszczu". Jeden z największych aktorów współczesnego teatru na świecie, Tadeusz Łomnicki tak pisał o aktorstwie Cybulskiego: zadziwił nas, zelektryzował naszą wrażliwość(...) Z moich kolegów on pierwszy w sposób inteligentny umiał stopić to, co było zwyczajne, z tym, co go zachwyciło. Zaś według Jana Kreczmara był zjawiskiem przedziwnym na naszej scenie, bo był niepowtarzalny, inny i nowy a równocześnie absolutnie bezradny w sferze techniki aktorskiej. Aktorstwo Cybulskiego charakteryzowała niechęć do rutyny i swoisty "antyprofesjonalizm", niedbałość w traktowaniu kostiumu, dykcja "z ulicy" wzięta, a nawet pewna nonszalancja w stosunku do widza. Stosował te chwyty absolutnie świadomie.

W filmie stał się gwiazdą europejską. Od kinowego debiutu w "Pokoleniu" (1955) zagrał w ponad 30 filmach, w tym w kilku francuskich, francusko-włosko-japońskiej "Miłości dwudziestolatków" (1962) i szwedzkim "Kochać" (1964).

W "Popiele i diamencie" (1958) i później w m. in. "Pociągu", "Jak być kochaną", "Salcie", "Szyfrach" stworzył pokoleniową kreację młodego człowieka, dźwigającego nazbyt wielki ciężar przedwczesnych, dramatycznych doświadczeń. Jego bohaterzy tych filmów mieli coś z Hamleta, w jakiś sposób byli niedopasowani. Niósł w tych rolach jakieś posłanie, które bezbłędnie odczytywali widzowie. Drugim świetnym nurtem aktorstwa Cybulskiego były komediowe role w m. in. "Rozwodów nie będzie", "Giuseppe w Warszawie" czy w "Rękopisie znalezionym w Saragossie".

Przede wszystkim przecie, 31-letni Zbyszek Cybulski jako Maciek Chełmicki w "Popiele i diamencie" spełnił się jako idol, równie silnie, jak James Dean wśród młodzieży amerykańskiej, czy Gerard Philipe - francuskiej. To zaważyło na jego dalszym życiu.

W drugiej części życia poczuł się źle - stwierdza Agnieszka Osiecka w swych "Rozmowach w tańcu". Sława studencka, sława cyganeryjna to była sława, którą Zbyszek mógł wspaniale udźwignąć. Natomiast po "Popiele i diamencie" przyszła, a właściwie zwaliła się na niego zupełnie inna sława, Całkiem nowa legenda - Maćka Chełmickiego. Stal się odpowiedzialny za tę postać. Znacznie łatwiej odpowiadać za chłopaka w czarnych okularach, który mówił: - Hej. starenia, przyjdź, będzie fajnie - niż za postać młodego akowca, z którym osiemdziesiąt, jeżeli nie sto procent młodych Polaków łączyło jakieś swoje nadzieje. Zbyszek dla wielu stał się Maćkiem. (...) Myślę, że wielką stratą dla polskiej kultury, dla polskiego kina, w ogóle grzechem polskich filmowców jest to, że nikt później nie dał Zbyszkowi roli porównywalnej do roli Maćka. Dźwigał on legendę tej postaci jak wielki, straszny garb.

Cybulski nigdy już od Maćka nie uwolnił się. Bo to widzowie pragnęli, by pozostał wyobrażeniem tamtego chłopaka z AK, wartego podziwu i łez, jednego z najlepszych, którzy zginęli. Mało tego. To trwa do dziś! Czyż nie dlatego, że tamten tyle tragiczny, co romantyczny, bohater, uczestniczący w sprawach najpoważniejszych - ma dzisiejszy dystans i wątpliwości wobec tego, co narzucono mu jako obowiązek? To dlatego też miejsca Zbyszka Cybulskiego do dziś nie zajął nikt. Przez moment wydawało się, że może Daniel Olbrychski... Ani jemu, ani późniejszym laureatom Nagród im. Z. Cybulskiego to się jednak nie udało, I zapewne nie uda. Bo czy możemy sobie wyobrazić innego Maćka, niż tego z oczami - ukrytymi za okularami, a mimo to, jak zauważyła Marlena Dietrich, najbardziej frapującymi oczami światowego kina - Cybulskiego?

Ludzie twierdzili - pisze Agnieszka Osiecka - że los zabrał tak wcześnie Zbyszka, gdyż. On nie miał koncepcji dorosłości. Nie był w stanie, nie potrafił być dorosłym panem z brzuszkiem, samochodem, willą... Maciek-Zbyszek z brzuszkiem, z willą?

To niewyobrażalne! Chyba takim było i dla niego samego. Zmagał się więc z tym wszystkim. Szarpał. Jego śmierć była szokiem, ale potem przyszła refleksja: to życie tylko tak musiało się skończyć.

W "Pokoleniu", "Pociągu", "Salcie" Zbigniew Cybulski wskakiwał lub wyskakiwał z pociągu, albo jechał nim w nieznane czy na jazdę dopiero oczekiwał. W "Ich dniu powszednim" z 1963 roku też znalazła się taka "profetyczno-symboliczna" scena. Zbyszek najpierw chciał tu wskakiwać do pociągu, ale go zatrzymano; na drugi nie zdążył. Jakby było jeszcze za wcześnie. Los wyznaczył wszystko cztery lata później W zgrzycie żelaznych kół, wspaniałego aktora. Idola swego pokolenia przekształcił w mit. Zbigniew Cybulski, jak nikt zasłużył wszakże, by przetrwać w postaci godnej ludzkiej pamięci. Pamiętamy, więc mit trwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji