Artykuły

Lupa o Marylin Monroe

Marilyn Monroe to kolejna po Warholu ikona popkultury, którą zajął się Krystian Lupa. W Teatrze Dramatycznym w sobotę premiera spektaklu "Persona.Tryptyk/Marilyn"

Pokaz przedpremierowej wersji odbył się dwa tygod­nie temu na festiwalu Premio Europa we Wrocławiu przy okazji wręczenia Kry­stianowi Lupie Europejskiej Nagro­dy Teatralnej. "Persona.Tryptyk/Marilyn" to kontynuacja pracy nad spek­taklem "Factory 2", który reżyser przygotował w ubiegłym roku w kra­kowskim Starym Teatrze (w maju "Factory 2" gościć będzie na War­szawskich Spotkaniach Teatralnych). W Krakowie Lupa pokazał Andy`ego Warhola i artystów skupionych wokół jego Srebrnej Fabryki, czyli stu­dia w Nowym Jorku. Wśród nich by­ła Edie grana przez Sandrę Korzeniak. - Jest taka scena w "Factory 2": Edie tańczy, a inne bohaterki śmieją się z niej, że chce być drugą Marilyn Monroe. W "Personie..." to właśnie Sandra gra Marilyn. Wytańczyła so­bie tę rolę - śmieje się reżyser.

"Persona..." będzie tryptykiem. Pierwsza część poświęcona jest właśnie Marilyn Monroe, druga (premiera odbędzie się w czerwcu) - Simone Weil, a trzecia - mistykowi, duchowemu na­uczycielowi Georgijowi Gurdżijewowi (premiera w październiku).

- Dobór bohaterów był intuicyjny - wyjaśnia reżyser. - Zająłem się nimi dlatego, że dotychczasowe oceny tych postaci nie budziły mojego zaufania. Bohaterów łączy potrzeba transgre­sji. Nie chcą pozostać tym, kim są. Ma­rilyn Monroe jest archetypem gwiaz­dy, a walczyła, żeby nie być tak zaszuf­ladkowana. Uczyła się u Lee Strasberga, który wtedy był hermetycznym na­uczycielem, można było poznać u nie­go techniki aktorskie - od Stanisław­skiego po Czechowa. Marilyn była fe­nomenalną aktorką, która nie miała szansy pokazać swojego talentu. Stwo­rzyła zaledwie kilka ciekawych ról, m.in. w niedocenionym wówczas fil­mie "Skłóceni z życiem". Dziś wydaje się on rewelacyjny. Jest zagrany nowo­cześnie, zupełnie inaczej niż produk­cje w latach 60.

Tytuł przedstawienia Krystian Lu­pa zapożyczył z filmu Ingmara Bergmana "Persona". - To film o samoświado­mości. Bergman pyta, na ile człowiek jest kreatorem samego siebie. Marilyn czasami mówiła o sobie "ona". W przedstawieniu pokazujemy woltyżerkę jej osobowości. Sandra Korzeniak gra siebie prywatnie - aktorkę ,która ma zagrać Marilyn Monroe - i Ma­rilyn Monroe, która ma zagrać Gruszeńkę z "Braci Karamazow". Biogra­fowie piszą, że Marilyn marzyła o roli Gruszeńki. Grane postaci traktowała tak głęboko, że było to na pograniczu rozdwojenia jaźni. Te postaci były przyczyną jej emocjonalnego cierpienia i jednocześnie ratunkiem przed narastającą pustką. To jest istota aktorstwa: proces budowania roli to niemal wam­piryczne wtargnięcie postaci w akto­ra - dodaje reżyser.

Z wyborem aktorki do roli Mari­lyn reżyser nie miał dylematu. - San­dra Korzeniak skojarzyła mi się z Ma­rilyn, kiedy pierwszego dnia zobaczy­łem ją w krakowskiej PWST. Miała w sobie podobne rozedrganie i intu­icję ciała jak Marilyn - mówi Krystian Lupa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji