Artykuły

Męczeństwo z przymiarką

NIE całkiem wierzę Janowi Brat­kowskiemu, reżyserowi, gdy utrzymuje, że debiut dramatycz­ny Iredyńskiego "jest satyrą na at­mosferą nihilizmu". Nihilizm - mocne słowo - satyra zaś... to ak­tywność postawy, naprawa obycza­jów, wymiatanie zła, dodawanie otuchy dobremu; pracowita to i uży­teczna sprawa, być satyrykiem! Czy I. Iredyński coś tam naprawia, wy­miata, komuś dodaje otuchy? Chyba abstynentom, jako że ludzie w je­go sztuce zaprawiają się flegma­tycznie, z przyzwyczajenia, "na amebę". Natomiast wierzę przedstawie­niu, które Bratkowski w Ateneum ze sztuki Iredyńskiego zrobił. Wie­rzę w to, że materię tekstową sztuki - przedstawiającą raczej beznamięt­nie ludzi i ich sprawy - potrak­tował z dyskretną ironią, z dystan­sem, z satyrycznym dystansem, je­żeli chcecie tak to nazwać. I miał rację.

Czy za ludźmi takimi, jakimi ich przedstawił Ireneusz I. stoi prawda życiowa, fakty obyczajowe? Pyta­nie nietaktowne trochę, przykładanie statystyki obyczajowej (gdyby nawet ktoś ją prowadził) do fikcji lite­rackiej nie zawsze jest tym naj­właściwszym sposobem "przymiar­ki", a hasło "każdy Iredyński Bal­zakiem" trąci tradycjonalizmem i grubą mistyfikacją. Iredyński wy­myślił sobie osobę bohatera, sceno­grafa, jego żonę, jego przyjaciółkę i bufetowego kumpla, odział ich we współczesną neurastenię, alkoholiczny smutek,"środowiskową" mental­ność kobiet po trzydziestce i przed dwudziestką. Dał im odpowiednio sprawny i rozkojarzony dialog w gęby, uruchomił nastroje, małe sy­tuacje, małe spięcia psychiczne, wystukał z nich trochę senne, ale prze­cież całkiem realne kompleksy, nie tylko erotyczne. Bywa i tak, nie tyl­ko we współczesnej ,,gniewnej" dra­maturgii anglosaskiej, bywa i w ży­ciowym doświadczeniu, (Iredyński, nota bene, nie jest "gniewny"). W jakich zaś środowiskach, gdzie mia­nowicie diabeł smutnej nudy i in­telektualnej jałowości działa najżwawiej? I. I. wskazuje na konkret­ne środowisko, może i słusznie, w każdym razie nie ma co uogólniać, chwalić za typowość, ganić za jej brak. Mamy tu w końcu czwórkę ludzi, dobry dialog, akcję hermetycz­nie zamkniętą między dwoma we­stchnieniami: "żeby tak gdzieś wy­jechać". Może to brak akcji? - w każdym razie dramatyzm tego utworu jest pozorny, celowo pozorny. I w tym widzę nie słabość, ale swego rodzaju osobliwą "zaletę", w każdym razie widzę znaczną zasługę teatru, Bratkowskiego.

Oczywiście, z tekstu, z dialogów, z podskórnych sytuacji - z ciekawostek psychologicznych - można by wydobyć więcej "mięsa", prawdy przeżyć, różnych charakterowych drapieżności. I cóż by z tego wynikło? To by dopiero objawiło pust­kę konstrukcji, brak, mówiąc języ­kiem starych klasyków, dramatycz­nego "celu" i niedbałe ubóstwo pro­blematyki. Praca Bratkowskiego nad autorskim tekstem aktu III podkreś­liła paralelizm początku "Męczeń­stwa" i końca, zamknięte koła życia pozornego. Brak dramatyzmu i dyna­miki wewnętrznej stał się w ten sposób cnotą przedstawienia, gdyż nadał mu ów dyskretny, ironiczny dystans, wybił na plan pierwszy zie­wającą nudę, limfatyczny strumień namiętności rozcieńczonych w alko­holu. I całkiem wierzę, że z wza­jemnego stosunku Piotra i Anny Jerzy Duszyński i Hanna Skarżanka mogliby wykrzesać więcej sytuacyjnego dramatyzmu, pogłębić, obciążyć to psychologiczną prawdą komplek­sów. Tyle że ta duża machina, ja­kaś tragedia współczesnego bezsen­su, rozleciałaby się jeszcze przed ostatnią kurtyną, byłaby tragedią pu­stą, fikcją. Doskonałą kreację "po­rucznika" Bogdana też można wy­obrazić sobie całkiem "serio", jako duży problem, nawet społeczny - tyle że w tej akurat sztuce ów Bo­gdan, odpad wojenny, nie jest człowiekiem serio. Jan Matyjaszkiewicz w uroczy sposób gra tego skrachowanego wojownika; tak samo Ewa Radzikowska nie prezentuje nam w roli Marty ankietowych wyników badań nad dorastającą generacją. To razem taki dialogowy epizod o bez­sensie kręcenia się wokół własnego ogona, godnie mu patronuje znudzo­ne ziewanie Hanny Skarżanki, nie­mrawa nerwowość Duszyńskiego - to razem tej "rzeczywistości przed­stawionej" nadaje satyryczny odcień, a także pośrednio poucza: uwaga, nie wpadać w permanentnego kaca. "Życie jest średnie" - owszem, by­wa - ale życie jest także krótkie, szkoda czasu na puste numery.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji