Artykuły

Gdańsk. Honorata Martin "Polką z werwą"

Młoda gdańska performerka zwyciężyła w kategorii "kultura i sztuka" w plebiscycie "Polacy z werwą". Ta informacja jest w pewien sposób tak absurdalna, że można wręcz podejrzewać, że to kolejny performance tej bezkompromisowej artystki.

W Teatrze Wielkim w Warszawie odbyła się uroczysta gala tegorocznej nagrody "Polacy z werwą". Kiedy otwarte zostały koperty z nazwiskami zwycięzców, okazało się, że jedną z nich, laureatką w kategorii "kultura i sztuka", została gdańska artystka Honorata Martin.

O tym, że Martin to dziewczyna z werwą, gdańskie środowisko artystyczne wiedziało już od dawna. Młoda artystka, absolwentka gdańskiej Akademii Sztuk Pięknych sprzed kilku lat, od dawna pokazywała w swoim rodzinnym mieście performance, z których wiele było bardzo radykalnych i bezkompromisowych. Na różnym poziomie zresztą. Czasem chodziło o zwykłą fizjologiczną odporność organizmu - kiedy artystka niemal naga, na siarczystym mrozie, czytała na dachu jednego z gdańskich budynków opisy tropików z książek Ryszarda Kapuścińskiego. Czasem chodziło o zwinność i wytrzymałość, kiedy spędziła cały wieczór niemiłosiernie skulona w niemowlęcym wózku. Czasem zaś chodziło o blokady istniejące tylko w psychice - kiedy przed jednym z dłuższych wyjazdów z Gdańska urządziła coś na kształt potlaczu: rozdała wszystkie swoje osobiste rzeczy znajomym.

Żeby artystkę doceniono także poza lokalnym środowiskiem, potrzeba było Zbigniewa Libery i jego programu wspomagania młodych twórców. Wyłuskał Martin spośród setek chętnych i zaproponował jej coś na kształt opieki. Efektem tego spotkania był jeden z najbardziej spektakularnych i mających największy rozmach projektów Martin - piesza podróż przez całą Polskę latem 2013 roku. Idąc przez kilkadziesiąt dni samotnie przez rodzime opłotki, Martin rozmawiała z przypadkowymi ludźmi, których prosiła o nocleg. Swoje wrażenia na gorąco dokumentowała na różne sposoby: rysując, robiąc notatki, zdjęcia i filmy. Potem ten cały materiał stał się punktem wyjścia do wywołującej wielkie emocje wystawy "Wyjście w Polskę", pokazywanej w kilku miastach.

"Polacy z werwą" to inicjatywa jednego z koncernów paliwowych mająca na celu promocję osób przedsiębiorczych i innowacyjnych działających w różnych dziedzinach. W tym roku miała swoją trzecią edycję. Konkurs obywa się w kilku kategoriach: medycyna, nauka, ochrona środowiska, sport, design i architektura, innowacje w biznesie oraz kultura i sztuka. Ma kilka etapów: najpierw jurorzy wybierają nominowanych, potem odbywa się publiczny plebiscyt wskazujący dwójkę kandydatów, a później głos znów wraca do jurorów, którzy wskazują ostatecznego zwycięzcę. Martin rywalizowała z dwoma artystami, którzy specjalizują się w twórczości filmowej: Jakubem Czekajem i Grzegorzem Zaricznym. Czekaj swoimi pierwszymi filmami dał się poznać jako twórca, który łamie przyzwyczajenia widza i schematy formalne. Na tegorocznym Festiwalu Filmowym w Gdyni pokazywał aż dwa filmy: jeden w konkursie filmów studenckich ("Rwetes"), drugi w sekcji "Inne spojrzenie" ("Baby Bump"). Zariczny natomiast specjalizuje się w filmach dokumentalnych, w których portretuje polską prowincję bez retuszu i komentarza. "Love, love" to opowieść o nastolatce ze szkoły fryzjerskiej i jej internetowym romansie, "Gwizdek" z kolei - o chłopaku, który jest sędzią w okręgowych rozgrywkach piłkarskich.

Laureat każdej z kategorii otrzymuje grant w wysokości 50 tys. zł na rozwój swojej działalności oraz statuetkę, którą zaprojektował znany polski artysta Paweł Althamer. I zgadza się - to wszystko razem brzmi tak, że podejrzewać można, że to nic innego, jak tylko kolejny performance Martin.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji