Artykuły

Jak obrabować bank

Komedia "Jak obrabować bank", otrzymała w 1966 r. nagrodę Włoskie­go Instytutu Dramatycznego. Jej au­tor - Samy Fayad jest mieszkańcem Neapolu, dostarczycielem szeregu ko­medii dla radia i telewizji a także dla "normalnego teatru". Uszczuplenie za­sobów banku jest jednym z częściej występujących tematów filmów gan­gsterskich. Samy Fayad przyznaje się, że pomysł napisania tej sztuki wła­śnie zrodził się w wygaszonej sali ki­nowej. Zadanie obrabowania banku przekazał Fayad grupie neapolitańczyków. Zna ich dokładnie wraz z ich wadami, specyficznym stylem bycia, ich kłopotami. Tak więc jedna z war­tości budujących komizm tego utwo­ru polega na sparodiowaniu Włochów.

Niestety, o ile tragedia jako gatu­nek dramatyczny trzyma się dzielnie w teatrze i nie jest tak zagrożona przez dziesiątą Muzę, o tyle komedia jest ostatnio poważnie zagrożona przez film. Krótko mówiąc możliwości filmu w tym względzie są o wiele większe niż sceny. Istotną podporą komedii by­ło zawsze dobre aktorstwo. Najwyraźniejszym tego przykładem jest gatu­nek dramatyczny zwany comedią dell`arte. W niej to jedynie zasadnicza treść utworu oraz skład występują­cych osób były stałe. Dialogi i sytua­cje jakie one spowodowały były ko­mponowane na żywo.

"Jak obrabować bank" nie ma pra­wie nic wspólnego z komedią dell'arte, ale jak każda komedia, stara się stwo­rzyć szerokie pole do popisu aktor­skiego. Czy zespół Teatru Powszech­nego sprostał temu zadaniu? Ogólnie rzecz biorąc - tak. Szczerze podzi­wiam Jadwigę Andrzejewską. Jako wdowa Altavilla stworzyła ona postać sympatyczną, uroczą i niezwykle śmie­szną. Zgodnie z założeniami autora jest nieco zdziecinniała, cierpi na za­nik pamięci, chętnie okazuje ból po stracie męża, a wszystko to czyni z niezwykłym wdziękiem. Przyznam się, że oglądając panią Andrzejewską za­wsze doznaję tego wrażenia, iż wszy­stko co ona czyni, jest spod znaku ofiarnej pracy dla widza. Może warto porównać tę aktorkę w "Matce Courage" oraz w "Jak obrabować bank", by uzyskać pełny obraz jej możliwości aktorskich.

Agostina Capece - ojca zwariowa­nej neapolitańskiej rodziny - gra Leon Niemczyk (wymiennie z Tadeuszem Sabara). Niemczyk kreuje postać pa­rodiując wszystkie cechy włoskiego stylu bycia. Dużo gestykuluje, jest na włoski sposób niechlujny i stara się, jak czynią to z wrodzonym wdziękiem Włosi, mówić diabelnie szybko. Zało­żenia, jak widać, są słuszne. Jednak chociażby ta ostatnia umiejętność - szybkiego mówienia - wymaga rze­telnego opanowania tekstu. Niestety, w przedstawieniu, które oglądałem, Leon Niemczyk miał jeszcze kłopoty z tekstem. Jestem jednak pewien, że już w chwili obecnej (minęło 2 tygo­dnie), wada ta została usunięta. A ogólne ustawienie postaci - pod Alberto Sordii zapewni temu znanemu i cenionemu aktorowi niemałe powodzenie w tej sztuce.

Widzom zapewne spodoba się rów­nież dyrektor banku - gra go Janusz Kubicki. Paradoksalne wydarzenia, ja­kie mają miejsce na terenie banku, pozwalają Kubickiemu na zastosowa­nie szeregu gagów. W sumie jest to dyrektor z pogranicza amanto furiozo i dyrektoro furiozo, co budzi szerokie reakcje widowni. Podobnie Czesław Przybyła, jako don Gaspare - dzia­dek owej rodziny - choć stonowany­mi środkami aktorskimi, buduje po­stać interesującą i śmieszną. I tu dro­bna uwaga - autor komedii życzy so­bie byśmy śmiali się z opadających spodni don Gaspare. A podaję to jako przykład środków, do jakich muszą się uciekać autorzy komedii, by wzbudzać w nas śmiech. Może w południowym klimacie i przy południowej werwie budzi to szersze reakcje. Śmiem je­dnak twierdzić, że nie należy tak bar­dzo wierzyć autorowi.

Druga scena, co do której mam wą­tpliwości, to przeciąganie ciężarnej dziewczyny przez wąski otwór w po­dłodze, tzw. wyśrubowywanie. Czy je­dnak trzeba wyśrubowywać efekty i czy to jest takie śmieszne. Tę scenę reżyser komedii - Jerzy Hoffmann mógł z pewnością w swej insceniza­cji pominąć albo rozegrać o wiele cie­niej.

I o ile cieszą w tej komedii aktorzy, o tyle dużo jeszcze do życzenia pozo­stawia reżyseria. A najwyraźniej wi­dać to w ustawieniu Tonina - Jerzy Szpunar. Tonino, jako głupkowaty synalek owej rodziny, śmieszy tylko przez kilka minut po wejściu na scenę. Potem usuwa się jakby w cień, gra na jednym tonie. Zawsze wyobrażałem sobie, że reżyser oglądający ten spe­ktakl jeszcze w stanie prób zobowią­zany jest pokazać aktorowi właściwe środki i sposoby modulacji postaci. Niestety, tak nie jest. Podobnie jak i z całym klimatem tej komedii. Hof­fmannowi nie udało się zróżnicować i wypunktować najśmieszniejszych momentów i gdyby nie dobre aktor­stwo, to komedia byłaby monotonna i nieciekawa. Może zabrakło kilku prób.

Matkę wspomnianej rodziny - Re­ginę Capece gra Halina Pawłowicz, Giulianę - ciężarną córkę - Hanna Molenda, urzędnika banku - Mieczy­sław Szargan, Mastellonę - tajemni­czego nieznajomego z rozmowy tele­fonicznej - Zbigniew Niewczas. W sumie w owej posusze na dobrą kome­dię, inscenizację sztuki Samy Fayad'a, należy uznać za godną obejrzenia. Tak więc, w któryś z jesiennych wieczo­rów, jeśli nam naprawdę smutno, a chcielibyśmy się rozerwać, radzę za­jrzeć do okienka kasy Teatru Pow­szechnego, a komedię włoskiego auto­ra obejrzeć, jak radzą słowa ostatnio modnej piosenki - "na luzie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji