Artykuły

Anabaptyści

Nie podobało mi się przedstawienie "Anabaptystów" Dürrenmatta w Teatrze Dramatycznym. Nie podoba mi się także sztuka. Naprawdę dramat anabaptystów wyglądał tak. Ta grupa religijna, zbuntowana przeciwko kościołowi katolickiemu w okresie reformacji, w 1534 roku opanowała niemieckie miasto Münster, mianując je Nową Jeruzalem, czyli Królestwem Bożym. Kró­lem miasta, oblężonego niebawem przez przeważa­jące siły katolickie, został niejaki Jan Bockelson, krawiec. Miasto było głodne, skazane na zagładę, o on rządził, grał rządy, rozdawał tytuły i hrab­stwa.Münster pozostało w ten sposób w historii jako jedna z najbardziej niezwykłych scen teatralnych pod gołym niebem, gdzie wśród spraw poważnych - społecznych, politycznych, religijnych - czło­wiek zademonstrował swoje talenty artystyczne. Bockelson pokazał mianowicie aktorstwo króla. Chodzi o moment artystyczny w historii. O mo­ment artystyczny, fikcję w realnej sytuacji. Tak­że w sytuacji Jana z Lejdy. O niemożność w koń­cu oddzielenia - zarówno przez niego samego, jak przez tych, którzy mu się przyglądali, czyli jego publiczności, jak wreszcie tych, którzy po latach nad jego sprawą się pochylają - prawdy od gry.Niestety, Dürrenmatt zrobił z Bockelsona zawo­dowego aktora. Co zaraz bardzo zubożyło rzecz. Dramat miasta stał się wyreżyserowany i zagra­ny świadomie. W sztuce Dürrenmatta można więc najwyżej mówić o nakładaniu, nakładaniu się spektaklu artystycznego - to znaczy zaaranżowa­nego przez aktora - na dramat rozgrywający się w rzeczywistości. Ale tu z kolei Teatr Dramatycz­ny zachwiał równowagę. Ludwik René, którego spektakle cenię, nazbyt dosłownie potraktował słowa króla-aktora ze sztuki. Cytuję za progra­mem przedstawienia (w przekładzie Zbigniewa Krawczykowskiego):

Książęta zgromadzeni w obliczu miasta

Które od lat stawiało wam czoło

Oto staję przed wami

Grałem tu rolę króla

I jak komediant deklamowałem tekst farsy

Poprzetykany wersetami Biblii i marzeniami o lepszym świecie

W które tak wierzy lud

Tak więc czyniłem ku waszej rozgrywce to,co i wy czynicie (...)

Teatr pewnie inaczej nie mógł. Teatr, scena teatralna, wszystko przemienia w "sztuczność". Nie mogła pewnie na tyle ostro odgraniczyć aktorstwo Bockelsona od tego, co w tym człowieku nie było aktorstwem. Spektakl miasta Münster także od rzeczywistego miasta. Nie ma miejsca bowiem na rzeczywistość w teatrze. Jest tam miejsce na teatralność rzeczywistości, albo na teatr w teatrze. Dürrenmatt nacisk położył na pierwsze, René - na drugie. Wracam do historii. Wyobrażam sobie, jaką po­wieść, jaki film dałoby się o Münster zrobić. Po­kazać je zwyczajnie, jego ludzi, jego życie, jak to naprawdę wyglądało zanim się zaczęło. A później wkroczenie owych anabaptystów. I to podwyższe­nie się nagle wszystkiego, co żyje. Kiedy najdrob­niejszy rzemieślnik, najmniejszy urzędnik głową sięgał nieba. W naszym mieście - powiadał - no tych oto ulicach, w tych oto domach, wśród mu­rów otaczających nasze miasto zalęgło się Króle­stwo Boże. A przecież miasto, samo miasto się nie zmienia. Nie zmienia się też jego sytuacja. Nic go do Boga nie przybliża. Przeciwnie, Nowa Jeruzalem zostaje oblężona, zaczyna się głód i choroby. A na tronie, zamiast Chrystusa, siedzi krawiec z Lejdy. Bo kie­dy brakuje pierwiastka bożego, na jego miejsce rodzinę mit świecki. Fikcja staje się artystyczna. Oddzieliła się już całkowicie od pierwiastka religij­nego, z którym bywa zawsze na początku dziejów zuńązana, ale nie zaczęła być jeszcze sztuką. Za chwilę zacznie. Tymczasem trwa moment najcie­kawszy: sztuka tkwi w rzeczywistości.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji