Artykuły

Z czego robi się teatr? Ze wszystkiego, byle z pomysłem

"Ewelina płacze" w reż. Anny Karasińskiej z TR Warszawa i "Album Karla Höckera" w reż. Paula Bargetto z Teatru Trans-Atlantyk na XVII Festiwalu Sztuki Reżyserskiej Interpretacje w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Polsce Dzienniku Zachodnim.

Adam Woronowicz jeździł w Katowicach... metrem. Tylko w spektaklu jeździł, ale mówił sugestywnie i (prawie) serio! I (prawie) uwierzyliśmy!

Trudno zresztą dociec, czy jeździł sam Woronowicz, czy nastolatka, udająca Woronowicza, którą gra... Woronowicz. Rewelacyjny spektakl "Ewelina płacze" [na zdjęciu], pokazany został na "Interpretacjach" poza konkursem, a powstał przy okazji innej roboty Anny Karasińskiej na scenie TR Warszawa.

Błyskotliwy, szalenie dowcipny i wspaniale zagrany, miał być tylko zabawą, a okazał się kapitalną opowieścią o Polakach (zwłaszcza młodych), namiętnie, co dnia, małpujących celebrytów. I o aktorach, którym przychodzi się z tym oczekiwaniem zmierzyć, bo paparazzi gonią ich po mieście, choć właściwie nie wiadomo, po co. I o teatrze, w którym każdy może udawać każdego, nawet siebie "zrobionego" pod gust publiczności. I o tym wreszcie, że aktorzy też od narcyzmu nie są wolni: czytają sobie, co inni o nich myślą. I śmieją się z tego. Albo i nie...

Nie wspiera ich nic poza czterema mikrofonami, krzesłem i niespodzianką w finale. Od lewej biorąc: Adam Woronowicz, Rafał Maćkowiak i Maria Maj, którzy wcielają się w młodzież, mającą zagrać ich samych (znaczy: aktorów). A na końcu szeregu - Ewelina, która mówi, że jest Magdą Cielecką, ale przecież widać, że to nie Cielecka, tylko Ewelina Pankowska.

Piętra wcieleń mnożą się jak w jakiejś scenicznej reinkarnacji, trudno nadążyć. Ewelina też nie nadąża, dlatego płacze, bo... chyba jest z innej grupy rekonstrukcyjnej. Po czym daje rewelacyjny popis wszystkich odmian scenicznego lamentu. Reżyserką i autorką tekstu jest Anna Karasińska, mnóstwo w nim jednak improwizacji aktorskich, imponująco autoironicznych. W ogóle cała czwórka gra koncertowo, budząc szczery śmiech widzów, ale i podziw dla swoich umiejętności.

Z kolei "Album Karla Höckera", w reżyserii Paula Bargetto z warszawskiego Teatru Trans-Atlantyk, to kompletnie inna materia, choć podobny zabieg sceniczny - tekst łączy się z prywatnością aktorów.

Punktem wyjścia są zdjęcia z albumu adiutanta komendanta obozu w Auschwitz-Birkenau. Nie epatują okrucieństwem, bo dotyczą życia prywatnego właściciela. Aktorzy je ożywiają, tworząc spektakl z domniemanych rozmów postaci z fotografii. Na początku wydaje się to dobrym pomysłem, szybko staje się jednak monotonne, przewidywalne, a czasem infantylne (autobus z krzeseł).

Rozumiem szlachetny zamysł, ale nie poruszył mnie ten spektakl i nie powiedział mi niczego nowego - ani o świecie, ani o historii, ani o ludziach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji