Artykuły

"Szkoła żon"

W "Krytyce szkoły żon", napisanej z królewskiego poduszczenia, Mo­lier przez usta Uranii w jej dialo­gu polemicznym z Klimeną tak oto ocenia swą komedię "Szkoła łon": "Jeśli mam mówić szczerze, uważam tę komedię za jedną z najzabawniej­szych, jakie wyszły spod pióra jej au­tora!". Sama anegdota jest zresztą ba­nalna, nicowana na wszelkie sposoby od stuleci w różnych komediach i far­sach: (względnie) stary zazdrosny opie­kun, bardzo młoda i naiwna, ale mająca swój sprycik wychowanica oraz przystojny zalotnik, no i oczywiście szczęśliwe rozwiązanie intrygi. Ale w ten stary mechanizm Molier wmontował nowe koło napędowe, poruszające i ak­cję i postaci w sposób równie nowy co zabawny: powiernikiem galanta Ho­racego, zakochanego w Anusi, uczynił jej zazdrosnego opiekuna Arnolfa, któ­ry sam chce się z nią ożenić. Arnolf dowiaduje się więc z "pierwszego źródła" o schadzkach zakochanych, o ich wszystkich perypetiach miłosnych, wie­le też i o sobie od Horacego przykrej prawdy się dowie. No więc raz nakrę­cony tak pomysłowo mechanizm ko­mediowy rozkręca się gładko, stwarza­jąc kapitalna sytuacje. Ale "Szkoła żon", to nie tylko ko­media sytuacyjna; to również kome­dia charakterów. Molier wypełnił far­sowy schemat zazdrosnego opiekuna bardzo ludzkimi treściami, uczłowieczył swego Arnolfa, zadbał o wyrazistość jego rysów jak i o psychologiczną moty­wację jego postępowania. Arnolf jest naprawdę zakochany w Anusi. Jest śmieszny, ale cierpi. Ale śmieszny jest nie dlatego, że jest od Anusi o lat z górą dwadzieścia starszy, ale głównie dlatego,że zadufany jest w sobie, a cała ta jego mądrość życiowa, te wszy­stkie jego maksymy, którymi faszeru­je wychowanicę, całe jego doświadcze­nie życiowe - wszystko to właśnie za­wodzi oo i ośmiesza, życie przełamuje schematy, tamte maksymy, burzy kon­wencje.

"Szkoła żon" w Teatrze Dramatycz­nym jest chyba bliska widzenia ge­nialnego poety, chociaż na pewno nie jest w tej realizacji scenicznej "jedną z najzabawniejszych". Świderski i jako reżyser i jako wykonawca tytułowej roli Arnolfa pokazał jednak ten kawał piekła, jaki przeżywał tam Molier, je­den z najbardziej zazdrosnych - i nie bez powodu - mężów. Być może ko­media zbytnio przechyliła się w stro­nę dramatu, Arnolf Świderskiego jest chwilami więcej niż dramatyczny: jest tragiczny, budzi nie śmiech, lecz często współczucie, uczłowieczenie Arnolfa poszło nieco za daleko. Ale Arnolf Świderskiego nie mógł być inny.

Pysznie gra Anusią Janina Traczykówna: jest cała z komedii Moliera - naiwna, szczera, sprytna, głupiutka, rozbrajająca - a przy tym proponuje nam przednią zabawę jak najbardziej współczesną. Ale jest to propozycja bardzo dyskretna, jak dyskretna jest współczesna podszewka tej roli i jak dyskretne są środki aktorskie w budo­waniu postaci. To duże osiągnięcie! Farsową parą służących wieśniaków - ale w konwencji bliskiej Anusi Janiny Traczykówny - są Helena Dąbrowska i Józef Nowak, urokliwego zalotnika Horacego gra sympatycznie Wojciech Pokora, jowialnym Chryzaldem jest Tadeusz Bartosik, w epizodach wystę­puję J. Skulski (Enryk), B. Płotnicki (Oront) i S. Gawlik (Rejent). Tekst tej pięcioaktowej komedii został znacznie skrócony, niektóre skróty (jak np. w scenie nocnej schadzki) narzucają zbyt daleko posuniętą umowność.

Reżyserska propozycja "Szkoły żon" bardzo interesująca, acz na pewno dys­kusyjna.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji