Artykuły

"Meteor"

Brzmi to dość szokująco: komedia o śmierci. Tym właśnie zdaniem potwier­dzamy fakt, że poddaliśmy się dzia­łaniu sztuki, a autor uzyskał swój cel. Zaszokować widza trochę go oburzyć, lekko obrazić, rozbawić, a równocześ­nie przerazić, i tak osaczonego komiz­mem i grozą odbiorcę nakarmić porcją własnego widzenia świata, a raczej rzucić mu ją, jak przynętę. "Meteor" mówiący wciąż o śmierci czy umiera­niu jest w swej istocie sztuką o życiu. Te dwie rzeczy są nierozłączne i zawsze obecne w człowieku. Wśród ludzkiego gatunku "jedno­dniowych", jak starożytni bogowie słusznie nas nazywali (z odcieniem wyższości, litości czy może zazdrości?), pojawił się oto fenomen. Znakomity pisarz ze stemplem laureata nagrody Nobla, z milionami w walizce, z baga­żem bujnej przeszłości, dziwny starszy pan, schorowany a pełen wigoru, który mimo obrzędu umierania nie gardzi koniakiem i kobietą, który mimo kil­kakrotnie stwierdzonej przez lekarzy klinicznej śmierci pozostaje wciąż ży­wy,prawie wieczny. Właśnie te po­zorne śmierci i niespodziewane "zmar­twychwstania" wielkiego Wolfganga Schwittera są węzłowymi punktami sztuki, stwarzają sytuację, która jest zarówno źródłem komizmu, ostrej sa­tyry jak i ponurego, prawie tragiczne­go spojrzenia na świat. Komizm - bo zabawne stają się reakcje i zachowanie ludzi zaskoczo­nych nietypowością zjawiska, bo sam niedoszły nieboszczyk wielekroć zacho­wuje się śmiesznie i groteskowo, bo sama powtarzalność tak udziwnionej sytuacji stwarza odczucie absurdalnoś­ci faktu. Ale nasz śmiech nie jest peł­ny, wyzwalający, radosny. Słowo, gest dalej a docieramy do pustki człowieka i do jego bólu, powstałego przez zro­zumienie tej pustki. Więc satyra - bo zaskoczeni nieznaną sytuacją ludzie obnażają się z łatwością dojrzałego owocu. Krążą wokół umierającego, aby ubić swój interes, mimo woli odsła­niają swe ciemne i nieciekawe myśli, pragnienia, namiętności. Słowa brzmią równie fałszywie jak blaszane liście sztucznych wieńców, żałośnie niepo­trzebnych. Sprawca ogólnego zamiesza­nia demaskuje się również. W pow­szechnym mniemaniu moment śmier­ci wymaga szacunku i nadaje umiera­jącemu szczególne prawa. Schwitter to wie i świadomie wykorzystuje z ca­łym egoizmem i kabotyństwem czło­wieka,który będąc egoistą i kaboty­nem przez całe życie, w jego momen­cie końcowym staje się Wielkim Egoi­stą i Wielkim Kabotynem. Tragizm - bo bilans wartości moralnych postę­powania człowieka otrzymuje notę ujemną. Wszystko się poplątało. Umie­rają ludzie z kręgu pisarza, którzy chcą żyć, a których on jak przelatujący me­teor niszczy swoim zetknięciem. Czekający na śmierć starzec jest skazany na życie, życie, które przegrał. I z tą świadomością przegranej ma trwać. Rzecz najbardziej nieludzka - śmierć - stałaby się paradoksalnie - łaską i wybawieniem. Mocna, przykra jak zgrzyt po szkle, ale znakomita końco­wa scena sztuki, gdy na tle triumfal­nie bezmyślnego marszu Armii Zba­wienia bohater pada z okrzykiem roz­paczy: kiedyż ja nareszcie zdechnę, jest oskarżeniem życia. Życia, w któ­rym były wszelkie przejawy istnie­nia, i to bardzo intensywnego istnie­nia, ale w którym zabrakło wartości moralnych. "Meteor", nowa sztuka Dürrenmatta (prapremiera jej odbyła się w Zury­chu w 1966 r. wśród protestów i go­rących owacji), jest niezmiernie inte­resująca jako próba wiązania skraj­nych elementów, udany stop rozległej skali odcieni komicznych i tragicznych. To dalszy, celny krok autora w poszu­kiwaniu własnej metody twórczej.Ale jak zaopatrywano ongi pewne dzieła w napis ochronny:"książka (lub sztu­ka, film) nie dla każdego", tak tutaj można by ostrzec: "sztuka nie na każ­dą chwilę". Wszystkie jej walory oceni widz na zimno, mając potrzebny dys­tans do swobodnej analizy spektaklu. Osobie,która aktualnie przeżywa stratę kogoś bliskiego, która uczucio­wo związana jest z faktem śmierci, czyjegoś umierania, rzecz może wydać się niesmaczna i brutalna.

Teatr Dramatyczny dobrze przysłu­żył się i sztuce i autorowi. Staranna, pełna umiaru i wyczucia reżyseria L.René znajduje swój wyraz w har­monii różnorodnych elementów przed­stawienia, dobrym poprowadzeniu ak­torów. Zespół dostosował się do stylu sztuki, czuje się w nim swobodnie i dobrze. A niektórzy mają tu wręcz osiągnięcia. T. Bartosik, którego pu­bliczność warszawska pamięta głów­nie jako znakomitego Piotra w "Woj­nie i pokoju", będzie teraz dla nas również umierającym, wielkim a pu­stym laureatem nagrody Nobla. Może­my również wyróżnić Z. Zapasiewicza - synalek bez skrupułów czekają­cy na spadek po ojcu, Cz. Kalinow­skiego - Muheim, wielki przedsiębior­ca a moralny tragiczny bankrut, B. Horawianka - chętna do wszelkich usług Augusta, B. Dobrowolska - pani Nomsen o całkiem jednoznacznej profesji. Dekoracja, muzyka, lekki przekład (odpowiedni do znakomitego dialogu Dürrenmatta) - to również po­zytywy wieczoru. Nowa Dyrekcja pod­trzymuje chlubnie tradycję Teatru Dramatycznego jako "Domu" Dürrenmatta.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji