Halina Mikołajska
To przedstawienie nie potrzebuje reklamy, bo jak słychać, bilety wyprzedane na dwa tygodnie. Ale tym bardziej warte jest zastanowienia zjawisko rosnącej popularności tej niełatwej przecie sztuki - monodramu. Niełatwej nie tylko dla aktora: sam na scenie, bez chwili wytchnienia, oko w oko z publicznością, kilkanaście tysięcy słów na pamięć... Trudnej także dla widza: jeden aktor, niewiele atrakcji wizualnych, intensywny wysiłek umysłowy. Popularność tego gatunku to godna odpowiedź teatru na przedwczesne otrąbienie triumfu kinematografu. Publiczność domaga się od sztuk widowiskowych nie tylko gonitwy na koniach. Sukcesy monodramów to także oznaka skutecznej rywalizacji teatru z telewizja, i to na gruncie przeciwnika. Przecież aktorski monolog to specyfika telewizji, to forma, która na szklanym ekranie udaie sie najlepiej. Jednakże widz (ten mniej leniwy) lubi ooznać aktora osobiście. To jest możliwe tylko w teatrze. Sukces monodramu, z którym wystąpi a Halina Mikołajska na deskach Sali Prób Teatru Dramatycznego należy powitać miedzy innymi także jako kolejna jaskółkę (ileż trzeba jaskółek, aby zrobić wiosnę?) renesansu zjawiska, które jeszcze wydaje sie archaiczne i anachroniczne: kultu aktora. Znamy to z opowiadań naszych babek. Z uczonych artykułów i książek wiemy, co nastąpiło potem: reforma teatru. Do naszych czasów teatr dotarł bez gwiazd: teatr zespołu, kolektywu, kompleksowego działania na wszystkie zmysły widza - w gruncie rzeczy teatr reżysera. Nie o to chodzi, aby cofać historie sztuki. Zmiany sa nieodwracalne, i zresztą, co tu dużo mówić, konieczne i korzystne. Nie chodzi zatem o kult gwiazd aktorskich, ale przynajmniej może - o sympatie i zaufanie...
I oto od pewnego czasu okazuje się, że są u nas aktorzy, którzy mała swoi a własną klientele, zaprzysięgłych zwolenników. Nie będę wymieniał nazwisk mamy je wszyscy w pamięci. Sa aktorzy, dla których publiczność w jednym mieście, nie takim znowu wielkim i nie takim znowu szalenie kulturalnym, może zapełnić teatr przez kilkadziesiąt wieczorów. Wśród tvch aktorów jest Halina Mikołajska. Tyle o sztuce aktorskiej. Ku uwadze osób zainteresowanych treścią sztuki teatralnej warto dodać, ze forma monodramu jest szczególnie cenna dla zawiązania ścisłego kontaktu między odbiorcą a autorem tekstu. Literatura wraca tu do swojej dawnej funkcji gawędy, staje się autentycznie żywym słowem, jak niegdyś, jak u swych początków. Zdawało się, że radio rozpowszechniając słowo mówione na gigantyczna skalą, zalewając nas potokiem informacji już na granicy informacyjnego szumu - odbierze raz na zawsze literaturze możliwość trafienia do ludzi ze słowem mówionym. Ale tu w teatrze, żywe słowo poparte obecnością żywego człowieka, aktora, poparte iego osobistymi walorami zewnętrznymi i wewnętrznymi, jego talentem mówienia - trafia do odbiorców z treścią bogatszą niż może ją dać nawet cicha lektura nie mówiąc już o szmerze radiowej skrzynki.
Przekonuje nas o tym tekst, który przekazuje widzom Halina Mikołajska. Jest to zbudowany przez Wincentynę Wodzinowska-Stopkową monodram według powieści Tomasza Manna "Józef i jego bracia", zatytułowany "O długim czekaniu..." Powieść Manna to wielka książka, którą można by nazwać indukcyjną: z kilku krótkich rozdziałów Ksiąg Genezis Starego Testamentu, w których opisane sa koleje losu Jakuba, wnuka Abrahama, i jego potomstwa. Tomasz Mann wymyślił filozoficzna opowieść, pełną powagi i zastanowienia nad losem ludzkim. Jedną partie tej powieści - historie długiej, lecz wypełnionej głównie czekaniem na spełnienie miłości Jakuba i Rachel - opowiada Halina Mikołajska, z wielkim bogactwem aktorskich środków, z wyrazistością prawie plastyczna. Wartość tej kreacii polega jednak nie na tym. że jest popisem aktorskich możliwości Mikołajskiej - dość dużo i dobrze wiemy o tym z innych źródeł. Polega na umiarze, z jakim stosuje ona środki potrzebne do tego, aby przekazać żvwe słowo, aby mówić literaturę. Słowo i aktor - to jest wartość tego wieczoru.