Artykuły

Teatr Wierszalin zadziwił Turlajgroszkiem

Sukces "Turlajgroszka" Towarzystwa Wierszalin na Festiwalu Edynburskim, można uznać za jedno z najważniejszych wydarzeń kulturalnych 1993 roku. Trudno uwierzyć, że spektakl tak prowincjonalny, tak mocno związany z kulturą dzisiejszych Kresów, zdołał wybić się wśród 900 innych z całego świata. Ale Fringe First '93 jest faktem, jak też faktem jest, że prywatna, objazdowa trupa z Białostockiego dała w stolicy Szkocji ponad 20 przedstawień, co było również rekordem festiwalu.

Teatr Piotra Tomaszuka, 33-letniego absolwenta Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST i Wydziału Reżyserii Teatru Lalek w jej białostockiej filii, od trzech lat przebojem zdobywa widzów i festiwale. "Turlajgroszek" zaś to "theatre in progress" - sztukę współautorstwa Tadeusza {#au#396}Słobodzianka{/#} Tomaszuk wyreżyserował w 1987 r. w Białymstoku, w 1988 r. w Łodzi, zaś w 1990 r. w gdańskim Teatrze Miniatura, którego właśnie został (wraz ze Słobodziankiem) kierownikiem artystycznym. Potem inscenizacja modyfikowana była wraz ze zmianą obsady.

To "Miniatura" jest - co dość paradoksalne - kolebką prywatnego Wierszalina. Bo z niej obu oryginalnych twórców po niespełna roku wyrzuciła "Solidarność". Szatniarkom i technicznym nie podobały się reformatorskie zapędy i próba przekształcenia nieruchawej socjalistycznej machiny w teatr. Tak zrodził się pomysł stworzenia instytucji w pełni niezależnej. Tadeusz Słobodzianek, autor bulwersującego "Obywatela Pekosiewicza" i "Cara Mikołaja", interesował się życiem proroka Ilii, prawosławnego samozwańczego Mesjasza, który w Wierszalinie ustanowił sekciarskie jądro świata. Nazwa jak ulał dla grupy twórczej, gdzie aktorzy i reżyser mają wspólne cele wyższe raczej niż szybki materialny dobrobyt. I choć drogi Piotra Tomaszuka i Tadeusza Słobodzianka niebawem się rozeszły, teatr został.

Podporą jego repertuaru jest właśnie "Turlajgroszek", który doszedł do stadium wykonawczej perfekcji, choć stale zmienia się nieco na skutek zmian obsady. Przedstawienie zadziwia zarówno prostotą, jak okrucieństwem, a nade wszystko poszukiwaniem ładu moralnego. Na wsi zabitej dechami, której egzystencję organizuje monotonny rytuał śmierci, narodzin, ślubów i świąt kościelnych, a rozrywkami są grzeszność i pokuta, przychodzi na świat chłopiec. Pazerni rodzice oddają go diabłu na naukę. Ład boski wprowadza święciucha, która za kradzieże i rozbój każe małemu toczyć do domu złoty groch. "Chcesz żeby mama tatka pokochali? Na kolanach turlaj". "To turlam. Turli turli turli turli. Grochu. Boli". Czerwone od krwi kolana drewnianej lalki, jednej z postaci projektu Mirosława Sołowieja, to widok, którego się nie zapomina i rozumie sens niezależnie od języka. Ale za dobre intencje nie spotka Turlajgroszka nagroda. Tata-mama rzucili się na złoty plon i rozpadli się w kawałki. Można ich pozbierać. Ale przecież: "Nie pokochali. Boli".

Piękne i mądre, antydydaktyczne przedstawienie. Wtopione w folklor i obrzęd, pieśni pokutne i wódczaną zabawę. Niby bajka, a nie bajka. Cóż, "Pan Bóg o świecie zapomniał, człowiek sobie sam radzić musi...".

Siłę przesłania "Turlajgroszka" pojęli i docenili widzowie z Niemiec, Szwajcarii, nawet Japonii. Spektakl dostał kilka nagród na XXIX Festiwalu Sztuk Współczesnych we Wrocławiu, zachwycił też publiczność XXI Warszawskich Spotkań Teatralnych. Piotr Tomaszuk powiedział: - "Turlajgroszek" bardzo odpowiada potrzebom dorosłego widza, który szuka historii w sposób elementarny opisującej życie człowieka, zahaczającej o codzienne dylematy każdego z nas. Fakt, że prosta fabuła nasycona pytaniami natury moralnej sprawia, że pragniemy oglądać tego typu teatr. Bo tęsknimy za aksjomatami. W świecie totalnie rozchwianych wartości, w którym wszystko jest względne, podważalne, my, dorośli, zaczynamy szukać jednoznaczności. I właśnie teatr może nam w tym pomóc.

Po lżejszego kalibru interludium, jakim była premiera "Kubusia Puchatka" na scenie warszawskiego "Guliwera" (nb. bardzo udana inscenizacja, wydobywająca trochę na wesoło, a trochę przewrotnie elementy ksenofobii z poczciwych mieszkańców puchatkowego Lasu, zagrożonych Niewiadomym w postaci Kangurzycy z Maleństwem), Piotr Tomaszuk, w lipcu, podczas poznańskiego festiwalu MALTA '93, dał premierę nowej sztuki Tadeusza Słobodzianka {#re#9380}"Merlin. Inna historia"{/#}. To jest teraz jego ukochane teatralne dziecko, znowu "in progress", obliczone na rozwój i dążenie do doskonałości. Historia, bazująca na zespole mitów arturiańskich, pokazuje w mieszanym, żywym i lalkowym planie narratora-Merlina, który pragnie uczynić z Brytanii państwo doskonałe, króla i rycerzy Okrągłego Stołu szukających świętego Graala, smoki i dziewice, wreszcie dramat Viviany-zakonnicy, która przyłożyła rękę do zniszczenia tej wspaniałej krainy. Mówi Tomaszuk: "Mamy tu do czynienia z tekstem odwołującym się przede wszystkim do mitu, elementarnej sytuacji w życiu człowieka, do pytania, czym jest miłość i jak wiele może usprawiedliwić, a także do kwestii odpowiedzialności nie tylko za siebie, ale za zbiorowość".

Towarzystwo Wierszalin ma swoich kibiców nie tylko wśród dziecięcej, młodzieżowej i dorosłej publiczności, ale - na szczęście - w instytucjach dysponujących funduszami na promocje teatru i realizacje nowych przedstawień. Do MKiS, Impresariatu STUDIO oraz Impresariatu Teatru Narodowego dołączył niedawno białostocki Teatr Dramatyczny im. Aleksandra Węgierki. Jego dyrektor, Andrzej Jakimiec, chce aby Wierszalin systematycznie pokazywał swoje przedstawienia na nowej (150 miejsc) scenie "Kieszeń". Planuje także współpracę z Tomaszukiem jako reżyserem. Na pierwszy ogień pójdzie "Wariat i zakonnica" Witkacego. Podobne małżeństwo "z miłości i rozsądku" Wierszalin zawarł przed dwoma laty z "Guliwerem" w Warszawie. Stale jednak zespół Wierszalina pracuje w Supraślu, a prezentuje swe spektakle w objazdach.

Wierszalin to nie tylko Tomaszuk i prowokacyjna dramaturgia Słobodzianka. Z teatrem na stałe współpracuje wspaniały scenograf (rzeźbiarz, malarz) Mikołaj Malesza. Aktorów wierszalińskich, którzy potrafią wszystko, nie powstydziłby się żaden teatr. Są to lalkarze, którzy dawno i z sukcesem przekroczyli barierę żywego planu, a ich dynamiczna, nadekspresyjna gra, talenty głosowe i muzyczne składają się na specyficzny styl tego zespołu. Grają w nim: Alina Gielniewska, Aleksander Skowroński, Joanna Kasperek, Ryszard Doliński, Lech Olczak, Marek Cyris, Katarzyna Mancewicz, Georgi Angiełow, Paweł Sikora, Maciej Dużyński i Marek Tyszkiewicz.

Wierszalin jest na tyle indywidualny, że bez nadużycia można go wpisać na listę obok Cricot II, Gardzienic czy Sceny Plastycznej KUL. Jest najmłodszy - najwięcej przed nim nowych odkryć i pomysłów. Już dokonał rewolucji, burząc stereotypy dzielące teatr "prawdziwy" od "kukiełkowego".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji