Artykuły

Festiwal Interpretacje na półmetku

"Nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU!" w reż. Moniki Strzępki i "Dybuk" w reż. Mai Kleczewskiej z Teatru Żydowskiego w Warszawie na XVII Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach. Pisze Marta Odziomek w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Wszyscy czcimy dziś Święto Niepodległości. Śląscy teatromani mają podwójny powód do świętowania, ponieważ do przyszłej niedzieli w Katowicach odbywa się XVII ogólnopolski Festiwal Sztuki Reżyserskiej "Interpretacje". A festiwal to przecież święto. Za nami dwa spektakle konkursowe: "nie-boska komedia. WSZYSTKO POWIEM BOGU!" w reżyserii Moniki Strzępki ze Starego Teatru w Krakowie i "Dybuk" [na zdjęciu] w reżyserii Mai Kleczewskiej z Teatru Żydowskiego w Warszawie.

Dla obydwu przedstawień inspiracją jest przeszłość i historia oraz to, co z niej pozostało i w jaki sposób wpływa na rzeczywistość i ludzi. I pośrednio oczywiście na przyszłość, bo nie ma jutra bez wczoraj. U Strzępki synonimem przeszłości jest zgnuśniała arystokracja, która dobrze, że przeminęła, ponieważ była źródłem samego zła wobec reszty ludzkości. W "Dybuku" jest ona po prostu tytułowym duchem, ale nie koniecznie zmarłego zakochanego, lecz w ogóle duchem zapomnianego narodu, który chce powrotu do świadomości społecznej. Dla Kleczewskiej teoria o dybuku to nie tylko ludowe bajanie, lecz mądra konieczność wspominania, rozpamiętywania i nazywania przez przyszłe pokolenia tego, co było.

Piekielna przeszłość, niepewna przyszłość

Spektakl w reżyserii Moniki Strzępki i z dramaturgią Pawła Demirskiego szczerze mówiąc, niewiele ma wspólnego z dramatem Zygmunta Krasińskiego. On jest jedynie punktem jedynie punktem wyjścia do opowiedzenia pewnej sklejonej z różnych problematyk opowieści o przeszłości naszej zachodniej cywilizacji.

Twórcy zakładają, że to, co był jest złe i należy nam się lepsza przyszłość, w oparciu o inne fundamenty. Problem w tym, że chyba nikt z nas nie wie, co ma nimi być. Zwłaszcza, że sytuacja społeczno-polityczna jest dynamiczna. Lęk przed tym, co może się stać, przed wybuchem kolejnej wojny - to dominanta myślowa "nie-boskiej komedii". Społeczeństwo jest zaniepokojone, bo czuje na własnej skórze, że coś się święci, coś niedobrego wisi w powietrzu.

Albo raczej siedzi pod ziemią, ponieważ cała akcja spektaklu osadzona została w podziemiu. Tam przecież ukryliśmy nasze grzechy, tam śpią umarli, których głosu nie słychać na powierzchni, to wreszcie być może właśnie stamtąd, czyli z przeszłości nadejdzie rozwiązanie. Bo przeszłość niczego nas nie uczy. Zawsze rozwiązaniem jest wojna, która średnio wydarza się co kilka lat, nie licząc tych "mniej ważnych", będących poza zasięgiem medialnym.

Realizacja ze Starego Teatru w Krakowie to wstrząsające przeżycie dla każdego, kto wsłucha się w rozpaczliwe, poważne, czasem ironiczne krzyki bohaterów tej tragedii. Mimo wszystko za dużo w niej słów, postaci i wątków, by dokładnie zrozumieć o co chodzi. Ale może to dobrze? Może na tym polega urok teatru? I jeszcze jedno - gratulacje dla utalentowanych aktorów. Mam wrażenie, że w każdej innej obsadzie ten spektakl byłby wręcz nie do zniesienia.

O zapominaniu

Przedstawienie w reżyserii Mai Kleczewskiej jest inne, jeżeli chodzi o stylistkę, ale także odnosi się do tego, co już było. Początek tego bardzo sensualnego widowiska jest trochę chaotyczny, w większości niezrozumiały, ponieważ aktorzy mówią w obcych językach, śpiewają i tańczą. Trudno ogarnąć tę scenę.

Następnie zostajemy przeniesieni w inną rzeczywistość - do sali prób, gdzie dosłownie odegrany zostaje rytuał wygnania ducha z ciała młodej dziewczyny. Ale nie tylko. W treść sztuki Szymona An-skiego wplecione zostają fragmenty wypowiedzi ocalałych z Zagłady. Spektakl staje się psychodelicznym seansem pamięci o wypartej przez nas przeszłości. Duchy, czyli tytułowe dybuki żądają jej przywrócenia. One wciąż tu są, stąpają po ziemi razem z nami, bo ich życie zostało przerwane. Dlaczego o nich zapominamy - zdaje się pytać reżyserka?

Obydwa spektakle wyreżyserowane przez kobiety są nasączone emocjami. U Strzępki wyrażają się one poprzez krzyki postaci, u Kleczewskiej - w zmysłowej grze zwłaszcza żeńskiej części zespołu Teatru Żydowskiego. Pytanie o tożsamość, będące motywem przewodnim festiwalu, zostaje bez odpowiedzi. Jest chaos, rządzi niepewność, do tego wszystkiego naszedł nas zbiorowy zanik pamięci. A bez niej nie jesteśmy w stanie się zdefiniować. Bez poczucia pewności co do przyszłości, również. Jesteśmy w etapie przejściowym, transgresja jednak kiedyś się skończy, ale nikt nie wie, co z tego wyniknie.

Dziś na miłośników teatru czekają dwa przedstawienia konkursowe. Pierwszym będzie "Faust" w reżyserii Michała Borczucha z Teatru Polskiego w Bydgoszczy, drugim "Kto wyciągnie kartę wisielca, kto błazna?" w reżyserii Pawła Miśkiewicza z Teatru Słowackiego w Krakowie. W piątek ostatni spektakl konkursowy pokaże Ewelina Marciniak. Będzie to "Portret damy" z Teatru Wybrzeże z Gdańska.

O tym, kto otrzyma Laur Konrada, dowiemy się w niedzielę wieczorem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji