Artykuły

To już tyle lat

To już trzydzieści lat minęło? - niejeden głos w słuchawce posmutniał. Przez ponad dwa tygodnie dzwoniliśmy do osób związanych ze Zbyszkiem Cybulskim, aby zaprosić na odsłonięcie we Wrocławiu tablicy pamięci aktora. 8 stycznia, w 30 lat po jego śmierci, na wrocławskim Dworcu Głównym - tam. gdzie Cybulski miał wypadek - spotkają się na peronie jego najbliżsi i przyjaciele.

- Byłam jedną z pierwszych osób, które dowiedziały się o śmierci Zbyszka - opowiadała Olga Lipińska.

- Przyjaźniliśmy się, mieszkaliśmy piętro niżej od Cybulskich. W pierwszej chwili nie chciałam wierzyć, że Zbyszek nie żyje. Jak to tak?

Jerzy Karwowski, pierwszy kierownik słynnego teatru "Bim-Bom" odmówił przyjazdu do Wrocławia. - Nie jestem potrzebny na tej uroczystości, bo coś by mi się w środku wywróciło po tylu latach. A po chwili dodał: Wie pani, są pewne mity, których nie należy niszczyć. A poza tym to był urokliwy, cudowny i nieznośny człowiek.

Jego serdeczny przyjaciel Alfred Andrys, który tego pamiętnego poranka wskakiwał razem ze Zbyszkiem do pociągu, zdenerwował się trochę po moim telefonie: On nie był po alkoholu, jak to wszyscy twierdzą. Był w euforii, podekscytowany. Więcej tej nocy przed wypadkiem gadał, niż pił. Bo dzień wcześniej Amerykanie zaproponowali mu rolę Kowalskiego w "Tramwaju zwanym pożądaniem". Tu w kraju on był nie doceniany, odsunięty, nie proponowano mu od dawna ról na jego miarę, a tam na świecie go doceniono - opowiadał Alfred Andrys. -Tego ranka wbiegliśmy na peron, gdy pociąg dopiero ruszał, jeszcze nie zdążył się rozpędzić. Ja wskoczyłem, a Zbyszkowi wydawało się, że skoczył a on się tylko tak przesunął. Bo on już wtedy był dość ciężki, i ten wielki kożuch. Pociągnęło go w dół. Gdyby nie kamienne schodki, co to schodzą z peronu na tory toby się może prześlizgnął, a tak go zatrzymały i wcisnęły pod wagon. Jak go wyciągnęli, mówił do mnie: Alfa, ty mnie nie zostawiaj Na jego trumnie jechałem do Katowic, gdzie został pochowany. Alfred Andrys co roku przyjeżdża na grób przyjaciela.

Alina Afanasjew, żona Jerzego Afanasjewa - obydwoje byli przyjaciółmi Cybulskiego jeszcze z czasów "Bim-Bomu", Afanasjew napisał po śmierci aktora piękną książkę "Okno Zbyszka Cybulskiego" - opowiadała o Zbyszku jako artyście i intelektualiście wielkiej klasy. - To była pełna postać i bardzo dramatyczna - mówiła. - Nie potrafił siebie lansować, był bardzo skromnym człowiekiem. A przecież to reformator teatru, ze swoim "Bim-Bomem" podążył nowymi tropami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji