Artykuły

ODESZLI OD NAS

Artyści znani, wybitni, kochani, których nie ma już wśród nas. Odeszli w minionym roku.

Jerzy Krasuń (14 czerwca 1943 - 13 czerwca 2015)

Jeden z najpopularniejszych aktorów Teatru Nowego im. K. Dejmka w Łodzi zmarł w wieku 72 lat.

Jerzy Krasuń, rodowity łodzianin, po ukończeniu łódzkiej szkoły filmowej pracował w Teatrze im. J. Osterwy w Lublinie, w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu oraz w Teatrze Nowym im. K. Dejmka, Teatrze im. J. Tuwima i Teatrze Powszechnym w Łodzi.

Grał u Adama Hanuszkiewicza, Kazimierza Brauna, Jerzego Hoffmana, Jerzego Jarockiego i Kazimierza Dejmka, ale także u młodych reżyserów, jak Michał Zadara. Jego ostatnią dużą rolą była postać Starszego Mężczyzny w sztuce "Dobrze" Tomasza Mana.

***

Jan Matyjaszkiewicz (28 września 1929 - 20 kwietnia 2015)

Aktor teatralny, radiowy i telewizyjny, związany głównie z Teatrem Ateneum, na którego scenie występował ponad 30 lat.

Jan Matyjaszkiewicz urodził się w Warszawie. Jego ojciec reprezentował interesy firmy Haberbusch i Schiele i zarządzał browarami w Polsce. Jan jako chłopak odwiedzał wytwórnie piwa i poznawał jego smak. Jako dorosły nie pił ani piwa, ani żadnych innych alkoholi. Jego wujem był Mieczysław Fogg, legenda polskiej piosenki.

Choć wcześniej studiował architekturę, to w 1956 r. ukończył studia aktorskie.

Występował na stołecznych scenach: Teatru Młodej Warszawy, STS-u, Teatru Rozmaitości, Teatru Na Woli, Teatru Polskiego, ale przede wszystkim - Teatru Ateneum. Można go było oglądać także w telewizji, m.in. w serialu "Boża podszewka", w którym wcielił się w wuja Kazimierza.

W 2009 r. został uhonorowany Złotym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

***

Barbara Sass-Zdort (14 października 1936 - 2 kwietnia 2015)

Wybitna reżyserka filmowa i teatralna mimo zaawansowanego wieku do ostatnich chwil była bardzo aktywna. W Teatrze Dramatycznym pracowała nad "Pokojówkami" Geneta.

Barbara Sass uchodziła za specjalistkę od filmów o mocnych kobietach i akuszerkę wielu wybitnych ról kobiecych, zarówno w filmie, jak i teatrze. Wyreżyserowała kilkanaście filmów fabularnych i telewizyjnych oraz wiele przedstawień teatralnych.

W 1980 r. Sass nakręciła film "Bez miłości" z Dorotą Stalińską w roli głównej, za który zdobyła nagrody na festiwalach w Gdańsku i Mannheim. Rok później powstał "Krzyk", także ze Stalińską, przez wiele lat ulubioną aktorką Sass. "Krzyk" zdobył nagrodę CAALA na festiwalu w San Sebastián.

Za jeden z jej najwybitniejszych filmów uchodzi "Pokuszenie" z Magdaleną Cielecką i Olgierdem Łukaszewiczem.

Sass zekranizowała też dwie powieści Poli Gojawiczyńskiej - "Dziewczęta z Nowolipek" i "Rajską jabłoń" (1985), lansując przy okazji grono młodych aktorek. A w "Tylko strach" (1993) pokazała zmagającą się z alkoholizmem dziennikarkę telewizyjną (Anna Dymna - nagroda za główną rolę w Gdyni). Jej ostatni film "W imieniu diabła" (2011) rozgrywał się za murami żeńskiego klasztoru.

W teatrze zrealizowała m.in. "Dwoje na huśtawce" (Teatr Wybrzeże w Gdańsku), "Heddę Gabler" (Teatr na Woli w Warszawie), "Czarownice z Salem" (Teatr im. Juliusza Słowackiego), "Zbrodnię i karę" (Teatr Ateneum w Warszawie). Ostatnią jej pracą w teatrze był spektakl "Bez wyjścia" Sartre'a (premiera w październiku 2014 r. w Teatrze Dramatycznym).

***

Olga Sawicka (7 lutego 1932 - 2 kwietnia 2015)

Była primabaleriną Opery Poznańskiej, gwiazdą Opery Warszawskiej, występowała w Teatrze Bolszoj, a także na scenach Paryża, Monte Carlo, Oslo, Sztokholmu i Helsinek.

Olga Sawicka, rodowita poznanianka, ukończyła studia baletowe przy Teatrze Wielkim w Poznaniu. Debiutowała na scenie, mając zaledwie 15 lat. Była solistką oper w Poznaniu, Bytomiu i Warszawie.

W latach 1963-74 po występach zagranicznych została primabaleriną Opery Poznańskiej, a potem kierownikiem baletu i choreografem Teatru Muzycznego w Poznaniu.

W 1975 r. ze względu na pogarszający się stan zdrowia pożegnała się ze sceną. Ostatnie lata spędziła w Domu Artysty Weterana w Skolimowie.

***

Piotr Cieślak (11 listopada 1948 - 12 września 2015)

W młodości grał u Andrzeja Wajdy, Józefa Szajny i Zygmunta Hübnera. Potem był reżyserem i dyrektorem Teatru Dramatycznego.

Piotr Cieślak urodził się w Toruniu. Ukończył najpierw aktorstwo, a potem reżyserię w warszawskiej PWST, której później został prorektorem.

Zapamiętany został m.in. z ról w "Człowieku z marmuru" Andrzeja Wajdy (zagrał esbeka pilnującego Birkuta) i "Pokoju z widokiem na morze" Janusza Zaorskiego.

Jako reżyser debiutował pod koniec lat 70. W latach 80. związany był przede wszystkim z Teatrem Powszechnym w Warszawie kierowanym przez Hübnera.

Przez 14 lat był dyrektorem warszawskiego Teatru Dramatycznego. Objął scenę w bardzo trudnym momencie: w 1993 r., po nieudanych próbach prywatyzacji tej sceny podejmowanych przez warszawskich samorządowców oraz po wieloletniej artystycznej zapaści. Za jego dyrekcji w zespole znaleźli się m.in. Danuta Stenka, Adam Ferency, Władysław Kowalski czy Katarzyna Figura. To Cieślak sprowadził do Warszawy Krystiana Lupę, który w Dramatycznym wyreżyserował w 1999 r. "Powrót Odysa", by po dwóch latach powrócić z głośnym "Wymazywaniem".

Z funkcji dyrektora Cieślaka odwołała w nagłym trybie prezydent Warszawy w 2007 r. Przeciwko tej decyzji protestował zespół teatru.

Na scenie w Pałacu Kultury Piotr Cieślak wyreżyserował jeszcze "Iwonę. Księżniczkę Burgunda" Gombrowicza na 50-lecie prapremiery tej sztuki, która odbyła się właśnie w Dramatycznym. Jego ostatnią pracą reżyserską było przedstawienie dyplomowe ze studentami wydziału Teatru Tańca w Bytomiu.

***

Jan Prochyra (2 grudnia 1948 - 20 maja 2015)

Mirsz w "Starej baśni", Bolesław Kirło w "Nad Niemnem", głos Kłapouchego w filmach o Kubusiu Puchatku i Zagłoba w Teatrze Polskiego Radia - zmarł niespodziewanie.

Ostatnim z ponad 70 filmów, w których wystąpił, był "Obywatel" w reżyserii Jerzego Stuhra.

Urodził się w Krakowie, gdzie ukończył szkołę teatralną. Zadebiutował na wielkim ekranie w 1971 r. w filmie "Milion za Laurę" Hieronima Przybyła.

W Teatrze Polskiego Radia, w którym zagrał ponad 500 ról, stworzył wielką kreację w roli Zagłoby w adaptacji "Trylogii". Miał zresztą do swoich "zagłobowskich" warunków aktorskich duży dystans, nieraz powtarzał, że jest z niego "kawał aktora" oraz "tęgi aktor".

Jan Prochyra zagrał też w wielu przedstawieniach Teatru Telewizji, w tym w kilku zaliczanych do najwybitniejszych: w "Niespodziance" Rostworowskiego (reż. Jan Świderski), "Igraszkach z diabłem" Drdy (reż. Tadeusz Lis), "Kartotece" Różewicza (reż. Krzysztof Kieślowski), w sztuce "Molier, czyli zmowa świętoszków" Bułhakowa (reż. Maciej Wojtyszko).

Jan Prochyra pełnił funkcję dyrektora Teatru Współczesnego we Wrocławiu, Juliusza Słowackiego w Krakowie, a w latach 2003-11 był dyrektorem artystycznym Teatru Rampa w Warszawie.

***

Stanisław Mikulski (1 maja 1929 - 27 listopada 2014)

Rola J-23, najsłynniejszego agenta w historii polskiej popkultury, okazała się dla niego szczęściem i przekleństwem.

Jako nieprzyzwoicie przystojny kapitan Hans Kloss w serialowej "Stawce większej niż życie" (1967-68) Janusza Morgensterna i Andrzeja Konica stał się bohaterem polskiego narodu, któremu poprawiał samopoczucie, wodząc za nos Abwehrę. Zagrał agenta J-23 z wdziękiem i przekonująco (jego serialowy mundur uszyto z materiału specjalnie sprowadzonego z NRD). I stał się też absolutną gwiazdą krajów demokracji ludowej. Na budapeszteńskim Nepstadionie na spotkanie z Klossem przyszło 100 tys. ludzi (ponieważ film był dubbingowany, na stadionie Mikulski mówił głosem węgierskiego aktora). Tamtejsza prasa podała, że w czasie wyświetlania "Stawki " sprzedano 300 tys. telewizorów ponad plan. Ale "Stawka " została też serialem roku w Szwecji, bijąc "Świętego" z Rogerem Moore'em.

Jednak rola Klossa była też przekleństwem, bo reżyserzy bali się po niej obsadzać go w innych filmach. Mikulski mówił w "Wyborczej" w 2008 r.: "Chodziłem po reżyserach, żebrałem, i nic. No, prawie nic. Dali mi zagrać Pana Samochodzika, nie o taką rolę mi chodziło".

Mikulski pochodził z Łodzi. Zadebiutował epizodyczną rolą junaka Służby Polsce w "Pierwszym starcie" (1950) Leonarda Buczkowskiego. Przez 12 lat był obok Jana Machulskiego gwiazdą Teatru im. Osterwy w Lublinie. Mikulski zagrał tam m.in. Mackie Majchra i Makbeta.

W 1964 r. przeniósł się do Warszawy, by występować w Powszechnym kierowanym przez Adama Hanuszkiewicza. Potem był stołeczny Teatr Ludowy (Cyrano de Bergerac i Petrucchio w "Poskromieniu złośnicy"), Teatr Polski (Jagon w "Otellu") i w latach 1983-88 Teatr Narodowy.

W teatrze Mikulski uciekał przed Klossem w charakterystyczność: "Rola Gospodarza w Kumoszkach z Windsoru. Zmieniłem sposób chodzenia, zgarbiłem się. Na próbie generalnej był Tadzio Fijewski. Fajnie - mówi - ale kto grał Gospodarza, bo nie znam człowieka. Radość mi sprawił niesamowitą".

Role filmowe Mikulskiego dzielą się na dwie grupy - mundurowe i niemundurowe. W "Godzinach nadziei" Jana Rybkowskiego zagrał porucznika WP. Jako powstaniec "Smukły" ginął rozerwany granatem w "Kanale" Andrzeja Wajdy. Pierwotnie to on miał zagrać Maćka Chełmickiego w "Popiele i diamencie". W "Ewa chce spać" Chmielewskiego był milicjantem zakochanym w Barbarze Kwiatkowskiej, w "Skąpanych w ogniu" Jerzego Passendorfera jako dawny AK-owiec w szeregach LWP romansował z Beatą Tyszkiewicz.

W drugiej grupie często zdarzały mu się role taksówkarzy, np. w sensacyjnym "Ostatnim kursie" Jana Batorego. Umiał żartować ze swej popularności, choćby grając Wujka Dobra Rada z MO w "Misiu" Barei.

Do PZPR wstąpił w 1952 r. W latach 1968-86 prowadził Festiwal Piosenki Żołnierskiej w Kołobrzegu. Gdy w 1982 r. wystąpił w Teatrze Polskim w koncercie dla Armii Czerwonej i nie dołączył do aktorskiego bojkotu telewizji w stanie wojennym, był w teatrze zaklaskiwany. W 1988 r. został dyrektorem Ośrodka Informacji i Kultury Polskiej w Moskwie. W wolnej Polsce wycofał się z aktorstwa.

Jednak w 2012 r. Mikulski powrócił do roli Klossa - w "Stawce większej niż śmierć" Patryka Vegi według scenariusza Władysława Pasikowskiego.

***

Maja Plisiecka (20 listopada 1925 - 2 maja 2015)

Była najsłynniejszym łabędziem XX-wiecznego baletu. Partię Odetty-Odylii wykonywała od wczesnej młodości aż do 60. roku życia.

Wybitna primabalerina urodziła się w Moskwie. Jej ojciec, dyplomata, został zamordowany w czasie stalinowskich czystek. Matka, aktorka, po wyroku na męża spędziła lata w łagrach. Plisiecką pod opiekę wzięła dalsza rodzina i wysłała do szkoły baletowej.

Od 1943 do 1990 r. była związana z moskiewskim Teatrem Bolszoj. W autobiografii "Ja, Maja Plisiecka" opisała panującą tam atmosferę - Bolszoj był zawsze blisko władzy, na spektakle baletowe zapraszano wieczorami światowych przywódców, którzy przyjeżdżali na Kreml w interesach.

Władze odmawiały jej paszportu aż do 1959 r., gdy pierwszy raz pojechała na tournée do Stanów Zjednoczonych. Podczas nowojorskich pokazów po solowym "Umierającym łabędziu" publiczność zgotowała jej taką owację, że musiała zatańczyć całość jeszcze raz, a pisarz Truman Capote wspominał, że widział dorosłych mężczyzn płaczących ze wzruszenia.

W czasie długiej kariery tańczyła całą klasykę baletową: od Aurory w "Śpiącej Królewnie", przez Kitri w "Don Kichocie", do Julii w "Romeo i Julii".

Plisiecka chciała sprawdzić się także we współczesnym repertuarze, jednak zgodę na to dostała tylko na krótko w latach 60. - współpracowała wówczas z Maurice'em Béjartem i Rolandem Petitem.

W latach 80. była dyrektorem artystycznym zespołów baletowych w Rzymie i Madrycie. Po odejściu z Teatru Bolszoj prowadziła kursy mistrzowskie, występowała, otrzymywała liczne odznaczenia i zaszczyty, w tym polski złoty medal "Zasłużony Kulturze Gloria Artis".

***

Waldemar Ochnia (1952 - 8 lipca 2015)

- Parodiowanie narodziło się razem z moją maleńką osobą. Parodiuję od dziecka, od przedszkola. Już w szkole dostawałem uwagi za przedrzeźnianie - mówił w 2010 r.

Zanim stał się znanym satyrykiem, śpiewał w chórze kościelnym, był wokalistą w amatorskich zespołach.

Na estradzie występuje od 1975 r. Jego talent dostrzegł Tadeusz Ross, który polecił go Wowo Bielickiemu do audycji Polskiego Radia "Podwieczorek przy mikrofonie".

W satyrycznym programie "Polskie Zoo" emitowanym w TVP w latach 1991-93 podkładał głos do szakala (Włodzimierza Cimoszewicza), lisa (Adama Michnika) i goryla (Janusza Rewińskiego). Naśladował też m.in. głosy Lecha Wałęsy, Józefa Oleksego, Andrzeja Leppera czy Hanki Bielickiej.

Przez 20 lat współpracował z Teatrem Polskiego Radia.

***

Jerzy Kamas (8 lipca 1938 - 23 sierpnia 2015)

Na zawsze pozostanie w pamięci widzów jako Stanisław Wokulski w serialowej "Lalce" Bolesława Prusa w reżyserii Ryszarda Bera z Małgorzatą Braunek.

Pochodził z Łodzi, był absolwentem tamtejszej szkoły filmowej, tam w 1964 r. zaczynał karierę jako szekspirowski Romeo u boku Poli Raksy w Teatrze Powszechnym. Po trzyletniej pracy w Teatrze Słowackiego w Krakowie przeniósł się do Warszawy - najpierw grał w Narodowym u Adama Hanuszkiewicza, a od 1971 r. - w Ateneum. W Narodowym był m.in. Klaudiuszem, gdy Hamleta grał Daniel Olbrychski (1970), i Carem w "Kordianie" (1970) Słowackiego, gdy Kordianem był Andrzej Nardelli. W Ateneum zagrał m.in. tytułową rolę w "Fantazym" (1973) w reż. Macieja Prusa czy Willy'ego Lomana w "Śmierci komiwojażera" Arthura Millera (1992) w reż. Feliksa Falka.

Jego aktorstwo było oszczędne. Szlachetny wygląd i głęboki głos predysponowały go do ról władców i arystokratów, jak choćby car Mikołaj I w serialu "Wielka miłość Balzaka" (1973) Wojciecha Solarza.

W kinie grał u wybitnych reżyserów, choć rzadko główne role, m.in. u Andrzeja Wajdy ("Pierścionek z orłem w koronie"), Tadeusza Konwickiego ("Dolina Issy"), Krzysztofa Kieślowskiego ("Bez końca"), Kazimierza Kutza ("Wkrótce nadejdą bracia"), Janusza Majewskiego ("Królowa Bona") i Jerzego Antczaka ("Noce i dnie").

Nagrodę aktorską w Gdyni dostał za rolę w "Kratce" (1996) Pawła Łozińskiego - zagrał emeryta, który walczy z 10-latkiem o 500-frankowy banknot leżący w studzience kanalizacyjnej.

Od kilku lat ciężka choroba nie pozwoliła mu występować na scenie.

***

Stanisław Barańczak (13 listopada 1946 - 26 grudnia 2014)

Warszawa, rok 1977. W klasztorze Sióstr Franciszkanek członkowie KOR-u głodują w proteście przeciwko uwięzieniu manifestujących robotników. Jednym z nich jest młody poeta Stanisław Barańczak, lider "nowej fali". Mówili, że pojawił się z teczką pełną słowników i od razu zabrał się do pracy. Czyje wiersze wtedy przekładał?

Jego nowe utwory można było czytać już tylko na maszynowych odbitkach albo w wydaniach emigracyjnych. Głośny manifest "Parę przypuszczeń na temat poezji współczesnej" rozpoczął słowami: "Powinna być nieufnością". Taki był ton sztuki lat 70. Poezja, teatr, kino prowadziły nas wzwyż. Kiedy w połowie lat 70., tuż przed zapisem cenzury na jego nazwisko, pojechałem do Stanisława Barańczaka po wywiad, tłumaczył właśnie Beatlesów. Mówił o tym, że kultura masowa może być mądra i głęboka jak muzyka Mozarta.

W późniejszych wierszach, których podmiot wcielał się w peerelowskiego anonima, mówił o przebudzeniu świadomości, o odkryciu, że nasz świat jest "rajem krat" (anagram do Kraju Rad - tę słowną zabawę uprawiał od dzieciństwa). W tym świecie powietrze jest "gęste jak cement", a nieprawda jest prawdą. Ówczesny Barańczak przedrzeźniał język gazety, w której słowa "wolność" i "demokracja" podlegają "służbowo generałowi policji" - te słowa przezorni redaktorzy naprawdę skreślali z tekstów dziennikarzy.

Ale w tym "raju krat" w połowie lat 70. rozkwitła kultura niezależna. Oparciem dla niej - co dzisiaj brzmi dziwnie - stały się kościoły. Tamto przebudzenie nie przypominało rewolucji, było pozbawione klasowej nienawiści. Była w tym - pisał Barańczak - "racjonalna nieufność", zdumienie trzydziestolatków, że żyjemy w świecie pozorów. Jak w ogóle mogliśmy "zacząć się w to bawić"? W tamtym ruchu odnowy nie dominowała zemsta. Chodziło o porozumienie, o kontakt, o solidarność - słowo to robiło niebywałą karierę, zanim jeszcze stało się nazwą związku. Tamten ustrój przywiązywał wielką wagę do słów, ale na tym również polegała jego słabość. Za pomocą słowa, po mickiewiczowsku, można było w ten ustrój śmiertelnie ugodzić.

- Wstąpisz do KOR-u? - zapytał Barańczaka Jan Józef Lipski. - Tak, naturalnie - odpowiedział bez wahania, choć groziło to gwieździe poznańskiej polonistyki nieobliczalnymi konsekwencjami (wcześniej należał do partii). Zastanawiające, że ten poeta tak głęboko zaangażowany był autorem książki o poecie outsiderze, najbardziej osobnym, niezaangażowanym - Mironie Białoszewskim. Badając jego poetycki język, Barańczak wykazywał, że nie ma sprzeczności w byciu kimś osobnym i "obdawaniu innych sobą". Można stać z boku, "być sobie jednym", zarazem unikając samowywyższenia.

Droga poetycka Stanisława Barańczaka miała charakter metafizyczny. W "Wyznaniach nawróconego dysydenta" potwierdza to rówieśnik i przyjaciel poznańskich poetów "nowej fali" - Barańczaka, Krynickiego - Adam Michnik. "Zaczynaliśmy myśleć o Bogu - pisze. - To poszukiwanie było nieodłącznym fragmentem naszego buntu". Słynne słowa modlitwy bohatera filmu Kieślowskiego "Przypadek": "Panie Boże, bądź", mają bezpośrednie źródło w wierszach Barańczaka i Krynickiego z lat 70.

Cała poezja Stanisława Barańczaka - autora "Widokówki z tego świata", "Podróży zimowej", "Chirurgicznej precyzji", mistrza przekładów Szekspira i angielskich poetów metafizycznych, ale też poetyckiego absurdu, profesora Uniwersytetu Harvarda - jest poszukiwaniem Absolutnego Punktu Odniesienia. Jego wiersze - nie od razu o tym wiedzieliśmy - są opisem walki. W tym biegu, jak we wszystkim, był rekordzistą. 30 tak twórczych lat z parkinsonem - to niebywałe. Ale przecież dowiedzieliśmy się o jego chorobie, wiedzieliśmy także, że ta poezja mówi o każdym życiu.

"Robienie dobrej miny do złej gry - pisze w "Tablicy z Macondo" - polega na znajdowaniu w niej sensu. Przeciwnika tym nie pokonamy, ale rzucimy mu przynajmniej kłodę pod nogi. Najperfidniejszy kawał, jaki można wyrządzić Nicości, udaje nam się wtedy, kiedy do produkowania sensu zmuszamy właśnie to, co w niej pozornie najbardziej bezsensowne".

"Pierwszy liściu wirujący -/ zawsze zdołasz ziemi tknąć,/ nim ktoś świat ocalić zdąży/ raz/ raz/, choć raz zaklęciem Bądź"

***

Zdzisław Jaskuła (27 grudnia 1951 - 24 października 2015)

poeta, pisarz, reżyser, dyrektor Teatru Nowego w Łodzi

Z powodu wilczego biletu nieprzyjęty na Uniwersytet Warszawski i Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu. W mieszkaniu jego i żony - Sławy Lisieckiej - odbywały się stałe spotkania (salon Jaskułów czynny bez przerwy od połowy lat 70. do 1989) z niezależnymi artystami, pisarzami, aktorami oraz dyskusje, wykłady (także Towarzystwa Kursów Naukowych) i różnorakie imprezy kulturalne. W stanie wojennym pisał, redagował i zajmował się korektą tekstów niezależnych.

Przez wiele lat miał zakaz pracy i był nękany anonimowymi telefonami i listami od "przedstawicieli klasy robotniczej" i "życzliwych". Oboje z żoną wielokrotnie karani przez kolegia orzekające (np. pod pretekstem zakłócania ciszy nocnej) i grzywnami. Próbowano pozbawić ich mieszkania, założono podsłuch telefoniczny, przeprowadzano rewizje i konfiskaty (głównie książek i wydawnictw niezależnych).

W latach osiemdziesiatych i dziewiędziesiątych był wykładowcą w PWSFTviT oraz kierownikiem literackim a następnie dyrektorem Teatru Studyjnego`83 im. Juliana Tuwima. Od 1997 do 1999 był dyrektorem Teatru Nowego, który ponownie objął w 2010 r. Członek Stowarzyszenia Wolnego Słowa.

Jako poeta debiutował w 1969 na łamach "Poezji". Wydał zbiory wierszy: Zbieg okoliczności, Dwa poematy, Wieczór autorski i Maszyna do pisania (1984). Zredagował antologię anonimowej poezji stanu wojennego Siekiera, motyka, smok wawelski (1982). Wraz z żoną dał nowe tłumaczenie Tako rzecze Zaratustra Fryderyka Nietzschego (1999). Autor wyboru poezji Gottfrieda Benna Nigdy samotniej i inne wiersze (2011). Redaktor działu poetyckiego czasopisma "Tygiel Kultury". Wiceprezes Oddziału Łódzkiego Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji