Artykuły

Szopka fragmenty (fragm.)

Mój przyjaciel, Eugeniusz, człowiek z najwyższym wykształceniem, zawsze patrzył z podziwem na nas, umiejących pisać do rymu. Tłumaczyliśmy mu, że to tylko kwestia odwagi. I żeby się odważył spróbować. Dał się namówić. Tak powstała pierwsza fraszka mego przyjaciela. Brzmiała ona: Lawa - brawa! Lewa - prawa!

Pochwaliliśmy, przy okazji sugerując, że lepsza od lawy byłaby Ewa, jako rym do lewa. Był zdumiony: to końcówki słów decydują o tym, że słowa się rymują? Myślał, że na przykład słowa na "I" wszystkie są rymami. Pracował. Powstawały kolejne wersje fraszki. Ostatnio przyjaciel dowiedział się, że sroka to po łacinie Pica Pica. Stąd zapewne ostatnia wersja jego fraszki brzmi: Lwica - Pica Pica! Lewica - Prawica! Co to ma wspólnego z Szopką? To, że wersja, którą tu Państwo czytacie, jest z listopada. Ile ja się od tamtej pory o srokach dowiedziałem... (Tym)

(Kurtyna w górę. Cały zespół na scenie stoi w jednym rzędzie. Śpiewają na melodię piosenki "Czerwone jagody wpadają do wody")

Pięknie się kłaniamy

Cały nasz teatrzyk

Szopkę wam zagramy

Szopkę jak się patrzy!

A jak ktoś nie patrzy,

Bo patrzeć się wstydzi,

To nasz polski pasztet

I tak każdy widzi.

Tutaj rośnie draństwo

Tam znów oszukaństwo

Wzajemne pretensje

Władz niekompetencje.

W Szopce pokażemy

Naszą Polskę całą,

Tu się pośmiejemy

Niedużo - niemało!

Polskę nie umytą,

Choć proszkiem wypraną

Dechami zabitą

Świństwem ubabraną.

- I przygrywka!

- I taneczek!

- I poleczka!

(na melodię polki - tańczą i śpiewają)

Niech cię babo

Chwyci kolka

Polska szopka

W szopce polka!

To ci polka

Uha! U ha!

Słucha nawet babka głucha

I jej wnuczka bardzo śliczna

Bo to szopka satyryczna!

Słucha inteligent

Z głupkiem

Patrzy półgłówek

Z półdupkiem,

Robotnica

Tańczy z chłopkiem

Taką wam

Zagramy szopkę!

(i znów na melodię "Czerwone jagody...")

Ojciec wódkę pije

Głodne dziecko beczy

Siekierkę na kijek

Pospolitość skrzeczy!

Szopkę graj Walenty

Specjalnie, umyślnie

Niech wam pójdzie w pięty

Niech Was dunder świśnie!

TYM - (wchodzi) Dobry wieczór Pań­stwu. Cześć, kochani. Słuchajcie, mam taką sprawę...

KOZŁOWSKI - Zapowiadasz nas. Przedstawiasz znaczy...

T - Tak, wiem, wiem... Tylko mam problem...

K - Jaki problem?

(inni wykonawcy Szopki też wchodzą w dialog)

- Stasiek ma problem

T - Zacząłem pisać i stanąłem, rozumiesz? Zacząłem tak: Raz swawolny Tadeuszek

- Ty, to plagiat jest!

- On ma rację.

T - No to co? Nawet jeśli? Teraz wszyscy zrzynają jeden od drugiego. Też zrzynam. Taka moda

- Nie ma się czym chwalić.

T- Ja ci nie mówię, że się chwalę, tylko ci mówię, że zrzynam. Ale tu akurat właśnie nie zrzynam, bo oryginalnie chciałem rozwiązać sprawę. Posłuchaj: Raz swawolny Tadeuszek...

- To przecież "Pan Tadeusz" jest.

- Tadeuszek, nie Tadeusz. Raz swawolny Tadeuszek

Nałapał w butelkę pchełek

Bo na imię miał Pawełek...

- Coś tu bez sensu jest.

K - Tadeuszek, powiadasz, i na imię miał Pawełek?

T- No, właśnie. Tu się zaklopsowałem.

K - Pokaż, (spogląda w tekst) No, tak... Tu jest bracie niekonsekwencja

T - No, właśnie. ... Jakiś błąd zrobiłem.

K - Oczywiście. Gdybyś tu dał na przykład... Mogę?

T- No co ty? Jasne. Nie dość, że ci gło­wę zawracam, to jeszcze...

K - Przepraszamy państwa bardzo, ale w teatrze już tak jest, że pewne pro­blemy trzeba na gorąco, bo się potem warstwami układają te problemy, nawarstwiają się znaczy...

T - Właśnie dlatego, wiesz... Bo nie chciałem, żeby nam się warstwami uło­żyły.

K - Szczerze ci powiem: niepotrzeb­nie dałeś tych "pchełek". Dałeś "pchełek" i od razu ci wyszedł rym "Pawełek". A musisz mieć do "Tadeuszek"...

- Może zamiast "pchełek" daj "mu­szek"? Że "nałapał w butelkę muszek".

K - O! Tak jest!

T- Nie mogę dać "muszek", bo w ory­ginale już tak jest, że muszek właśnie na­łapał. Jachowicz tak napisał.

K - Aaa... Widzisz go, cwaniaka. Czy­li muszki są zajęte, tak? Motyli może na-łapie? Czekaj:

Raz swawolny Tadeuszek

Nałapał w słoik motyli,

Bo na imię miał Bazyli

No, co? Może być?

- A co to zmienia?

K - Tadeuszek wypadł, a o to chodzi­ło.

- Ale Bazyli wpadł.

K - Wszystkiego naraz się nie wypro­stuje.

T - Jasne. Chodzi o to, żeby warstwa­mi nam się...

K - Do naszej szopki to to?

T - No tak, próbuję.

K - Pisz, pisz. Przecież na twoje tek­sty też liczymy. Zaczęliśmy bez ciebie, bo cię nie było. Kuplety znasz? "Zagramy wam szopkę"? Znasz ten tekst?

T - Oczywiście.

- Bardzo fajny.

K - No, ja też tak uważam.

T - Twój?

K - Nie, autora. Właściwie autorki. Żona brata trochę dłubie... Zgrabne, prawda?

T - Tak. Są tam takie...

K - Gdzie? W tekście? Ale co? Po­wiedz konkretnie?

T - Nie, no... Drobiazgi.

K - Ale mów, no co ty. Poprawi się i już. Gdzie widzisz jakiś... no... wiesz.

T - Słowo "teatrzyk" mi trochę prze­szkadza. My nie jesteśmy teatrzyk. My je­steśmy teatr. Teatrzyk to jest szkolny.

K - (patrzy w tekst) Musiała mieć rym do "patrzy" i dlatego...

- Najłatwiej to krytykować. A tu trze­ba było wyjść i zacząć przedstawienie. Cie­bie nie było, to wyszliśmy z tym, co było.

T- Byłem, tylko byłem gdzie indziej. Tam byłem, gdzie ciebie nie było - też bym mógł tak powiedzieć. Tylko że ja nie zacząłem bez ciebie. A ty beze mnie - owszem, zacząłeś.

K - Bo ciebie nie było, dlatego zaczęliśmy bez ciebie.

T - Choć mnie nie było! Zacząłeś, choć mnie nie było. Nie "bo", tylko "choć".

- Ale jakie ty masz do niego konkretne zarzuty

- Mam! Posłuchaj! Może tak: Pan Tadeusz, choć chudeusz,

Owładnięty twórczą weną,

Łapał mrówki z Telimeną.

Może tak być? No, co tak patrzysz?

K - No patrzę, bo my zupełnie o czym innym mówimy teraz.

- Wy mówicie o czym innym, ale ja mówię nie o tym, o czym wy mówicie, tyl­ko o tamtym.

T - Uspokój się, nawarstwiają się znaczy...

K - Sam się uspokój. Co chcesz od te­go tekstu, no co ci się nie podoba?

T- Z piętami mi się nie podoba. Dlacze­go ma im w pięty pójść. Kupili bilety, chcą się bawić, a ty ich straszysz, że im w pięty pójdzie, że ich dunder świśnie. Nie lubię ta­kich ogólnikowych sformułowań.

K - Co ogólnikowych? Co? Pan Tade­usz łapał mrówki z Telimeną! Dwie kon­kretne osoby i mrówki też konkretne.

T - Ja nie o tym twoim mówię.

K - Aaa? Znaczy o moim?

T- Nie. Nie o twoim. Mówię o tekście żony twojego brata.

K - No... Tak... Ale to rodzina, więc wiesz. Masz jeszcze jakieś zastrzeżenia? Wal. Gdzie masz ogólniki?

T - "Siekierkę na kijek

Pospolitość skrzeczy" na przykład.

K - Porzekadło i cytat ze Słowackiego - "pospolitość skrzeczy".

T - To jest akurat cytat z Wyspiań­skiego...

K - Wyspiańskiego? Tak. Wyspiań­ski! Jasne, że Wyspiański. Tak, przed oczami go miałem cały czas, tylko profi­lem mi stanął i przez moment do Sło­wackiego był podobny.

T - "Tutaj rośnie draństwo

Tam znów oszukaństwo..."? Rym - po­wiedzmy sobie szczerze... Częstochowa.

K - No, jeden wiersz taki może jej się nie udał.

T - "Wzajemne pretensje - władz niekompetencje"?

K - No dobrze - dwa. Może tam jest trzeci... Ale ci powiem - mam do ciebie żal (słychać budzik ostro dzwoniący)

K - Kto ten budzik przyniósł?

INSPICJENT - (wchodzi z budzi­kiem) Śpiewamy! Śpiewamy! Taka jest umowa- budzik dzwoni - śpiewamy. Koniec dialogu. Koniec! "Żal" - ostatnie słowo.

K -Żal...

(śpiewa na melodię "Żorżyk")

Powiem ci krótko, że mam żal

Tak, lekki żal

Z dachu spływa i kipi mi

w rynnach

Co ci przeszkadza?

Śmiało wal

Jak wiesz, to wal

Jak ta Szopka

Wyglądać powinna ?

T - (kontynuuje na tę samą melodię)

Formalnie musi to być coś,

Co będzie dość

I pojemne, i zróżnicowane

Trzymając się teatru norm

Mnóstwo tu form

Być powinno

Zaprezentowane...

Fortepian tu powinien stać...

Orkiestra grać

I muzycy pojawić się z mgiełki

Piosenką inkrustować tekst

Też dobrze jest...

Tak kiełkują mi pomysłów

kiełki...

(...)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji