Artykuły

Wolność dla wybranych

Postkomunistyczne media lamentują nad szykanami, z jakimi musiał się zmierzyć heroiczny dyrektor teatru we Wrocławiu. Cud, że człowiek w ogóle przetrwał! Poruszeni losem jego i oczywiście innych artystów, dziennikarze rzucili się z pomocą, bo przecież PiS ledwie doszedł do władzy, a już krępuje swobodę twórczą, bezcześci świętą wolność artystyczną - pisze Katarzyna Gójska-Hejke w Gazecie Polskiej.

Jak to dobrze, że są jeszcze ludzie gotowi wstawić się za sztuką. Od lat bohatersko bronią twórców filmu "Smoleńsk" przed atakami poszczególnych ministrów kultury, polityków partii ówcześnie rządzącej oraz przed nagonką zorganizowaną przez innych artystów, co to niepomni swojej misji, poparli cenzurowanie ogłoszone przez ludzi władzy, w której wyborcze komitety poparcia byli zaangażowani. Myślę sobie: dzisiaj owi dziennikarze mają prawo wypominać premierowi ostre słowa wobec teatru we Wrocławiu, bo przecież gdy władza bezpardonowo odcinała film "Smoleńsk" od wszelkich dotacji, oni również protestowali - nie kierują się wszak polityką, lecz szczerym szacunkiem do swobody twórczej. Tak właśnie oceniłabym obronę prymitywnie rozreklamowanego spektaklu ze stolicy Dolnego Śląska, gdyby rzeczywiście medialny chór czcicieli wolności wstawiał się za filmem o 10 kwietnia. Sęk w tym, że w wypadku obrazu Antoniego Krauzego reakcje były odwrotne. Ekipa filmowa nie tylko nie otrzymała nawet promila wsparcia, które dziś spływa na mało finezyjnego prowokatora kierującego wrocławską sceną, ale też dostała od medialnych tuzów nieźle w kość. Przypominam, że nagonki na twórców filmu o śmierci polskiej delegacji organizowało mniej więcej to samo grono żurnalistów, które dzisiaj odgrywa rolę męczennika za wolność artystyczną. Żal patrzeć na te popisy hipokryzji.

Wrocławski teatr urządził nam wszystkim seans prostackiej prowokacji, płacąc za nią z naszych kieszeni. Być może niezwykle nowatorski dyrektor wymyślił sobie, że gdy ogłosi gawiedzi, iż pokaże spółkujących na scenie, to sprzeda więcej biletów. Jednak tak może myśleć szef objazdowej trupy, a nie lider poważnej instytucji kultury, którą opinia publiczna postanowiła wspierać swoimi ciężko zapracowanymi pieniędzmi. Widzów do TEATRU, panie dyrektorze, powinny przyciągać recenzje i opinie poruszonej publiczności, a nie zapowiedź pokazania gołych czterech liter! Medialni obrońcy trików niskiego lotu zastosowanych przez wrocławski teatr po raz kolejny dali dowód braku wiarygodności. Gdy trzeba było wesprzeć twórców "Smoleńska", nikt się nie wychylił, bo nie byłoby to po myśli jedynie słusznej Władzy. Wstyd.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji